Newsletter Biuletyny informacyjne Events Wydarzenia Podcasty Filmy Africanews
Loader
Śledź nas
Reklama

Wywiad z Berlinale 2025: "Honey Bunch" - Dekonstrukcja miłości i oddania w ciemności

Twórcy filmu Madeleine Sims-Fewer i Dusty Mancinelli, kadr z filmu "Honey Bunch".
Twórcy filmu Madeleine Sims-Fewer i Dusty Mancinelli, kadr z filmu "Honey Bunch". Prawo autorskie  © Cat People, 2024
Prawo autorskie © Cat People, 2024
Przez David Mouriquand
Opublikowano dnia
Podziel się tym artykułem
Podziel się tym artykułem Close Button

Co byś zrobił dla miłości? Usiedliśmy z kanadyjskimi filmowcami Madeleine Sims-Fewer i Dusty Mancinellim, aby porozmawiać o ich kontynuacji "Violation" z 2020 roku - "Honey Bunch", nawiedzonej i dziwnie czułej dekonstrukcji wszystkich rzeczy, które uważamy za miłość i oddanie.

REKLAMA

Reżyserzy filmu Violation, a obecnie partnerzy życiowi Madeleine Sims-Fewer i Dusty Mancinelli, prezentują na tegorocznym festiwalu Berlinale swój drugi film fabularny Honey Bunch.

Po krwawym i nieubłaganie przerażającym debiucie filmowym kanadyjscy filmowcy celowo złagodzili gore i skupili się na miłości. Ale to nie znaczy, że Honey Bunch jest komedią romantyczną.

Akcja filmu rozgrywa się w latach 70. Grace Głowicki gra Dianę, młodą kobietę próbującą poskładać swoje fragmentaryczne wspomnienia po zapadnięciu w śpiączkę. Jej mąż, Homer, grany przez Bena Petrie, zawozi ją do odległej kliniki specjalizującej się w najnowocześniejszych metodach przywracania pamięci. Jednak w miarę postępów terapii medycznej Diana doświadcza nawiedzających ją wizji i nabiera podejrzeń co do prawdziwych intencji Homera. Musi stawić czoła możliwości, że jej powrót do zdrowia może grozić ujawnieniem złowieszczej prawdy o jej małżeństwie.

W Honey Bunch występują również Jason Isaacs i Kate Dickie, a film jest retro-futurystyczną wersją Orfeusza i Eurydyki, która z przerażeniem i czułością dekonstruuje powszechne wyobrażenia o miłości. Przede wszystkim jednak zadaje pytanie: Jak daleko posunąłbyś się, aby być z "Tym Jedynym"? Jeśli coś takiego w ogóle istnieje.

Spotkaliśmy się z Madeleine Sims-Fewer i Dusty Mancinellim, aby porozmawiać o tym, jak filmy z lat 70., takie jak Don't Look Now, ukształtowały ich wizję drugiej epickiej współpracy.

Honey Bunch
Honey Bunch Berlin Film Festival / Cat People

Euronews Culture: Wasz poprzedni film, Violation, był niesamowicie mrocznym filmem o traumie i wykorzystywaniu seksualnym, a to, co uderzyło mnie w Honey Bunch, to to, że chociaż porusza pewną formę przemocy, jest historią miłosną - niemal przeciwieństwem Violation.

Dusty Mancinelli: Masz rację i bez zdradzania szczegółów, Honey Bunch narodziło się z faktu, że Violation było tak mroczne.

Madeleine Sims-Fewer: Oba te filmy są dla nas niezwykle osobiste. Violation poruszało nasze własne traumy i chcieliśmy stworzyć coś, co znów będzie osobiste w przypadku Honey Bunch. Ale także coś, co ludzie będą chcieli obejrzeć ponownie! Ponieważ Violation to nie jest film, który ogląda się ponownie - i słusznie. To trudny film i rozumiemy, kiedy ludzie wychodzą z niego i mówią: „Podobał nam się, ale nigdy więcej go nie obejrzymy”. To trochę wyczerpuje, a my chcieliśmy zrobić coś w naszym kolejnym filmie, co powtórzy, kim jesteśmy, ale także, że mamy poczucie humoru! Nie chcieliśmy być tylko twórcami filmów o traumie, ale chcieliśmy zbadać inną część siebie.

