Newsletter Biuletyny informacyjne Events Wydarzenia Podcasty Filmy Africanews
Loader
Śledź nas
Reklama

Rok po wezwaniu Draghiego do radykalnych zmian: czy UE spełniła oczekiwania?

Po lewej, były szef EBC Mario Draghi. Po prawej przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Po lewej, były szef EBC Mario Draghi. Po prawej przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Prawo autorskie  EC - Audiovisual Service
Prawo autorskie EC - Audiovisual Service
Przez Paula Soler
Opublikowano dnia
Podziel się tym artykułem
Podziel się tym artykułem Close Button

Czy rok po przełomowym raporcie Mario Draghiego na temat konkurencyjności, który wzywał do "radykalnych zmian", aby nie pozostawać w tyle za USA i Chinami, UE podjęła działania - czy tylko ograniczyła się do deklaracji?

REKLAMA

Nikt nie lubi odgrywać drugoplanowej roli - ale właśnie do takiej pozycji została zdegradowana UE na globalnej scenie wagi ciężkiej. Tak surowo ocenił "wydarzenia", które ukształtowały rok 2025 Mario Draghi, były premier Włoch i były prezes Europejskiego Banku Centralnego.

Chiny nie postrzegają bloku europejskiego jako równego partnera, UE odgrywa jedynie "marginalną" rolę w negocjacjach pokojowych na Ukrainie i stała się niewiele więcej niż widzem setek tysięcy ofiar w Strefie Gazy.

Według Draghiego, blok 27 państw nie może dłużej wierzyć, że jego wielkość gospodarcza automatycznie gwarantuje mu równą pozycję w globalnym handlu i geopolityce. "Ten rok zostanie zapamiętany jako rok, w którym ta iluzja wyparowała" - powiedział w przemówieniu w ubiegły piątek.

"Nasza organizacja polityczna musi dostosować się do wymagań swoich czasów, gdy są one egzystencjalne" - ostrzegł Draghi.

Jego ostrzeżenie nie jest jednak niczym nowym. Już rok temu były przewodniczący Rady UE alarmował o problemie konkurencyjności bloku i wzywał do "radykalnych zmian", aby uniknąć pozostania w tyle za USA i Chinami.

W swoim przełomowym zeszłorocznym raporcie Draghi opisał koniec ery otwartego, opartego na zasadach handlu i wezwał do opracowania nowej strategii przemysłowej UE. Przepis? Mniej regulacji, więcej koordynacji między państwami członkowskimi. Mniej barier na jednolitym rynku, więcej wspólnych projektów inwestycyjnych i głębsza integracja rynków kapitałowych.

Ale co rok później osiągnęła Europa?

Wspólne zaciąganie pożyczek? Wciąż "nie" ze strony konserwatywnych fiskalnie krajów.

Raport Draghiego zdominował rozmowy w Brukseli i poza nią przez wiele miesięcy, szczególnie ze względu na dwa aspekty: 750-800 miliardów euro rocznie potrzebnych do utrzymania globalnej konkurencyjności oraz wezwanie do wspólnego zadłużenia.

We wrześniu ubiegłego roku w raporcie argumentowano, że wspólne zaciąganie pożyczek powinno stać się regularnym narzędziem finansowania europejskiej transformacji cyfrowej i ekologicznej, a także pilnie potrzebnych zdolności obronnych.

W marcu Komisja Europejska odpowiedziała SAFE, programem pożyczkowym zaprojektowanym w celu pozyskania do 150 miliardów euro na rynkach, aby państwa członkowskie mogły wspólnie finansować zakupy obronne. Jednak konserwatywne fiskalnie rządy, takie jak Niemcy i Holandia, nadal sprzeciwiają się wszelkim działaniom przypominającym euroobligacje wyemitowane podczas pandemii Covid-19.

Niektóre z tych tak zwanych "oszczędnych" państw sprzeciwiły się również propozycji Komisji dotyczącej podwojenia długoterminowego budżetu UE - obecnie około 1 biliona euro - do 2028 roku.

"Nie widzimy potrzeby nowych zasobów własnych ani nowych wspólnych pożyczek. Nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch" - powiedziała przedstawicielka Szwecji Jessica Rosencrantz na lipcowym spotkaniu ministrów UE w Brukseli.

Jednak wielu analityków twierdzi, że ogromne inwestycje potrzebne do dozbrojenia Europy i przekształcenia jej w bardziej ekologiczną i cyfrową gospodarkę są dalekie od urzeczywistnienia - i że blok może wkrótce być zmuszony do zbadania nieszablonowych rozwiązań.

"W momencie, gdy gwarant porządku międzynarodowego, Stany Zjednoczone, wycofuje się, nawet zjednoczona Europa będzie nieskuteczna, jeśli nie wesprze swojej potęgi gospodarczej siłą militarną" - powiedział Euronews starszy pracownik Bruegel, Guntram Wolff.

Brakujący element: dekarbonizacja

Paradoksalnie, jednym z głównych pominięć w ostatnim przemówieniu Draghiego był jeden z głównych punktów jego raportu: dekarbonizacja.

Miguel Otero, starszy pracownik Real Instituto Elcano w Madrycie, powiedział, że ten rozdźwięk odzwierciedla rosnącą przepaść między debatą geopolityczną a rzeczywistością wielu Europejczyków - szczególnie w krajach takich jak Hiszpania, gdzie zmiany klimatyczne są coraz bardziej dotkliwe.

"Trump miał duży wpływ na agendę w ciągu ostatniego roku", powiedział Otero Euronews, dodając, że działania na rzecz klimatu pozostają politycznie złożone. Ostrzegł jednak, że "odejście od rzeczywistości, która jest widoczna i wiąże się z ogromnymi kosztami - ponieważ po raz kolejny reagujemy, a nie zapobiegamy - zawsze kończy się drożej".

