Gwiazdy Marvela – Mark Ruffalo, Pedro Pascal, Marisa Tomei, Tatiana Maslany – i były dyrektor Disneya Michael Eisner protestują przeciwko zawieszeniu Jimmy'ego Kimmela. To odpowiedź na wezwania do bojkotu koncernu i anulowania subskrypcji jego platform.
Donald Trump złożył hołd Charliemu Kirkowi podczas wczorajszego nabożeństwa upamiętniającego prawicowego aktywistę, pośmiertnie przyznając Kirkowi Prezydencki Medal Wolności i wykorzystując swoje przemówienie do ataku w swoich przeciwników politycznych.
Zgodnie z obawami, że Trump i jego zaplecze upolitycznią śmierć Kirka, prezydent USA poświęcił czas, by uderzyć w reakcje na odwołanie Jimmy'ego Kimmela Live podczas nabożeństwa na stadionie State Farm w Glendale.
Trump powiedział, że jedną z kluczowych różnic między nim a Kirkiem było to, że Kirk "nie nienawidził swoich przeciwników".
"Chciał dla nich jak najlepiej. W tym miejscu nie zgadzałem się z Charliem" - powiedział Trump, dodając: "Nienawidzę moich przeciwników i nie chcę dla nich jak najlepiej".
Choć tego rodzaju komentarze ze strony przywódcy "wolnego" świata mogą wydawać się niepokojące, nie są zaskakujące w przypadku Trumpa, który wielokrotnie aprobował decyzję o odwołaniu programu Jimmy'ego Kimmela za wypowiedzi gospodarza nocnego show na temat zabójstwa Kirka.
Podczas swojego programu Kimmel skrytykował to, co nazwał "gangiem MAGA", za "desperacką próbę przedstawienia tego dzieciaka, który zamordował Charliego Kirka, jako kogoś innego niż jednego z nich oraz robienie wszystkiego, co w ich mocy, aby zdobyć punkty polityczne".
Przewodniczący FCC Brendan Carr nazwał komentarze Kimmela "naprawdę chorymi" i zasugerował działania regulacyjne przeciwko sieci i Disneyowi, ostrzegając, że "możemy to zrobić w łatwy sposób lub możemy to zrobić w trudny sposób".
Trump opisał zawieszenie Kimmela jako "wspaniałą wiadomość dla Ameryki" i skrytykował innych gospodarzy, Jimmy'ego Fallona i Setha Meyersa, nazywając ich "dwoma totalnymi przegranymi" i wezwał ich do bycia następnymi do przeprowadzenia cięć.
Odkąd program Jimmy Kimmel Live! został wycofany z sieci ABC, ogromna liczba wybitnych twórców potępiła tę decyzję, wyrażając obawy dotyczące zagrożenia wolności słowa i rozprzestrzeniania się cenzury w Ameryce.
Gwiazdy i inni gospodarze talk show zajęli stanowisko, potępiając zawieszenie. Część oburzenia doprowadziła wielu do bojkotu Disneya, który nabył ABC w 1996 roku - a także jest właścicielem Fox Entertainment, ESPN, National Geographic, FX i Hulu.
Rzeczywiście, wiele osób anuluje swoje subskrypcje Disneya, aby okazać wsparcie Kimmelowi. Według ITM, od 21 września akcje Disneya spadły o ponad 2 procent - szacunkowo 4,4 miliarda dolarów - od czasu zawieszenia Kimmela.
Liczba ta wydaje się rosnąć, ponieważ użytkownicy mediów społecznościowych wzywają swoich zwolenników do anulowania subskrypcji - z #CancelDisneyPlus trendem na X.
Disney jest również właścicielem flagowych IP, takich jak Marvel, Star Wars i Pixar - dlatego też znaczące jest, że kilka gwiazd Marvela również wypowiedziało się przeciwko a niektórzy poparli bojkot studia i jego spółek zależnych.
Mark Ruffalo, który gra Bruce'a Bannera / Hulka w MCU od 2012 roku, podzielił się raportem wskazującym, że akcje Disneya spadły o 7 procent po zawieszeniu Kimmela.
"Spadną znacznie bardziej, jeśli odwołają jego program" - zauważył Ruffalo. "Disney nie chce być tym, który zepsuł Amerykę".
