Newsletter Biuletyny informacyjne Events Wydarzenia Podcasty Filmy Africanews
Loader
Śledź nas
Reklama

Celia Paul. Artystka, która maluje w ciszy

Celia Paul
Celia Paul Prawo autorskie  Gautier DeBlonde
Prawo autorskie Gautier DeBlonde
Przez Marcelina Burzec
Opublikowano dnia
Udostępnij
Udostępnij Close Button
Skopiuj/wklej poniższy link do osadzenia wideo z artykułu: Copy to clipboard Skopiowane

Autoportrecistka Celia Paul w rozmowie z Euronews Culture opowiada o obecności ciszy i spokoju w jej obrazach, czułości, duchowości i malowaniu osób, które kocha najbardziej.

Spotykamy się z malarką Celią Paul w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, gdzie niedawno otwarto nową wystawę czasową „Kwestia kobieca 1550–2025”. Postanowiliśmy porozmawiać w sali muzeum, w której wisi jej obraz „Duch dziewczynki z jajkiem”.

W marcu 2025 roku „New York Review of Books” opublikował jej esej „Malując siebie”, w którym artystka zgłębia temat kobiecego spojrzenia, konstruowanie tożsamości poprzez twórczość oraz sposób, w jaki kobiety są postrzegane i przedstawiane w kulturze oraz sztuce.

Ponieważ była modelką i muzą artystów płci męskiej i zdobyła się też na odwagę, by zacząć malować siebie, zadaliśmy Celii Paul pytania o jej perspektywę na własną biografię i najważniejsze relacje w jej życiu.

Euronews Culture: "Kim jesteś?" - to pytanie, na które łatwo ci odpowiedzieć?

Celia Paul: Mogę po prostu powiedzieć, że jestem Celią Paul. Oczywiście, że jestem malarką, absolutnie. Maluję praktycznie każdego dnia mojego życia odkąd skończyłam 15 lat. Wszystko inne jest dla mnie drugorzędne.

Jesteś swoją własną muzą?

Oczywiście. To znaczy... "muza" stało się takim wyświechtanym słowem, ale maluję siebie, ale także innych ludzi, których znam.

Czy trudno jest malować siebie? I jednocześnie, być może, usłyszeć krytykę?

Cóż, krytyka nigdy mnie nie obchodziła, bo po prostu nie może. Ale zawsze kwestionuję siebie. Minęło dużo czasu, zanim nauczyłam się malować siebie. Potrafiłam malować innych, których dobrze znałam, ale siebie nie potrafiłam namalować, dopóki nie byłam dużo starsza.

Widać to we wszystkich wspaniałych portretach. Jeśli artysta kocha osobę, którą portretuje, dzieje się coś innego.
Celia Paul
malarka

Dlaczego?

Myślę, że to po części kwestia powierzchni lustra. Trzeba być bardzo nieruchomym przed taflą. Kiedy maluje się innych ludzi, zawsze są w lekkim ruchu i mogą odwracać głowę. Patrząc w lustro, nie można tego robić, więc jest w tym jakiś rodzaj napięcia. Ale kiedy dojrzałam, zaczęłam odwoływać się do zdjęć i obrazów ze mną, i w ten sposób zyskałam zewnętrzny ogląd na siebie, co było łatwiejsze i w jakiś sposób bardziej zgodne z tym, co czuję w środku.

Jaka więc była Celia zanim odważyła się zacząć malować siebie, a jaka później?

Byłam dzieckiem, więc byłam inna. Urodziłam się w Indiach. Moi rodzice byli misjonarzami chrześcijańskimi. A kiedy wróciliśmy do Anglii, gdy miałam pięć lat, mój ojciec został przywódcą ewangelickiej wspólnoty chrześcijańskiej w najpiękniejszej części Anglii, w West Country, tuż nad morzem. We wczesnej młodości natura stawała się dla mnie coraz ważniejsza. Moje pierwsze obrazy przedstawiały piękno natury, nie pejzaże, ale kwiaty i przedmioty, które znajdowałam i z których tworzyłam coś w rodzaju martwej natury. I to właśnie to zaprowadziło mnie do Slade [Akademia Sztuk Pięknych na University College London - przyp. red.], gdy miałam zaledwie 16 lat. Przeprowadziłam się więc z bardzo odległej części Devon do centrum Londynu w wieku 16 lat, gdzie byłam bardzo samotna. I przeszłam od pracy z naturą do pracy z ludźmi, ponieważ nacisk kładziono na rysunek natury, na akt. I tak zaczęłam interesować się malowaniem ludzi.

