Premier Donald Tusk rozważa kontrole graniczne w sąsiednich krajach.
Premier Donald Tusk ogłosił w środę, że rozważa kontrole graniczne w krajach sąsiadujących z Polską. Podczas oświadczenia rządowego w Sejmie powiedział, że poinformował nie tylko Niemcy, ale także inne państwa sąsiadujące z Polską, że "nie zawaha się wprowadzić tymczasowych kontroli".
Tusk zapowiedział, że taki krok zostałby podjęty przez Polskę, gdyby sytuacja na granicy osiągnęła punkt kulminacyjny i presja wzrosła. Ostrzegł jednak, że kontrole graniczne wpłyną na ruch drogowy i osoby dojeżdżające do pracy po obu stronach.
W zeszłym tygodniu minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski był w Berlinie i powtórzył na wspólnej konferencji prasowej ze swoim niemieckim odpowiednikiem Johannem Wadephulem, że nie uważa kontroli na granicach wewnętrznych między Niemcami a Polską za konieczne.
Dodał, że ma nadzieję, iż polski rząd będzie w stanie "przekonać polityków w całej Europie, że nie ma już żadnego zagrożenia, przynajmniej z tej strony".
Jednak rząd federalny trzyma się swojego kursu: w celu zwalczania nielegalnej migracji zaostrzono kontrole graniczne w Niemczech, w tym dotczące odrzucania wnisokó osób ubiegających się o azyl przez policję federalną.
Po ogłoszeniu możliwych kontroli granicznych, związek zawodowy policji wskazał również na prawdopodobne ograniczenia w ruchu dojazdowym i handlu towarami między Polską a Niemcami.
Jednocześnie szef Niemieckiego Związku Zawodowego Policji (GdP) Andreas Rosskopf podkreślił w rozmowie z Redaktionsnetzwerk Deutschland (RND), że środki te mogą również pomóc "zatrzymać migrantów w drodze do Niemiec".
"W ten sposób być może jeszcze mniej osób, które nie są uprawnione do wjazdu do Niemiec, trafi pod naszą kontrolę" - dodał.
Rosskopf ostrzegł jednak przed możliwym efektem domina, gdyby Polska miała tylko sprawdzać przyjeżdżających: "Ale jeśli nasi polscy koledzy mieliby tylko sprawdzać ich wjazd, mogłoby to doprowadzić do gry w ping-ponga", w której odrzucone osoby byłyby odsyłane między krajami.