Wszechobecny Pedro Pascal, który niedawno wystąpił jako Mister Fantastic w filmie Fantastyczna Czwórka: Pierwsze Kroki i podobno ma odegrać znaczącą rolę w nadchodzącym filmie Avengers: Doomsday, napisał na Instagramie: "Stoję z tobą Jimmy Kimmel Live!". Dodał: "W obronie wolności słowa" i "w obronie demokracji".
Marisa Tomei, która grała ciotkę May u boku Toma Hollanda w serii Spider-Man, ponownie opublikowała wezwanie do "rezygnacji z subskrypcji i bojkotu" platform pod parasolem Walt Disney Company, podczas gdy Tatiana Maslany, która gra She-Hulk, wezwała swoich obserwujących na Instagramie do "anulowania subskrypcji Disney+, Hulu, ESPN!".
Do twórców związanych z Marvelem dołączył pisarz Andor Dan Gilroy, który napisał gościnną kolumnę w Deadline, potępiając "jadowite zło" i rządowe "oblężenie", oraz były dyrektor generalny Disneya Michael Eisner, który potępił posunięcie polegające na wycofaniu Jimmy Kimmel Live! jako sygnał słabego przywództwa w Disneyu.
"Gdzie podziało się całe przywództwo? Jeśli nie rektorzy uniwersytetów, partnerzy zarządzający firmami prawniczymi i dyrektorzy generalni korporacji sprzeciwiający się tyranom, to kto stanie w obronie pierwszej poprawki?" - napisał Eisner na X.
W innym miejscu Damon Lindelof, twórca serialu ABC Lost, wyraził swoje poparcie dla Kimmela na Instagramie, pisząc, że jest "zszokowany, zasmucony i rozwścieczony" tą wiadomością. Nagrodzony Emmy scenarzysta i producent powiedział, że jeśli zawieszenie nie zostanie zniesione, "nie może z czystym sumieniem pracować dla firmy, która je nałożyła".
Presja na Disneya nadal rośnie, ponieważ oświadczenie podpisane przez ponad 600 celebrytów jest dalej rozpowszechniane.
Oświadczenie brzmi następująco: "To mroczny czas dla komików, a co za tym idzie - dla wszystkich Amerykanów. Każda kultura potrzebuje humoru. W ten sposób leczymy się i łączymy ze sobą. Zabierzcie to, a pozostanie strach, cisza i ponura egzystencja".
"Kiedy rząd atakuje jednego z nas, atakuje nas wszystkich" - czytamy dalej w oświadczeniu. "Uderzają w serce naszego wspólnego człowieczeństwa. Odbierają podstawowe prawo, na które zasługuje każda osoba: prawo do swobodnej wypowiedzi, odważnego zadawania pytań i głośnego śmiechu. Ten podwójny standard - w którym rządzący mogą krytykować i wyśmiewać bez konsekwencji, ale uciszają tych, którzy czynią to samo w zamian - jest oburzający i niezgodny z prawem".
Choć wciąż istnieje możliwość, że Disney i Jimmy Kimmel podpiszą porozumienie prowadzące do powrotu "Jimmy Kimmel Live!" na antenę, rosnące wezwania do bojkotu platform firmy mogą spowodować znaczne straty finansowe, nie wspominając o dalszym pogorszeniu reputacji koncernu.
Biorąc pod uwagę, że Trump nadal wykorzystuje aparat rządu federalnego do wywierania presji na firmy, aby przekształciły krajobraz medialny, nadszedł czas, aby firmy medialne posłuchały rady byłego prezydenta Baracka Obamy, który napisał w następstwie odwołania Kimmela: "Po latach narzekania na 'cancel culture', obecna administracja przeniosła ją na nowy i niebezpieczny poziom, rutynowo grożąc działaniami regulacyjnymi przeciwko firmom medialnym, chyba że nałożą kaganiec lub zwolnią reporterów i komentatorów, których nie lubi".
Dodał: "Jest to dokładnie ten rodzaj przymusu rządowego, któremu miała zapobiegać pierwsza poprawka [red.: do Konstytucji Stanów Zjednoczonych], a firmy medialne muszą zacząć się bronić, a nie kapitulować".