W wyniku amerykańskich nalotów w Jemenie zginęło co najmniej sześć osób. Jednocześnie Huti twierdzą, że zestrzelili amerykański dron MQ-9 i oskarżają Stany Zjednoczone o eskalację napięcia.
Co najmniej sześć osób zginęło a dwadzieścia sześć zostało rannych w wyniku amerykańskich nalotów przeprowadzonych w pobliżu stolicy Jemenu - Sany – poinformowali bojownicy Huti. Twierdzą oni również, że podczas ataku udało im się zestrzelić amerykański dron typu MQ-9 Reaper.
Naloty są częścią nasilającej się kampanii wojskowej Stanów Zjednoczonych przeciwko bojownikom z Jemenu, którzy atakują statki w Zatoce Adeńskiej.
Władze w Pentagonie nie potwierdziły ostatnich uderzeń.
Według danych przekazanych przez kontrolowany przez Huti jemeński resort zdrowia, w ciągu ostatniego miesiąca w wyniku amerykańskich bombardowań zginęło już ponad sto dwadzieścia osób. Liczby te nie zostały jednak niezależnie zweryfikowane.
W połowie marca Waszyngton wznowił naloty, po tym jak rebelianci zagrozili ponownym atakowaniem izraelskich statków handlowych. Działania te – jak twierdzą Huti – są wyrazem solidarności z Palestyńczykami w Strefie Gazy.
Od listopada 2023 roku do stycznia 2024 roku Huti zaatakowali ponad sto statków handlowych z pomocą rakiet, dronów i łodzi motorowych. W wyniku tych działań zatopiono dwa statki i zginęło co najmniej czterech marynarzy.
Stany Zjednoczone oskarżają Iran o dostarczanie broni rebeliantom, czemu władze w Teheranie stanowczo zaprzeczają. Mimo to broń wyprodukowana w Iranie była wielokrotnie znajdowana zarówno na polach walki jak i w przechwyconych transportach morskich zmierzających do Jemenu – co stanowi naruszenie obowiązującego embarga ONZ na dostawy uzbrojenia.
Według danych Białego Domu, od początku kampanii przeprowadzono ponad dwieście ataków na cele związane z ruchem Huti.