Newsletter Biuletyny informacyjne Events Wydarzenia Podcasty Filmy Africanews
Loader
Śledź nas
Reklama

Ten problem może dotyczyć każdego. Rozmowa z autorką "Długu. Reportaży spod kreski" A. Gałką-Reczko

Wieczór autorski Aleksandry Gałki-Reczko. Książka "Dług. Reportaże spod kreski" wydana nakładem WYdawnictwa Poznańskiego
Wieczór autorski Aleksandry Gałki-Reczko. Książka "Dług. Reportaże spod kreski" wydana nakładem WYdawnictwa Poznańskiego Prawo autorskie  Euronews / fot. Paweł Głogowski
Prawo autorskie Euronews / fot. Paweł Głogowski
Przez Marcelina Burzec
Opublikowano dnia
Podziel się tym artykułem
Podziel się tym artykułem Close Button

"W Polsce 15 mln Polaków ma jakiś rodzaj zadłużenia. To prawie 50 procent dorosłych obywateli. Wśród nich 2,6 mln ludzi, czyli prawie jedna piąta, to ludzie, którzy nie radzą sobie ze spłatą" - mówi Euronews Aleksandra Gałka-Reczko, autorka książki "Dług. Reportaże spod kreski".

REKLAMA

Euronews: Darzysz bohaterów swojego reportażu, osoby dłużne, wielkim szacunkiem, masz do nich olbrzymią wyrozumiałość. Ale to nie o wyrozumiałości jest Twoja książka. O czym zatem jest?

Aleksandra Gałka-Reczko: To jest książka o byciu pod kreską, o kryzysie zadłużenia. To jest książka o ludziach, którzy mają problemy ze spłatą kredytów i długów. Trzeba zaznaczyć i rozróżnić dwa stany i dwie liczby. W Polsce, według danych Biura Informacji Kredytowej, 15 milionów dorosłych Polaków ma jakiś rodzaj zadłużenia - kredytu czy pożyczki. To jest prawie 50 procent dorosłych obywateli i wydawało mi się, że to ukredytowienie (stosunek osób zapożyczonych do wszystkich dorosłych) to ogromny odsetek. Potem sobie próbowałam to porównywać z innymi krajami i okazuje się, że np. w Stanach Zjednoczonych to jest ponad 80 procent, choć tam ten portfel "produktów pożyczkowych" jest szerszy i różni się od rynku polskiego. W USA, chociażby, powszechne są federalne pożyczki studenckie.

Chcę zastrzec, że nie postrzegam posiadania kredytu czy innej formu długu za coś złego. Nie oceniam tego moralnie. Zauważam tylko, że spośród tych 15 milionów, 2,6 milionów ludzi, czyli prawie jedna piąta, to są ludzie, którzy sobie nie radzą ze spłatą tych kredytów, mają opóźnienia. W większości to im poświęcam tę książkę, choć zdarzają się tam też kredytowi "prymusi".

Euronews: Jakim kluczem dobierałaś swoich bohaterów?

A. G.-R.: Zależało mi, żeby pokazać różne mechanizmy popadania w długi. To jest naprawdę tak szeroki wachlarz, a i tak go nie wyczerpałam. Książka ma dwanaście rozdziałów, a ja mam wciąż bardzo duży niedosyt. Spotkałam się z trzema dziewczynami, które popadły w długi "z miłości". Tłumaczyły, że bardzo chciały być kochane. Zaufały mężczyznom, także świeżo poznanym. Dwie z nich to tak zwane ofiary "oszustów z Tindera". Z różnych powodów nie mogłam pociągnąć tego wątku.

W tym moim kluczu, chodziło jednak o to, żeby żeby pokazać medianę, ludzi nam bliskich, a nie ekstrema. Dlatego też w mojej książce nie znajdzie się historii o łamaniu kości, o ekstremalnych sytuacjach z porwaniami (chociaż rozmawiałam z mieszkanką podwarszawskiej miejscowości , której mąż w latach 90. zniknął na tydzień, został porwany przez wierzycieli działających w półświatku). Chciałam pochylić się nad najczęściej zdarzającymi się, historiami, nie skrajnymi. Co nie oznacza, że perypetie moich bohaterów są nudne czy przewidywalne.

