Ruch studencki w Serbii, który od miesięcy protestuje przeciwko rządowi Aleksandara Vučicia, uczynił przedterminowe wybory parlamentarne jednym ze swoich żądań.
Ruch studencki w Serbii, który od sześciu miesięcy demonstruje przeciwko rządowi Aleksandara Vučicia, domaga się teraz przedterminowych wyborów parlamentarnych.
Katastrofa na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie, gdzie w listopadzie 2024 roku zawaliła się markiza, wywołała lawinę konsekwencji – aresztowania odpowiedzialnych za tragedię, dymisje burmistrza i ministrów oraz upadek rządu.
Protestujący studenci podkreślają: "Głos młodzieży to nie tylko hałas, ale siła zdolna inicjować zmiany, przywracać godność i budzić nadzieję na sprawiedliwość i wolność".
"Naprawdę mamy nadzieję, że rząd poprze nadzwyczajne wybory parlamentarne. Jeśli chodzi o listę kandydatów, uzgodniliśmy, że studenci nie znajdą się na tej liście. W przyszłości uzgodnimy, w jaki sposób ta lista zostanie utworzona" - powiedział w rozmowie z Euronews Serbia działacz studencki Nikola Lončarević.
Rozwiązanie? To nie głosowanie, to dialog
Opozycyjny Zielono-Lewicowy Front stwierdziła, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy koalicja rządząca straciła legitymację do kierowania krajem i zapewnienia absolutnego wsparcia studentom, ponieważ mają oni wspólny cel: ożywienie instytucji i demokratyzację społeczeństwa.
"Zasadnicze żądanie wyborów parlamentarnych i żądanie opozycji dotyczące rządu tymczasowego są takie same" - stwierdziła Natalija Stojmenović z Frontu Zielonej Lewicy.
"Myślę, że celem jest najpierw pozbawienie władzy (partii rządzącej) SNS, a następnie, przy wyraźnej większości, przejście do lepszego społeczeństwa i lepszych warunków wyborczych" - dodała.
Poseł rządzącej koalicji, Uglješa Marković z partii SPS, przekonuje jednak o stabilności większości parlamentarnej, czego dowodem ma być powołanie nowego rządu.
Według Markovića, droga do poprawy sytuacji w społeczeństwie nie prowadzi przez komisje wyborcze, ale przez dialog prowadzony przez nowego premiera Đuro Macuta i rektora uniwersytetu Vladana Đokića.
"SPS nigdy nie bało się wyborów, ale powtarzam: nie jesteśmy zwolennikami nadzwyczajnych wyborów, musi istnieć czteroletni cykl, aby zachować ciągłość" - powiedział Marković.
Członkowie większości parlamentarnej są podobnego zdania. Przewodnicząca parlamentu Ana Brnabić stwierdziła, że żądania studentów były tylko podstępem, a wszystko od początku miało charakter polityczny.
Tymczasem przewodniczący SNS, Miloš Vučević, stwierdził, że przedterminowe wybory stały się postulatem dla demonstrantów, "gdy rewolucja i żądanie rządu tymczasowego zawiodły".
"Jesteśmy gotowi do rozmów, wybory zawsze stanowią temat politycznych rozmów. Ale gdybyśmy mieli uczestniczyć w czymś, co doprowadziłoby do katastrofy dla kraju, gdyby mówili o nadzwyczajnych wyborach, a następnie wywołali chaos w lokalach wyborczych i nie pozwolili na ich przeprowadzenie, natychmiast mówiliby o kradzieży" - powiedział Vučević.
"Nie zobaczą, jak dochodzi do sytuacji, w której nie mamy parlamentu i rządu. Słyszałem o tych oszustwach i sztuczkach".
Lider opozycyjnej Nowej Demokratycznej Partii Serbii, Miloš Jovanović, również nie popiera pomysłu nowych wyborów.
"Szkoda, że rząd tymczasowy został porzucony, ponieważ jest to jedyne rozsądne rozwiązanie dla przeprowadzenia uczciwych wyborów" - powiedział.
Zdecydowana większość liberalnych partii opozycyjnych w Serbii poparła apel protestujących studentów o przyspieszone wybory.