DM: Skończyło się na tym, że zostaliśmy parą i chcieliśmy zbadać nasze przeszłe związki i rozstania — dlaczego nie wyszły, i ideę miłości i zaangażowania.

MS-F: I co tak naprawdę oznacza zobowiązanie się i oddanie komuś. Na początku łatwo jest się zobowiązać, a potem zaczynasz zdawać sobie sprawę, co to naprawdę oznacza — przejść przez wszystkie wzloty i upadki z kimś. Czasami może to być przerażające.

DM: Podobnie jak ta idea jedynej prawdziwej miłości twojego życia — to po prostu nie jest dla nas prawdziwe, a to, czego nauczyliśmy się z wiekiem, to że miłość przypływa i odpływa, i chodzi o odnowienie swojego zobowiązania wobec ukochanej osoby w tych najgorszych momentach związku. I zaakceptowanie swojego partnera takim, jakim był, jaki jest i jaki będzie.

Film porusza temat zaangażowania, ale poprzez żałobę — zadaje uniwersalne pytanie: Co bym zrobił, gdybym cię stracił?

DM: Jest w tym pewien egoizm. Niezdolność do odpuszczenia kogoś, kogo kochasz, jest bardzo egoistyczna i bardzo trudna. Myślę, że wiele osób może się z tym utożsamić, dlatego podróż Homera staje się bardzo interesująca. W końcu uczy się odpuszczać, ale zabiera go to w bardzo skomplikowaną podróż.

MS-F: Ponadto, gdy jesteś z kimś przez naprawdę długi czas, zmieniasz się w trakcie swojego życia. Stajesz się kilkoma różnymi osobami. A jeśli ta osoba obok ciebie nie jest z tobą i oczekuje, że będziesz osobą, którą byłeś na początku — jest w tym pewna metafora z Dianą...

Honey Bunch
Honey Bunch Berlin Film Festival

Bardzo podobały mi się dialogi w tym filmie, zwłaszcza te w samochodzie między główną parą. Jako para filmowców i para w prawdziwym życiu, jak wiele z tych rozmów odbyliście razem?

DM: To jedyny sposób, w którym wiemy, jak cokolwiek napisać - czerpiemy z własnych doświadczeń. Zabawne, że jestem bardziej Dianą niż Homerem!

MS-F: Ja jestem zdecydowanie bardziej Homerem! Czasami, gdy piszemy dialogi, włączam mały dyktafon i improwizuję scenę. Ja jestem Homerem, a Dusty Dianą.

DM: Ostatecznie są to rozmowy, które prowadziliśmy na temat naszego własnego związku, naszych własnych pomysłów na miłość.

MS-F: A Ben i Grace, którzy grają Homera i Dianę, również są parą. Są małżeństwem w prawdziwym życiu i to było dla nas bardzo ważne, ponieważ trzeba uwierzyć w ich związek.

DM: W filmie jest taki moment, scena kolacji na początku... I on patrzy na nią z tak wielką miłością. I to jest prawdziwa miłość, którą widzisz na ekranie. Trudno to zagrać.

MS-F : Rozmawialiśmy z nimi też dużo o związkach i tego typu tematach. Były jeszcze momenty improwizacji i spontaniczności w danej chwili, ale mieliśmy okazję, żeby to wszystko jakoś przećwiczyć.

Honey Bunch
Honey Bunch Berlin Film Festival

Pracujecie też z dwoma brytyjskimi legendami aktorstwa – Jasonem Isaacsem i Kate Dickey – jak doszło do tej współpracy?

MS-F: Obejrzałem film Red Road, kiedy byłem w szkole teatralnej i to był mój ulubiony występ, jaki kiedykolwiek widziałem. Więc Kate była kimś, z kim zawsze chcieliśmy pracować. Udało nam się zdobyć dla niej scenariusz i myślę, że naprawdę spodobało jej się, że ta postać to ktoś, kogo wcześniej nie grała. Gra wiele złowrogich postaci...

Związek jej postaci z mężem jest bardzo wzruszający – z trzech głównych związków w filmie, ten był chyba tym, który najbardziej mnie poruszył.