Europejskie rynki kapitałowe pozostają rozdrobnione

Podobnie jak w całym raporcie Draghiego, przesłanie dotyczące rynków kapitałowych było jasne: im większa integracja, tym lepiej. Jednak wezwania do konsolidacji pozostają długotrwałym żądaniem Brukseli, któremu same państwa członkowskie UE wielokrotnie się opierały.

Wyzwania gospodarcze są oczywiste. Europa stoi w obliczu powiększającej się luki PKB w stosunku do USA, napędzanej wolniejszym wzrostem produktywności i niedoborem innowacji. Draghi szacuje, że zniwelowanie tej luki będzie kosztować od 750 do 800 mld euro rocznie w nadchodzących latach.

Co więcej, Europa obecnie eksportuje swoje oszczędności w celu wzmocnienia baz kapitałowych za granicą, zamiast inwestować w kraju.

Aby temu zaradzić, Komisja przedstawiła propozycje, takie jak plan gotowości obronnej do 2030 r., Unia Oszczędności i Inwestycji oraz Kompas Konkurencyjności. Ale czy UE wprowadziła "radykalną zmianę", której domagał się Draghi? Nie do końca.

"To, co zostało zrobione w tym roku, polegało bardziej na czekaniu na to, co wydarzy się w Waszyngtonie, a następnie reagowaniu, niż na proaktywnym wdrażaniu wielu głównych projektów zawartych w raporcie Draghiego" - powiedział Euronews starszy pracownik Elcano.

Jeśli chodzi o inwestycje, Europa pozostaje daleka od skali działania, o którą apelował Draghi.

"Wspólne zaciąganie pożyczek na wspólne priorytety pozostaje mało prawdopodobne, a ukończenie unii rynków kapitałowych - obecnie przemianowanej na "Unię Oszczędności i Inwestycji" - oznaczałoby rozwiązanie drażliwych politycznie kwestii, które utknęły na lata. Postęp jest zatem w najlepszym razie stopniowy" - powiedział Philipp Jäger z Centrum Jacques'a Delorsa.

Jäger dodał, że UE rozumie swoje problemy i podejmuje działania w celu ich rozwiązania, ale tempo i ambicje są dalekie od "radykalnych" zmian, których wymaga dzisiejszy zmieniający się świat.

Reforma albo "powolna agonia"

"Jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od siebie" - powiedział kiedyś Gandhi. To rada, która nie jest daleka od tej Draghiego.

MFW szacuje, że gdyby UE ograniczyła bariery wewnętrzne do poziomu obserwowanego w USA, wydajność pracy mogłaby wzrosnąć o około 7% w ciągu siedmiu lat.

Analitycy widzą ten sam duży obraz: wzrost agresywnej polityki przemysłowej w USA i Chinach, erozja instytucji wielostronnych i rosnący nacisk na bezpieczeństwo gospodarcze zmieniły zasady globalnej konkurencji. Europa musi się jeszcze dostosować.

"Model wzrostu oparty na dużym uzależnieniu od eksportu i amerykańskiego systemu finansowego stał się bardzo wrażliwy w czasach głębokich tarć transatlantyckich" - powiedział Wolff.

Sygnał alarmowy dla Europy

Globalny handel jest obecnie kształtowany przez geoekonomię, bezpieczeństwo i stabilność łańcucha dostaw. Jednak pomimo nowych umów zawartych w ostatnich latach, UE pozostaje niebezpiecznie zależna od chińskiego importu metali ziem rzadkich. Podpisała również umowę handlową z USA, którą krytycy odrzucają jako kapitulację przed Trumpem.

Dla wielu powrót Trumpa do Białego Domu był nie tylko sygnałem alarmowym, ale także całkowitym resetem globalnego systemu handlowego.

"Niektórzy mieli nadzieję, że agresywna polityka handlowa - a także monetarna i finansowa - administracji Trumpa skłoni kraje UE do reakcji. Tak się jednak nie stało" - powiedział Pierre Jaillet, ekonomista z Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Strategicznych (IRIS).

Wspólne oświadczenie handlowe USA i UE z 21 sierpnia mogło chronić podstawowe interesy europejskich potęg przemysłowych, argumentował, ale daleko mu do prawdziwej strategii UE dla Waszyngtonu.

Andrea Renda, dyrektor ds. badań w CEPS, był jeszcze bardziej bezpośredni: "UE stoi w obliczu potencjalnego szantażu ze strony Waszyngtonu, biorąc pod uwagę potrzebę zapewnienia amerykańskiego wsparcia dla Ukrainy. Ale to nie może być wymówką dla bezczynności. Im dłużej będziemy zwlekać z dywersyfikacją naszych stosunków handlowych i usunięciem barier na jednolitym rynku, tym większe ryzyko, że wpadniemy w tę przepaść".

Jak dotąd UE koncentrowała się głównie na deklaracjach i łagodzeniu obciążeń regulacyjnych, przy mniejszym postępie w zakresie głębszych reform.

"Co najważniejsze, aspekty zarządzania zawarte w raporcie są nadal ignorowane: potrzeba znacznie więcej Europy - i bardziej sprawnego zarządzania, aby w pełni wykorzystać siłę i potencjał Unii" - podsumował Renda.

Przejdź do skrótów dostępności
Podziel się tym artykułem

Czytaj Więcej

Alternatywny scenariusz dla Europy. Jak wyglądałaby Unia Europejska pod wodzą Mario Draghiego?

Draghi: "Europa musi zmienić się z widza w głównego aktora"

Europa zostaje w tyle. "Tempo wdrażania nowych technologii w Europie jest wolniejsze niż w USA"