Akcje firm „Magnificent Seven” odnotowały w poniedziałek największe spadki na giełdzie od trzech lat. Angażowanie się przez wielki biznes w politykę może przynieść pewne korzyści, ale wiąże się także z ryzykiem.
Największe amerykańskie firmy technologiczne oraz ich szefowie starają się zacieśnić więzi z administracją prezydenta Donalda Trumpa. Te polityczne manewry wywołują szereg reakcji, budząc obawy o etykę powiązań wielkiego biznesu z polityką, a nawet prowadząc do niepowodzeń biznesowych.
Akcje firm tzw. „Magnificent Seven”, czyli siedmiu największych gigantów technologicznych, odnotowały w poniedziałek największe spadki od trzech lat. Ma to związek z polityką celną Donalda Trumpa, obawami przed recesją, kurczącymi się marżami z powodu rosnących kosztów importu oraz ze zmianami w nastrojach konsumenckich na kluczowych rynkach międzynarodowych.
Prezes Tesli, Elon Musk, jest jednym z największych zwolenników prezydenta Trumpa. Przekazał setki milionów dolarów na jego kampanię prezydencką i kieruje Departamentem Efektywności Rządu (DOGE). Akcje Tesli spadły o 53 proc. od szczytu w połowie grudnia po prawie dwukrotnym wzroście od zwycięstwa Trumpa w wyborach prezydenckich w listopadzie.
Sprzedaż pojazdów elektrycznych Tesli spada na wielu rynkach. Analitycy łączą to z kontrowersyjnymi działaniami i wypowiedziami Muska. Z kolei SpaceX, inna firma Muska, utraciła umowę o wartości 100 milionów dolarów z kanadyjską prowincją Ontario na usługi satelitów Starlink z powodu ceł, które Trump nałożył na kanadyjskie towary.
„Ontario nie będzie robić interesów z ludźmi, którzy chcą zniszczyć naszą gospodarkę” – powiedział premier Ontario Doug Ford.
Poparcie Muska dla skrajnie prawicowej niemieckiej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) mogło również negatywnie wpłynąć na europejską sprzedaż Tesli. Według niemieckiego Federalnego Urzędu Transportu Samochodowego rejestracje samochodów Tesli spadły w lutym o 76 proc., mimo wzrostu rejestracji wszystkich pojazdów elektrycznych o 31 proc. Dostawy samochodów firmy spadły o 53 proc. w Portugalii i 45 proc. we Francji, podaje agencja Reuters.
Fact-checking na Facebooku
Musk nie jest jedynym przedsiębiorcą, który stara się zbliżyć do prezydenta Trumpa i jego administracji. Firma Meta, właściciel Facebooka, wycofywała funkcje weryfikowania treści na Facebooku, czyli tzw. „fact-checkingu”. Firma przekazała również milion dolarów na inaugurację Trumpa, podobnie jak Amazon i prezes OpenAI, Sam Altman.
Aplikacje Mety, w tym Facebook, Instagram i Threads, od jakiegoś czasu budzą kontrowersje związane z rozpowszechnianiem dezinformacji na tematy wrażliwe politycznie. W 2016 r. Facebook był mocno krytykowany za ułatwianie rozprzestrzeniania się dezinformacji podczas pierwszej kampanii prezydenckiej Trumpa, co przyczyniło się do stworzenia funkcji i zasad sprawdzania faktów w kolejnych latach.
Alphabet i Washington Post
Google, spółka zależna Alphabet, także wywołała oburzenie, gdy zmieniła nazwę „Zatoki Meksykańskiej” na „Zatokę Amerykańską” w Mapach Google zgodnie z rozporządzeniem Trumpa. Ponadto decyzja Alphabet o wycofaniu polityki zakazującej wykorzystywania sztucznej inteligencji do zastosowań wojskowych wzbudziła obawy etyczne, prowadząc do rezygnacji niektórych pracowników i petycji przeciwko tej zmianie.
Tymczasem właściciel Washington Post, Jeff Bezos, który jest też szefem Amazona, spotkał się z krytyką za zmiany w stanowisku redakcyjnym gazety. Dział opinii gazety skupia się obecnie na poglądach wspierających „wolności osobiste i wolny rynek”. Artykuły przedstawiające inne poglądy nie są publikowane. Bezos zablokował również planowane poparcie gazety dla demokratycznej kandydatki Kamali Harris w wyborach prezydenckich w 2024 roku. Działania te doprowadziły do wewnętrznych dymisji i spadku liczby subskrypcji.