Celia Paul na tle swojego obrazu, który można oglądać do 3.05.2026 r. w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
Celia Paul na tle swojego obrazu, który można oglądać do 3.05.2026 r. w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Euronews / fot. Paweł Głogowski

Ale moim pierwszym prawdziwym przełomem było malowanie mojej matki. Zaczęła pozować dla mnie, gdy miałam 17 lat i zdałam sobie sprawę, że to jest mój temat, moja matka jest moim tematem. I pozowała mi dwa razy w tygodniu przez 30 lat, aż w końcu była za stara, żeby pokonać 80 schodów na górę do mojej pracowni.

Co najbardziej interesowało cię w twojej matce?

Myślę, że kluczowe jest, aby malować to, co ma dla artysty znaczenie. Jeśli nie masz czegoś ważnego do wyrażenia, to nie ma sensu malować. A osobą, która była dla mnie najważniejsza, była moja matka. Myślę, że widać to we wszystkich wspaniałych portretach. Jeśli artysta kocha osobę, którą portretuje, dzieje się coś innego. Widać to na przykład na obrazach Rembrandta przedstawiających jego matkę. I zależało mi na takiej intensywności.

Za każdym razem, gdy biorę pędzel i maluję, czuję się, jakbym przeżywała kryzys. To kwestia życia i śmierci.
Celia Paul
malarka

Czy w swoich obrazach umieszczasz również romantyczną miłość?

Ostatnio tak. Ale wcześniej... Byłam jedną z pięciu sióstr, więc malowałam je, a szczególnie moją młodszą siostrę, Kate. Ale kiedy malowałam tematy związane z romantyczną miłością, nie malowałam ze swojego życia. Malowałam albo z obrazów, o których dużo myślałam, jest obraz Giorgione zatytułowany "La Tempesta", który jest prawdopodobnie jednym z najbardziej romantycznych obrazów między mężczyzną a kobietą. A potem malowałam z fotografii... [to, co było - przyp red.] między mną, kiedy byłam młoda, a moim kochankiem Lucianem Freudem, którego poznałam, gdy miałam 18 lat w Slade School of Art, był korepetytorem, miał 55 lat. Miałam z nim bardzo długi związek, i na początku byłam w nim bardzo zakochana.

Obraz Celii Paul "Lucian and Me" (2019)
Obraz Celii Paul "Lucian and Me" (2019) dzięki uprzejmości Celii Paul oraz Victorii Miro

Czego dowiadujesz się o sobie podczas malowania?

Za każdym razem, gdy biorę pędzel i maluję, czuję się, jakbym przeżywała kryzys. To kwestia życia i śmierci.

Pociąga mnie cisza w obrazie lub dziele sztuki. To jest cecha, której szukam. I piękno.
Celia Paul
malarka

Dlaczego więc warto?

Żeby spróbować nabrać trochę intensywności, spróbować uchwycić upływający moment. Czas to coś niezwykłego. Od samego początku towarzyszyło mi poczucie, jak sądzę, życia i śmierci. Myślę, że to wynika z dorastania w religijnej rodzinie, z poczucia, że… to życie nie będzie trwało wiecznie.

Czy czujesz, że jesteś teraz także osobą religijną?

To takie trudne pytanie. Wolę słowo uduchowiona. Chodzi mi o to, że jedyne, co się dla mnie liczy w sztuce, tak naprawdę, to duchowość. Pociąga mnie cisza w obrazie lub dziele sztuki. To jest cecha, której szukam. I piękno.

Zaczęłam więc dużo myśleć o żałobie w całej mojej pracy i o przeszłości. Ale myślę, że stopniowo odchodzę od tego i chcę skupić się na czymś bardziej czułym
Celia Paul
malarka

Co najbardziej podoba ci się w twoich obrazach?

Myślę, że musi istnieć prawdziwa emocja, którą dość trudno zdefiniować, ale można rozpoznać, kiedy coś jest fałszywe. Nie chodzi mi o to, czy zostało to stworzone przez sztuczną inteligencję, ale o to, czy uczucie jest fałszywe i czy dana osoba nie musiała namalować tego obrazu. Naprawdę można wyczuć, czy dzieło sztuki ma jakąś potrzebę, a tego właśnie szukam.

Celia Paul pokazuje Euronews Culture obraz z wystawy MSN, który najbardziej do niej przemówił.
Celia Paul pokazuje Euronews Culture obraz z wystawy MSN, który najbardziej do niej przemówił. Euronews / fot. Paweł Głogowski

A jakie uczucie towarzyszy ci, gdy patrzysz na swoje obrazy z przeszłości?