Książka ma dwanaście rozdziałów i każdy z nich pokazuje inny mechanizm popadania w długi. Ta pułapka może czaić się naprawdę wszędzie. Możesz myśleć, że ten problem cię nie dotyczy. Tymczasem... wielu moich bohaterów też tak myślało na początku.
Aleksandra Gałka-Reczko
autorka książki "Dług. Reportaże spod kreski"

Euronews: Dlaczego? To ma być przestroga dla nas?

A. G.-R.: Tak. Książka ma dwanaście rozdziałów i każdy z nich pokazuje inny mechanizm popadania w długi. Ta pułapka może czaić się naprawdę wszędzie. Możesz myśleć, że ten problem cię nie dotyczy. Tymczasem... wielu moich bohaterów też tak myślało na początku.

Euronews: Czego cię nauczyły te historie, które poznałaś?

A. G.-R.: Nigdy nie zakładać, że "wszystko będzie dobrze". I nie chcę tutaj brzmieć jak defetystka, pesymistka. W kwestii finansów lepiej jest jednak tak założyć, a potem miło się dać zaskoczyć. Nawet jeden z moich bohaterów, komornik Robert Damski, zauważył, że Polacy to są strasznie malkontenci. Marudzimy, narzekamy na wszystko, ale w kwestiach finansowych machamy ręką i myślimy, że jakoś to będzie, zakładamy różowe okulary. Nie, raczej powinniśmy odwrócić te proporcje.

Wieczór autorski Aleksandry Gałki-Reczko. "Dług. Reportaże spod kreski" to jej debiut.
Wieczór autorski Aleksandry Gałki-Reczko. "Dług. Reportaże spod kreski" to jej debiut. Euronews / fot. Paweł Głogowski

Euronews: Wspomniałaś komornika. Jest coś w byciu reporterem i byciu blisko swojego bohatera. Jak było ci z tym, że musisz jako reporterka pójść także do drugiej strony, komornika, i jego stronę też zrozumieć?

A. G.-R.: Od początku, już na poziomie pisania konspektu konkursowego, bo książka powstała dzięki stypendium z Wydawnictwa Poznańskiego, już wtedy wiedziałam, że ta książka nie może powstać bez uwzględnienia drugiej perspektywy. I nie zawsze to było możliwe, żeby wysłuchując relacji zadłużonego, udać się do jego wierzyciela. Tymi wierzycielami w przypadku moich bohaterów były różne podmioty, instytucje lub osoby fizyczne. Uznałam, że takim głosem zbiorowym, "wierzycielskim" musi być ktoś, kto zazwyczaj w imieniu tych wierzycieli występuje, czyli komornik właśnie.

Euronews: Do którego bohatera albo bohaterki masz największy sentyment?

A. G.-R.: Szczególnie bliska jest mi Emilia, bo ja też pochodzę z mniejszego miasteczka. Też się przeprowadziłam do Warszawy, zupełnie zmieniając realia. Żona żyranta mnie ujęła swoją delikatnością połączoną z wojowniczością. Tymi dwiema, skrajnie różnymi postawami. Rozdział o niej napisałem najszybciej. Od razu wiedziałam, o czym naprawdę jest ta historia - o współzadłużeniu, o walce z długiem, ale i walce o bliską osobę, która znalazła się w sytuacji granicznej, wręcz czasami na styku życia i śmierci.

"Dług. Reportaże spod kreski" Aleksandry Gałki-Reczko
"Dług. Reportaże spod kreski" Aleksandry Gałki-Reczko Wydawnictwo Poznańskie

Fragment reportażu Aleksandry Gałki-Reczko "Dług. Reportaże spod kreski", wydanego nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.

Wszystkie jej problemy zaczęły się w Warszawie. Przyjechała do niej w 2018 roku, po studiach. Stancję znalazła szybko, w mieście czekało już na nią sporo znajomych ze studiów i „szkoły dla kwadratogłowych”.

