Trzy główne formacje polityczne w Niemczech CDU/CSU i SPD uzgodniły wspólną umowę koalicyjną. Porozumienie otwiera drogę do nowego przywództwa po miesiącach politycznej niepewności.
Zgodnie z przewidywaniami nowym kanclerzem zostanie Friedrich Merz. Zastąpi na tym stanowisku Olafa Scholza, lidera centroprawicowej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU).
Przewodniczący CDU skomentował osiągnięte porozumienie koalicyjne w mediach społecznościowych. W swoim wpisie podkreślił znaczenie umowy dla Niemiec i Europy.
"Przedstawiona teraz umowa koalicyjna jest silnym i wyraźnym sygnałem – dla obywatelek i obywateli naszego kraju, ale także dla naszych partnerów w Europie: Niemcy otrzymają zdolny do działania i silny rząd."
Rozmowy koalicyjne trwały od 13 marca - po przedterminowych wyborach z 23 lutego.
Centroprawicowa CDU i jej siostrzana partia CSU osiągnęły porozumienie koalicyjne z centrolewicową SPD. Umowę planują przedstawić w środę po południu.
Konserwatywne i centrolewicowe partie w Niemczech doszły do porozumienia po tygodniach negocjacji. Otwiera to drogę do nowego przywództwa w największej gospodarce Europy po miesiącach politycznego zawieszenia.
Blok Unii pod przewodnictwem Merza uzyskał najlepszy wynik w lutowych wyborach federalnych. Merz zwrócił się do Socjaldemokratów, centrolewicowej partii Scholza, aby utworzyć koalicję z większością parlamentarną.
Harmonogram polityczny
Do oficjalnego wyboru Merza na stanowisko kanclerza potrzeba jednak jeszcze czasu. Prawdopodobnie nastąpi to na początku maja.
Wcześniej umowa koalicyjna musi zostać zatwierdzona w głosowaniu członków SPD oraz na zjeździe CDU pod przewodnictwem Merza. Szczegóły porozumienia nie zostały na razie upublicznione.
W zeszłym miesiącu obie strony przeforsowały w parlamencie plany umożliwiające zwiększenie wydatków na obronę. Dokonano tego poprzez poluzowanie surowych zasad zadłużania i utworzenie ogromnego funduszu infrastrukturalnego, który ma pobudzić gospodarkę.
Dla Merza oznaczało to zmianę stanowiska. Jego partia przed wyborami wypowiadała się przeciwko zaciąganiu nowych długów, nie wykluczając jednak całkowicie przyszłych zmian w samodzielnie narzuconym "hamulcu zadłużenia".
Lutowe wybory odbyły się siedem miesięcy wcześniej niż planowano. Powodem był rozpad niepopularnej koalicji "świateł drogowych" Scholza w listopadzie. Doszło do niego po trzech latach kadencji naznaczonej wewnętrznymi konfliktami i powszechnym niezadowoleniem.
Presja z zagranicy i wewnątrz kraju
Zawirowania rynkowe wywołane ogłoszeniem przez prezydenta USA Donalda Trumpa ceł zwiększyły presję na Unię Merza i Socjaldemokratów. Przyspieszyło to prowadzenie rozmów koalicyjnych.
Cła grożą pogłębieniem problemów niemieckiej gospodarki nastawionej na eksport, która kurczy się od dwóch lat. Generowanie wzrostu będzie kluczowym zadaniem nowego rządu.
Rosnące wątpliwości co do zaangażowania USA wobec europejskich sojuszników wpłynęły również na decyzję przyszłej koalicji o umożliwieniu większych wydatków na obronę.
Merz powiedział w zeszłym miesiącu, że Niemcy i Europa muszą szybko wzmocnić swoje zdolności obronne. Stwierdził, że "cokolwiek będzie konieczne" musi teraz dotyczyć również obrony.
Kolejnym czynnikiem przyspieszającym osiągnięcie porozumienia był spadek poparcia dla Unii w sondażach. Jej wyniki wyborcze słabły, podczas gdy skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD), która zajęła mocne drugie miejsce w lutym, zyskiwała w miarę utrzymywania się politycznej próżni.
Nowa koalicja łączy tradycyjnie duże partie powojennych Niemiec. Wynik wyborczy Unii w lutym był jednak niezbyt imponujący. Z kolei Socjaldemokraci uzyskali najgorszy rezultat w wyborach krajowych od zakończenia wojny.
Łącznie przypada im 328 miejsc w 630-osobowej izbie niższej parlamentu - Bundestagu.