Newsletter Biuletyny informacyjne Events Wydarzenia Podcasty Filmy Africanews
Loader
Śledź nas
Reklama

Czy Polska powinna przystąpić do strefy euro?

Rzeźba Euro we Frankfurcie w Niemczech.
Rzeźba Euro we Frankfurcie w Niemczech. Prawo autorskie  Copyright 2025 The Associated Press. All rights reserved
Prawo autorskie Copyright 2025 The Associated Press. All rights reserved
Przez Katarzyna Skiba & Olivier Sorgho
Opublikowano dnia
Podziel się tym artykułem
Podziel się tym artykułem Close Button

20 z 27 państw członkowskich UE przyjęło euro. Ostatnim krajem, który przystąpił do unii walutowej, była Chorwacja w 2023 roku. Natomiast 7 krajów w UE wciąż pozostaje poza strefą euro. Są nimi Czechy, Dania, Węgry, Polska, Rumunia, Szwecja oraz Bułgaria, która przyjmie euro w styczniu.

REKLAMA

Kampania prezydencka w Polsce ujawniła wiele podziałów i sporów w polskiej polityce. Jednak w jednej kwestii politycy byli raczej zgodni: Polska nie powinna, przynajmniej w tym momencie, przystąpić do strefy euro.

„W Polsce nigdy nie odbyła się gruntowna, rzetelna i rzeczowa debata na temat przyjęcia euro,” — mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska i adiunkt w Szkole Głównej Handlowej. „Dobrym przykładem jest kampania prezydencka. W zasadzie żaden z kandydatów nie podejmował tego wątku w wymiarze pozytywnym” — kontynuuje.

W rozmowie ze Sławomirem Mentzenem przed drugą turą, zarówno kandydat Koalicji Obywatelskiej (KO) Rafał Trzaskowski, który uchodzi za proeuropejskiego liberała, jak i popierany przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS) prezydent-elekt Karol Nawrocki wyrazili sprzeciw wobec euro.

Odzwierciedla to niechęć polskiej opinii publicznej do wspólnej waluty. 74 proc. badanych Polaków jest przeciwko wprowadzeniu euro, według badania Warsaw Enterprise Institute. Wynika to między innymi z tego, iż bilans korzyści i ryzyka związanego z przystąpieniem do euro jest trudny do uchwycenia analitycznie, zauważa Borowski.

„Jest jednak jeden element tej debaty, który jest dla społeczeństwa zrozumiały. To są obawy o wzrost cen po wejściu do strefy euro,” — mówi. „Dla każdego kraju, który wchodził do strefy euro, robiono badania o tym, czy ceny wzrosły. Jeśli wzrosły, to o kilka dziesiątych procent” — tłumaczy ekonomista.

Które kraje oprócz Polski nie są w euro i dlaczego?

20 z 27 państw członkowskich UE przyjęło euro. Ostatnim krajem, który przystąpił do unii walutowej, była Chorwacja w 2023 roku. Natomiast 7 krajów w UE wciąż pozostaje poza strefą euro. Są nimi Czechy, Dania, Węgry, Polska, Rumunia, Szwecja oraz Bułgaria, która dołączy do euro w styczniu 2026 roku. Warto dodać, że Bułgaria w 1999 r. powiązała kurs lewa, swojej waluty, z kursem euro.

Przystąpienie do euro jest teoretycznie wymagane przez UE, choć traktaty nie określają terminu. Niektóre kraje nie weszły do strefy euro za sprawą sprzeciwu wyrażonego w referendum lub przez brak woli politycznej.

„Żeby wejść do strefy euro, trzeba zmienić konstytucję i mieć 2/3 głosów w Sejmie. Tych 2/3 w Sejmie nie będzie jeszcze przez wiele, wiele lat” — zauważa Jakub Borowski.

Duński rząd w 1993 r. po referendum wynegocjował w ramach umowy kopenhaskiej tzw. mechanizm opt-out, który zwalnia kraj z niektórych wspólnych polityk UE, w tym ze wspólnej waluty. Szwedzi w referendum w 2003 roku również zagłosowali przeciwko przyjęciu euro, choć kraj formalnie nie wynegocjował mechanizmu opt-out, jak Dania.

Inne kraje, jak Polska, nie spełniają formalnych kryteriów wejścia do wspólnej waluty, takich jak niski dług i niska inflacja.

„Jeżeli mamy wejść do strefy euro, to dług może być powyżej 60% [w stosunku do PKB], ale musi się dostatecznie szybko obniżać w kierunku 60%. To w ogóle nie jest nasz przypadek. My się będziemy oddalać od 60%. Mamy duże wydatki związane ze zbrojeniami, jest silna presja na zwiększanie innych wydatków i obniżanie podatków” — mówi Jakub Borowski.

W Czechach poparcie społeczne dla przyjęcia euro było wysokie, gdy kraj ten dołączył do UE w 2004 r. Jednak już w kwietniu 2019 r. 75% populacji była temu przeciwna, obawiając się o wzrost cen. Inne zdanie mają niektórzy politycy. W czwartek prezydent Czech, Petr Pavel, wezwał kraj do przyjęcia euro w celu ułatwienia handlu i uniknięcia sytuacji ekonomicznej marginalizacji.

Na Węgrzech poparcie dla euro — niegdyś wysokie za rządów socjalistycznych — mocno spadło. Węgry dziś po okresie wysokiego deficytu oraz inflacji nie spełniają kryteriów.

Rumunia wydaje się być na dobrej drodze ku wejściu do euro, przy dużym poparciu społecznym dla tego projektu. Tak było również w przypadku Chorwacji, której waluta była powiązana z euro przed ostatecznym przyjęciem jej w 2023 r.

