Kilkuset demonstrantów przemaszerowało we wtorek pod eskortą policji przez zamknięty Most Elżbiety w Budapeszcie, kierując się pod Zamek w Budzie – siedzibę prezydenta Węgier. Był to już czwarty z rzędu wtorkowy protest przeciwko ograniczeniom prawa do zgromadzeń.
Demonstrację zorganizował niezależny poseł Ákos Hadházy, którego immunitet parlamentarny został zawieszony w poniedziałek. Tego samego dnia węgierski parlament, zdominowany przez partię Fidesz, przegłosował 15. poprawkę do konstytucji, która stanowi, że ochrona dzieci ma pierwszeństwo nawet przed prawem do wolności zgromadzeń.
"Niestety, Węgry nie doświadczyły jeszcze przebudzenia, które dotarłoby do wszystkich warstw społeczeństwa. Kwestia prawa do zgromadzeń niepokoi głównie intelektualistów, nie docierając do szerszych grup. Ludzie widzą, że wszystko drożeje, szpitale niszczeją, ale na razie to nie wystarcza do masowej mobilizacji" – powiedział podczas wiecu student uniwersytetu.
Demonstranci dzielili się również osobistymi trudnościami związanymi z systemem opieki zdrowotnej. Starsza kobieta opowiadała: "Kiedy się starzejesz, wykorzystujesz ostatnie oszczędności na prywatnych lekarzy, to straszne...".
Jej mąż, stojący tuż obok, mówił o półtorarocznym oczekiwaniu na operację przepukliny. "Tak wygląda dziś publiczna opieka zdrowotna na Węgrzech" – stwierdził. Jego żona natomiast czeka na operację kolana. "Lekarz ortopeda powiedział, że będę miała operację za około pięć lat. Mogę też zrobić to prywatnie, oczywiście za trzy miliony forintów".
Podczas demonstracji przemawiali również aktywiści Lili Pankotai i Nóra Rainer-Micsinyei Pankotai, a duchowny Gábor Iványi skierował do protestujących orędzie.
Podsumowując zgromadzenie, Ákos Hadházy stwierdził, że władze próbują powstrzymać tych, którzy sprawiają kłopoty, zarzucając im brak miłości do ojczyzny. "Władze lubią problemy, ale boją się pokojowych, zdeterminowanych mas" – powiedział. Dodał, że protesty mogą zakończyć się na dwa sposoby: albo ludzie zaakceptują decyzje rządu, albo demonstrantów będzie coraz więcej.
Niezależny eurodeputowany wezwał również do blokady mostu w przyszłym tygodniu. Obecny protest ma trwać 24 godziny i potrwać do środy.