Miała dwadzieścia sześć lat i właśnie dostała pierwszą pracę, w badaniach klinicznych. Na stanowisku stażystki dostawała 2850 złotych na rękę. Dorabiała, udzielając korepetycji z matematyki, biologii i chemii. Żyło się okej. Nie fantastycznie, po prostu okej. Z ówczesnym chłopakiem odwiedzali znajomych, gotowali w domu, filmy oglądali na kanapie. Do knajpy wychodziło się nie częściej niż dwa razy w miesiącu. Ale już w Poznaniu Emilia się przekonała, że uwielbia „bywać”. Frajdę sprawiało jadanie w restauracjach, spędzanie czasu na mieście. A Warszawa kusiła jeszcze bardziej.

Kiedyś Emilia skrzyknęła dziesięcioro przyjaciół na obiad. Gdy kelner przyniósł rachunek na około 800 złotych, spontanicznie zdecydowała, że sama go zapłaci. Czuła się z tym dobrze. Często się zdarzało to jej „ja zapłacę”, „ja cię podwiozę”, „ja to załatwię”. Zrozumiała to później, na terapii: bała się, że jeśli odmówi, ludzie przestaną ją lubić. Podczas stażu w firmie farmaceutycznej była odpowiedzialna za szkolenie, na które przyjeżdżało trzydziestu kontrolerów badań klinicznych z całej Europy. Poprzedniczka Emilii miała swój system usprawniający organizację: pokrywała koszty z własnej kieszeni. Wykładała pieniądze na posiłki, przekąski serwowane na przerwach kawowych, materiały szkoleniowe. Po zakończeniu projektu otrzymywała zwrot wszystkich wydatków.

Emilia miała wtedy na swoim koncie dokładnie 299,97 złotego. Pewnie mogła powiedzieć menedżerce, że muszą znaleźć inne rozwiązanie – ale nie to rozwiązanie wybrała Emilia. Wpadła w popłoch, wróciła do mieszkania, uruchomiła komputer, wyszukała ranking chwilówek i kliknęła pierwszą ofertę. Wypełniła formularz i po kwadransie na jej koncie pojawiły się cztery tysiące.

– Przeraziło mnie, jak łatwo i szybko poszło. To nie jest prawdziwa gotówka, myślała, to tylko numerki w aplikacji bankowej. Nie dostała pieniędzy, których mogła dotknąć. Ciąg cyferek zamienił się w ciąg innych. Wirtualny charakter pieniądza sprawił, że znacznie później dotarło do niej, że stała się dłużniczką. Nie myślała wtedy o tym, że ktoś właśnie dał jej pieniądze, które za chwilę wyda, a potem będzie musiała zwrócić. Gdy dzisiaj analizuje swoje kroki, nie rozumie, dlaczego zdecydowała się na parabank. Zamroczenie, reklamy w telewizji, wyskakujące okienka na stronach internetowych? Miała zdolność kredytową, miała rodziców, od których mogła pożyczyć te pieniądze, mogła zaciągnąć kredyt w swoim banku, na dużo lepszych warunkach. Nie, zamiast tego wzięła chwilówkę! Miesiąc później dostała awans i podwyżkę. Na koncie zaczęło pojawiać się więcej pieniędzy, co otwi ierało nowe możliwości. Nie przeanalizowała ich. Pensja się rozpłynęła, więc postanowiła zaciągnąć kolejną chwilówkę, na spłatę poprzedniej. To był początek spirali. Nie to okazało się jednak najgorsze. Najgorsze było to, że trwały wakacje. Weszła w tryb imprezowy.

– Ja przejadłam te pieniądze. Ja je po prostu przep*** na przyjemności. Ponad pięćdziesiąt tysięcy.

Euronews objął książkę patronatem medialym.

Przejdź do skrótów dostępności
Podziel się tym artykułem

Czytaj Więcej

Węgierski pisarz László Krasznahorkai zdobył Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury 2025

Książki, literatura i stypendia: poznajemy edukację w Katarze

Oto finałowa szóstka Nagrody Bookera: książki krótkie, ale wyraziste