Armenia i Azerbejdżan od lat 80. toczyły serię wojen o kontrolę nad regionem Górskiego Karabachu. W marcu oba kraje ogłosiły wstępne porozumienie pokojowe, jednak termin jego finalizacji wciąż pozostaje nieznany.
Premier Armenii Nikol Paszynian i prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew spotkają się w czwartek w Abu Zabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, aby omówić kolejne kroki w celu sfinalizowania porozumienia pokojowego, które miałoby zakończyć trwający od lat 80. konflikt między krajami.
Te dwa kraje z południowego Kaukazu od lat toczyły serię wojen o kontrolę nad regionem Górskiego Karabachu. Region ten, niegdyś zamieszkiwany zarówno przez Ormian, jak i Azerów, oderwał się od Azerbejdżanu pod koniec lat 80. przy wsparciu Armenii.
W marcu oba kraje ogłosiły zawarcie wstępnego porozumienia pokojowego, jednak termin finalizacji umowy wciąż pozostaje niepewny. Spotkanie w Abu Zabi będzie pierwszym formalnym dwustronnym szczytem od czasu uzgodnienia wstępnego porozumienia w marcu.
"To szczególnie ważne spotkanie, bo jest to spotkanie dwustronne. W sytuacji, gdy Rosja jest przytłoczona nieudaną inwazją na Ukrainę, można je uznać za wykluczenie Rosji z procesu" - mówi Richard Giragosian, Dyrektor Centrum Studiów Regionalnych, w rozmowie z Euronews.
Ofensywa Azerbejdżanu w 2023 roku doprowadziła do przejęcia pełnej kontroli nad Górskim Karabachem i ucieczki około 100 tys. Ormian z regionu do Armenii. Mimo to oba kraje zawarły porozumienie o zawieszeniu broni, wynegocjowane przy udziale Moskwy. Rosja od lat odgrywała ważną rolę w konflikcie.
"Rozpoczęcie przez Azerbejdżan wojny w 2020 roku i militarne zajęcie Górskiego Karabachu obnażyło słabość polegania na Rosji w kwestii bezpieczeństwa. Powiedziałbym również, że Armenia i Azerbejdżan dążą ironicznie do tego samego celu, czyli do przeciwstawiania się Moskwie i wypychania Rosji z Kaukazu Południowego" powiedział Richard Giragosian w wywiadzie dla Euronews.
"Ważną lekcją z ukraińskiego pola bitwy jest zaskakująca słabość i niekompetencja rosyjskich sił zbrojnych. To istotna lekcja dla wszystkich sąsiadów Rosji" - dodał ekspert.
Niektórzy eksperci twierdzą, że utrata przez Moskwę wpływów w regionie pozostawi pewną próżnię, którą może wykorzystać Turcja.