Lider partii CDU, Friedrich Merz, spotkał się z ostrą krytyką za próbę przepchnięcia przez parlament ustawy zaostrzającej prawo migracyjne przy wsparciu skrajnie prawicowej partii AfD.
Bundestag odrzucił drugi opozycyjny projekt zaostrzenia przepisów migracyjnych w Niemczech. Pierwsza propozycja, przyjęta dzięki głosom skrajnie prawicowej partii AfD, wywołała masowe protesty.
Lider opozycji a także główny kandydat do objęcia stanowiska kanclerza po lutowych wyborach w Niemczech, Friedrich Merz, zaproponował projekt ustawy, który m.in. przewidywał odrzucenie zasady łączenia rodzin migrantów oraz zwiększenie uprawnień funkcjonariuszy federalnej policji do przeprowadzania deportacji.
W przeciwieństwie do wniosku przyjętego w środę, projekt ustawy był prawnie wiążący. To oznacza, że wszedłby w życie, gdyby centroprawicowa Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) — kierowana przez Merza — zebrała wystarczającą liczbę głosów i gdyby został przyjęty przez wyższą izbę parlamentu.
Propozycja jednak nie uzyskała wymaganej liczby głosów, a 350 posłów zagłosowało przeciw projektowi ustawy po długiej i napiętej sesji parlamentarniej, w trakcie której parlamentarzyści prowadzili tajne negocjacje i wzajemnie obrzucali się winą.
Jak podają niemieckie media, CDU przedłużyła zaplanowaną sesję, gorączkowo negocjując z Socjaldemokratami kanclerza Niemiec Olafa Scholza (SPD) oraz Zielonymi.
Dyskusje zdawały się nie przynosić rezultatów, a Merz utrzymywał, że jego propozycje muszą zostać wprowadzone, bez względu na to, które ugrupowanie je poprze — co zostało natychmiast odrzucone przez inne partie.
Minister Zielonych, Annalena Baerbock, oskarżyła Merza o brak obrony demokracji ze względu na jego współpracę z AfD.
"Nie trzeba uderzać w ściany za pomocą młota, żeby zburzyć swój dom. Wystarczy wiercić w nich dziury" – powiedziała Baerbock.
Słowa krytyki i protesty
Propozycja, która wzywała Niemcy do odsyłania znacznie większej liczby migrantów na swoich granicach, wywołała masowe protesty oraz rzadkie publiczne potępienie ze strony byłej kanclerz Angeli Merkel, która wcześniej przewodniczyła CDU.
Merkel nazwała decyzję Merza o współpracy z AfD "błędną" i oskarżyła go o złamanie tzw. "zapory ogniowej" przeciwko tej partii — politycznego konsensusu wypracowanego przez inne partie Niemiec, mającego na celu uniemożliwienie skrajnej prawicy zdobycia władzy.
Tysiące osób w całych Niemczech protestowało przeciwko decyzji Merza i perspektywie zdobycia władzy przez AfD, w tym około 10 000 osób zgromadziło się w Fryburgu oraz około 6 000 przed siedzibą CDU w Berlinie.
Lider CDU twierdził, że chce przeforsować swoje propozycje przy wsparciu głosów "demokratycznego centrum", ale że w przypadku braku głosów ze strony innych partii, był gotów zaakceptować głosy od AfD.
Scholz zasugerował, że po ostatnim głosowaniu Merzowi nie można już ufać, jeśli chodzi o unikanie koalicji z AfD. AfD obecnie zajmuje drugie miejsce w sondażach z wynikiem 23%, za CDU, która ma 30%.
Merz stanowczo odrzucił tę sugestię. Wezwał także inne partie do zaakceptowania jego propozycji, które, jak twierdzi, mają na celu powstrzymanie przemocy w Niemczech.
Lider CDU uczynił migrację kluczowym tematem swojej kampanii przed wyborami krajowymi 23 lutego.
Zaostrzył swoją retorykę w tej sprawie po aresztowaniu afgańskiego uchodźcy, który w zeszłym tygodniu śmiertelnie ugodził nożem mężczyznę i dwuletniego chłopca w bawarskim mieście Aschaffenburg.
Incydent ten nastąpił po atakach nożem w Mannheim i Solingen w zeszłym roku, w których podejrzani byli imigrantami z Afganistanu i Syrii, oraz po ataku na jarmark bożonarodzeniowy w Magdeburgu, gdzie podejrzanym jest lekarz urodzony w Arabii Saudyjskiej, ale od lat mieszkający w Niemczech.