Cztery państwa spoza UE (Andora, Monako, San Marino i Watykan) używają euro, w wyniku formalnych porozumień zawartych z UE. Z kolei dwa bałkańskie państwa: Czarnogóra i Kosowo w 2002 r. jednostronnie wprowadziły do obiegu euro, które, choć nie ma statutu prawnego środka płatniczego to pełni funkcję faktycznej waluty na ich terenie.

Plusy i minusy wspólnej waluty

Ekonomiści od dawna debatują nad zaletami i wadami przystąpienia do euro. „W przypadku dołączenia do euro dochody i wydatki Polaków będą rosły szybciej. Dostęp do kredytu będzie większy” — podsumowuje Jakub Borowski.

„Pozostałe korzyści mają charakter albo niewielki, albo mają efekty znaczące, ale pośrednie. Na przykład wymiana handlowa między Polską a strefą euro wzrośnie z powodu wyeliminowania wahań kursowych. Jak będziemy więcej handlować ze sobą, będzie większy transfer wiedzy i technologii. PKB i dochody będą wówczas wyższe. Niższe stopy procentowe po przyjęciu euro to większe inwestycje i wzrost gospodarczy. Natomiast jak obywatele odczują efekt oddziaływania tych mechanizmów? Pośrednio. Oni odczują to, że są zamożniejsi, ale to nie będzie odczuwalne natychmiast” — wyjaśnia ekonomista. 

„Z drugiej strony Polska utrzymuje większą autonomię poprzez zachowanie złotego. Może prowadzić samodzielną politykę monetarną i fiskalną, czego nie byłaby w stanie robić, będąc w strefie euro. Taki jest więc koszt przystąpienia do euro” – podkreśla Peter De Grauwe, ekonomista z londyńskiej uczelni LSE.

„Kosztem [przystąpienia] jest utrata kursu walutowego jako czynnika, który może pobudzać eksport,” — zauważa Jakub Borowski. „Z tym że ta rola [dewaluacji kursu] znacznie się zmniejszyła. Mamy znacznie większy udział eksportu, który jest częścią globalnych łańcuchów tworzenia wartości” — wyjaśnia ekonomista, podając przykład branży samochodowej.

„My najpierw musimy zaimportować części i złożyć te samochody, dołożyć jakiś krajowy komponent i wysłać to za granicę, a jeżeli my dużo importujemy, żeby wyeksportować, no to ten eksport przestaje być wrażliwy na kurs. Innymi słowy, jeżeli złoty słabnie, to importowane dobra pośrednie są droższe, co osłabia wpływ słabnącego złotego na konkurencyjność producentów samochodów” — dodaje.

Wspólna waluta: kryzysy i reformy

Nie milkną echa kryzysu finansowego, który dotknął strefę euro na początku poprzedniej dekady, a w szczególności kraje takie jak Grecja, Hiszpania i Portugalia. Choć nadmierne zadłużenie było jedną z głównych przyczyn kryzysu, pewne mechanizmy wspólnej waluty także się do niego przyczyniły.

Jednym z nich była jednolita polityka monetarna prowadzona przez Europejski Bank Centralny (ECB) mimo różnic gospodarczych w poszczególnych krajach. Dodatkowo, na kraje w kryzysie nałożono kontrowersyjną tzw. politykę austerity, czyli politykę oszczędnościową, mającą na celu zmniejszenie deficytu głównie poprzez cięcia w wydatkach publicznych. To z kolei przyczyniło się do niskiego wzrostu gospodarczego i wysokiego bezrobocia w tych krajach.

Unia Europejska wprowadziła szereg zmian w celu zwiększenia odporności na kryzysy. „Pierwszym dużym krokiem było ogłoszenie w 2012 r. przez ECB tzw. program OMT, który polegał na zobowiązaniu się do zakupu nieograniczonej liczby obligacji państwowych,” — mówi De Grauwe.

Tłumaczy, że ECB stał się wtedy de facto tzw. pożyczkodawcą ostatniej szansy [lender of last resort], co zmniejszyło panikę na rynku. Podobna sytuacja miała miejsce w trakcie pandemii koronawirusa, kiedy to ECB wprowadził program zwany Pandemic Emergency Purchase Programme (PEPP).

Kolejnym problemem jest brak jednolitej polityki fiskalnej na poziomie UE, która mogłaby reagować na wstrząsy gospodarcze w poszczególnych krajach poprzez wydatki publiczne i inwestycje. Powstały pewne programy takie jak fundusz Next Generation EU (NGEU) o wartości około 800 miliardów euro na odbudowę po pandemii, ale niektórzy ekonomiści uważają, że to za mało.

„Uważam, że musimy podążać w tym kierunku, podejmując małe kroki w kierunku unii budżetowej” — mówi De Grauwe.

„Po drugie, musimy zreformować przepisy fiskalne, które pozwolą rządom na dokonywanie inwestycji publicznych i finansowanie ich poprzez emisję obligacji. Potrzebujemy inwestycji publicznych w dzisiejszych czasach, w środowisko, klimat, transformację energetyczną. Fakt, że musi to być [aktualnie] finansowane z podatków lub mniejszych wydatków publicznych gdzie indziej, jest obciążeniem dla systemu” — podsumowuje ekonomista.

Przejdź do skrótów dostępności
Podziel się tym artykułem

Czytaj Więcej

Hiszpania wyprzedza Japonię, Polska ma szansę pobić oba te kraje

Rząd Polski chwali sukcesy prezydencji UE, opozycja krytykuje jako „bezobjawową”

Unia Europejska: Bułgaria o krok od przyjęcia waluty euro