Tysiące ludzi ponownie zebrało się na Moście Elżbiety w Budapeszcie, aby wyrazić swój sprzeciw wobec wielu decyzji rządu Orbána. Demonstranci wypowiadali się przeciwko nowelizacji ustawy o prawie do zgromadzeń i wyrażali poparcie dla Ukrainy.
Protestujący po raz kolejny zablokowali Most Elżbiety w Budapeszcie. To już czwarty raz, gdy tysiące ludzi protestowało przeciwko ograniczeniu prawa do zgromadzeń i zakazowi parady równości, w odpowiedzi na apel posła Ákosa Hadházy'ego.
Sama demonstracja wykraczała poza obronę parady równości. Wiele osób - w rozmowie z Euronews - wyrażało swoje niezadowolenie z rządów Viktora Orbána. Reporterzy rozmawiali także z grupą ludzi, którzy wyrażali swoje poparcie dla walczącej z rosyjską agresją Ukrainy.
Pierwotnie most miał być okupowany przez dwadzieścia cztery godziny, ale władze nie wyraziły na to zgody. Demonstracja trwała dwanaście godzin, do czwartej nad ranem.
"Dlatego tu jesteśmy, żeby nie odebrano nam naszych praw, żeby wycofano poprawkę do ustawy o zgromadzeniach. Ludzie są istotami społecznymi. Jeśli jest nas dwóch, to na Węgrzech jest to zgromadzenie i musi być zarejestrowane. Jeśli nawet to zostanie nam odebrane, nasza wolność się skończy" - tłumaczył jeden z uczestników.
"Najważniejsze jest pokazanie, że tu jesteśmy, że się nie poddamy, że nie będziemy tolerować upokorzeń, że staniemy w swojej obronie" - dodał inny uczestnik antyrządowego protestu.
Demonstrację na rzecz prawa do zgromadzeń zorganizowano również w Miszkolcu, wzywając ludzi, którzy nie mogli przyjechać do Budapesztu, do obrony podstawowego prawa do zgromadzeń.
W ubiegły piątek premier Viktor Orbán powiedział w porannym programie radia Kossuth, że zostanie wprowadzona poprawka do ustawy, która "spróbuje uwzględnić prawa osób, które nie demonstrują". Dodał, że "ważne jest, aby mieć wolność zgromadzeń, ponieważ dobrze jest, jeśli każdy może wyrazić swoją opinię, nawet w mocny sposób, ale nie jest normalne, że tysiące lub dziesiątki tysięcy ludzi utknęło w korku w Budapeszcie i nie mogą wykonywać swojej pracy, ponieważ kilkaset osób zdecydowało się zablokować drogi i mosty".
Wielu z protestujących na Moście Elżbiety to młodzi studenci, ale byli też weterani protestu: Zsófia Pitmann i Gábor Tajta zorganizowali piknik, podobnie jak w 1990 roku, podczas blokady taksówek.
"Całkowicie zgadzamy się ze wszystkimi, którzy tu są i chcemy wnieść swój własny wkład" - mówili.
Grupy, które oderwały się od głównej demonstracji, próbowały również zablokować wieczorem mosty Wolności i Petőfi.
Most Wolności był przez pewien czas okupowany. Tutaj policja najpierw wycofała się z mostu, a po chwili zaczęła wypychać protestujących na chodnik. Wkrótce potem samochody i tramwaje ponownie ruszyły.
Protestujący nie dostali się na most Petőfi, ale ruch został na chwilę zablokowany. Funkcjonariusze policji zatrzymywali osoby, które próbowały zablokować przeprawę. Według Telex, będą oni ścigani za wykroczenia drogowe i nadużywanie prawa do zgromadzeń.