MS-F: O, to dobrze. Wszystkie trzy związki są całkiem odrębne. Naprawdę cieszę się, że trzymaliśmy się tego, ponieważ były chwile, kiedy była pewna presja, aby usunąć część związku, który cię poruszył.

DM: Podoba mi się w tym to, że każda relacja pozwala różnym odbiorcom nawiązać kontakt z relacją, która z jakiegoś powodu najbardziej do nich przemawia. I wydaje się, że ty nawiązałeś z nią większy kontakt – co może coś o tobie powiedzieć...

Jeszcze tego nie zgłębiłem, ale do tego wrócę. Chciałem zapytać cię o efekty wizualne w tym filmie, które są bardzo retro. I naturalnie tak, ponieważ film rozgrywa się w latach 70. Ale jest ten zielonkawy odcień, który otula film i przyczynia się do tej atmosfery Daphne du Maurier. Czy możesz mi powiedzieć więcej o tej estetyce vintage?

DM: Jesteśmy wielkimi fanami filmów z lat 70. i osadzenie filmu w tej epoce było dla nas naprawdę ważne. Chcieliśmy, aby film sprawiał wrażenie, jakby został faktycznie nakręcony w tamtych czasach, więc przeprowadziliśmy wiele testów i znaleźliśmy prawdziwe obiektywy z tamtego okresu. Więc kręciliśmy obiektywami używanymi w Taksówkarzu, Barry Lyndon – używając tych prawdziwych narzędzi z epoki.

DM: I aby zastosować ograniczenia pod względem technologii, a także ruchów kamery. W rzeczywistości w tym ruchu jest ujęcie z drona i jest zbyt płynne. Więc dodaliśmy do tego trochę wstrząsów, ponieważ w latach 70. można było filmować takie ujęcia tylko z helikoptera.

MS-F: Jest też coś w filmach z lat 70. - Chcieliśmy zrobić taki film, który jest w pewnym sensie pozbawiony gatunku lub połączenie gatunków, które nie musi mocno osadzać się w kategorii horroru. Na przykład Don't Look Now ma w sobie ten głęboki smutek i naprawdę chodzi w nim o eksplorację tej relacji. Ma kilka bardzo słodkich, wzruszających scen, a także sceny, które niepokoją i przerażają.

Honey Bunch
Honey Bunch Berlin Film Festival

Staram się omijać zwroty akcji i ujawnienia, ale film ma również aspekt science-fiction - technologię, która nie pasuje do scenerii lat 70. - i przypomniała mi "Strefę mroku" Roda Serlinga... W szczególności jeden obraz, który przywołał odcinek The Masks...

DM: Fajne nawiązanie. Rozumiem dlaczego, ale Eyes Without A Face i The Elephant Man były dla nas odniesieniami.

MS-F: A wizualizacja, do której się odnosisz - chcieliśmy, aby ta postać była słodka...

DM: Wiedzieliśmy, że chcemy zrobić film gatunkowy, ale jednocześnie odwrócić niektóre tropy do góry nogami. Chcieliśmy wziąć rzeczy, których się spodziewasz i wykorzystać je przeciwko tobie w pewien sposób. Aby wprowadzić widzów w błąd i pomóc nam w ponownym kontekstualizowaniu postaci, co bardzo nas interesuje w całej naszej pracy. I możesz teraz obejrzeć film po raz drugi i przeczytać go zupełnie inaczej, zobaczyć inaczej, ponieważ nie wnosisz żadnego własnego bagażu do interpretacji, dlaczego Homer płacze po drugiej stronie łóżka, na przykład. Czy wydarzy się coś strasznego? Co zrobił? Zdajesz sobie sprawę: Och, on naprawdę przeżywa żałobę.

MS-F: Dobra odpowiedź!

Premiera Honey Bunch odbędzie się na 75. Festiwalu Filmowym w Berlinie, w sekcji specjalnej Berlinale.

Przejdź do skrótów dostępności
Podziel się tym artykułem

Czytaj Więcej

Twórcy ukraińskiego filmu "Bucza": kino to "broń prawdy"

"The Bibi Files": Czy film, który Netanjahu próbował zatrzymać, ma szansę na Oscara?

007 bez broni? Amazon się cofa w sprawie cenzury broni palnej Jamesa Bonda