Zawsze staram się spędzać dużo czasu, myśląc o tym, w jakim momencie życia jestem, co jest dla mnie teraz ważne. I to się cały czas zmienia. Trzy lata temu zmarł mój mąż, Steven Kupfer, i wiele z mojej późniejszej pracy skupiło się na żałobie, ponieważ w ciągu kilku lat zmarł Lucian Freud, zmarła moja matka i zmarł Steven, a te trzy osoby były dla mnie niezwykle ważne. Zaczęłam więc dużo myśleć o żałobie w całej mojej pracy i o przeszłości. Ale myślę, że stopniowo odchodzę od tego i chcę skupić się na czymś bardziej czułym.

Po kilku latach, czy widzisz żałobę inaczej?

Cóż, myślę, że każdy, kto doświadczył żałoby, wie, że przychodzi ona falami i że tak naprawdę nic później nie jest już takie samo. Ale w dziwny sposób poczułam się bardzo wyzwolona, ​​bo teraz jestem zupełnie sama. I tak naprawdę to niesamowicie ekscytujące być samą. Mogę robić, co chcę i kiedy chcę. A moja praca staje się coraz silniejsza, większa i bardziej odważna. Tak bardzo tęsknię za powrotem do studia w trakcie naszej rozmowy (uśmiech).

Moja pracownia jest w moim mieszkaniu, jest przy jednej z najgłośniejszych ulic w Londynie, ale jakoś moje studio ma tę niezwykłą ciszę, dzięki wszystkim ludziom, którzy pozowali dla mnie w ciszy.
Celia Paul
malarka

Powiedziałaś mi też przed wywiadem, że nie wychodzisz zbyt często, nie podróżujesz zbyt wiele. Spokój odnajdujesz w swoim domu, w swojej pracowni?

Tak, pracuję w tej samej pracowni w Bloomsbury, tuż przy British Museum. Ma widok na dziedziniec British Museum. Jestem tam odkąd skończyłam 22 lata. Myślę, że nie mogłabym pracować gdzie indziej w ten sam sposób. Ulica, przy której mieszkam, bo moja pracownia jest w moim mieszkaniu, jest przy jednej z najgłośniejszych ulic w Londynie, ale jakoś moje studio ma tę niezwykłą ciszę, dzięki wszystkim ludziom, którzy pozowali dla mnie w ciszy. Bo ja zawsze maluję w ciszy. I przez ilość czasu, który spędziłam sama na rozmyślaniu. Myślę, że od dziecka zawsze miałam tę cechę spokoju, nawet gdy byłam bardzo mała, jako dziecko w ogrodzie w Indiach. Siedziałam godzinami bez ruchu, co jest dość dziwne dla dziecka, bo dzieci zazwyczaj są bardzo żywe, ale ja taka nie byłam.

Czy w środku również jesteś spokojna, czy też panuje tam chaos?

Nie, jestem osobą pełną niepokoju, dużo się martwię, głównie o moje malarstwo. Nie uważam się za osobę chaotyczną, jestem bardzo skrupulatna w myśleniu i dużo czytam, a moja praca w dużej mierze opiera się na ideach.

Powiedzmy przez minutę o wystawie, na której jesteśmy. To wystawa w Warszawie i jest ona wyjątkowa. Są na niej dzieła wyłącznie kobiet-artystek. Jak czujesz się, widząc swój obraz pośród tych wszystkich dzieł niesamowitych artystek, i ty też tu jesteś?

Szczególnie uderza mnie to, że o każde dzieło sztuki tutaj trzeba było walczyć. Artystka musi naprawdę walczyć o swoją wolność w zupełnie inny sposób niż artysta. Nadal istnieje to oczekiwanie, że kobieta powinna być opiekunką, wsparciem, mieć dany status czy powołanie, więc każda kobieta, która stworzyła tu dzieło sztuki, musiała walczyć o swoją przestrzeń.

Dziękuję bardzo.

Celia Paul w pracowni maluje portret.
Celia Paul w pracowni maluje portret. Gautier DeBlonde

Obraz Celii Paul można zobaczyć na wystawie w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.

Video editor • Pawel Glogowski

Przejdź do skrótów dostępności
Udostępnij

Czytaj Więcej

Dom Hansenów. Poetycka idea Formy Otwartej

Wystawa o Chopinie i Sand w Warszawie: muzyka, sztuka i przyjaźń

Pies, plaża i koniec świata: Ostatnie dni wakacji, które nie chcą się skończyć