W środę Sejm zdecydował się przedłużyć czasowe ograniczenie prawa do złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej na granicy z Białorusią. Za przyjęciem wniosku było 366 posłów, 17 przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.
We wtorek Donald Tusk przemawiał podczas debaty nad przedłużeniem. "Własnymi rękami wyprodukowaliście jedną z największych liczb migrantów w historii Polski i jedną z największych w UE" zwrócił się do polityków Prawa i Sprawiedliwości.
"Mam nadzieję, że posłanki i posłowie podejmą niezbędną decyzję o przedłużeniu przepisów, które umożliwiają państwu polskiemu odmowę przyjęcia wniosku azylowego od osób przekraczających nielegalnie polsko-białoruską granicę" - apelował z sejmowej mównicy Tusk.
Decyzja polskiego rządu wywołała swego czasu kontrowersje w Brukseli, ale polski premier stanął twardo na stanowisku, by Polska miała prawo nie przyjmować azylantów docierających do naszego kraju nielegalnie przez granicę z Białorusią. "Polska nie będzie implementowała żadnego Paktu migracyjnego, ani żadnego zapisu tego typu projektów, które miałyby doprowadzić do przymusowego przyjmowania przez Polskę migrantów zidentyfikowanych w innych krajach europejskich - mówił w lutym premier Donald Tusk.
Z kolei dziś, w polskim parlamencie Tusk zwracał uwagę posłom, kto odpowiada za napływ nielegalnych uchodźców do Polski. "Łukaszenka i Putin mobilizują tysiące nielegalnych imigrantów przy pomocy przemytników, gromadząc ich przy granicach Polski, Finlandii, Litwy i Łotwy. To nie tylko złoty interes dla nich, ale poważna forma wojny hybrydowej, prowadzonej przeciwko naszej części Europy" - mówił we wtorek w Sejmie Donald Tusk.
Ostrze krytyki skierował też przeciwko swoim poprzednikiem, rządzącej przez osiem lat ( do 2023 roku) partii Jarosława Kaczyńskiego. Tusk i środowisko PO zarzucają PiS, że w czasach kiedy rządził wydawał masowo wizy nielegalnym azylantom.
"Nasi poprzednicy otworzyli granice i wydali rekordową liczbę wiz w historii Europy – czerpiąc z tego ogromne korzyści finansowe. Dziś 11 osób usłyszało zarzuty, część z nich zostanie skazana za udział w tej najbrudniejszej części "afery wizowej"."
"Afera wizowa została zorganizowana przez naszych poprzedników. Była to operacja, przygotowana przez ich ministrów i poprzedni rząd" - ocenił Tusk.
"Mówię dziś o zorganizowanej, gigantycznej korupcji państwowej, związanej z „przemysłem wizowym”. W 2023 roku zostało wydanych 535 tysięcy wiz dla osób z krajów, z których raczej nie chcielibyśmy, by masowe grupy ludzi przyjeżdżały do Polski" - kontynuował premier.
Opozycja zarzuca Tuskowi, że zmienił zdanie w sprawie nielegalnych migrantów, gdy ponownie, po wyborach parlamentarnych w 2023 roku, objął władzę. PiS utrzymuje, że będąc w opozycji Tusk i jego formacja polityczna - Platforma Obywatelska - przychylnie patrzyli na napływ nielegalnych uchodźców od strony Białorusi argumentując, że należy im się pomoc humanitarna. "Jak się zostaje premierem, ministrem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo, to nie jest się aktywistą humanitarnym czy migracyjnym, tylko jest się odpowiedzialnym za bezpieczeństwo i szczelność granicy i terytorium. I to są dwie zupełnie różne role" - odpowiadał Tusk na te zarzuty we wrześniu 2023 roku.
Tak odnosił się do decyzji swojego gabinetu dziś w parlamencie: "Kluczowe dla mojego rządu było natychmiastowe uszczelnienie granicy, tak aby nigdy więcej nie powtórzył się proceder, w którym do Polski wchodzi każdy, kto tylko chce – albo na podstawie wizy wydanej bez żadnych ograniczeń, albo nielegalnie, przekraczając granicę bez żadnej kontroli"
Główny temat kampanii wyborczej
Pierwsza tura wyborów prezydenckich w Polsce nie przyniosła roztrzygnięcia. Zgodnie z sondażami przedwyborczymi do drugiej tury przeszli kandydat PO, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski i popierany przez PiS prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki, ale różnica głosów między nimi jest w granicach błędu statystycznego. Obecnie obaj kandydaci są z powrotem na kampanijnym szlaku, walcząc o głosy Polaków, szczególnie tych którzy w pierwszym głosowaniu poparli innych polityków.
Zdaniem Donalda Tuska to właśnie temat nielegalnej migracji zdominuje końcówkę kampanii. "Państwo jest od tego, żeby tradycje społeczne nie były naruszone. Mówiąc wprost, jeśli istnieje coś takiego, jak zagrożenie konfliktem kulturowym, zaburzenie pewnych proporcji społecznych, to, na co dzisiaj cierpią państwa Europy Zachodniej, to jest to związane z odmienną kulturą i często z odmienną religią. I państwo jest od tego, żeby dbać o to, żeby te struktury społeczne, tradycje społeczne, żeby one nie były naruszone" - argumentował Tusk.
To może być wyraźny ukłon obozu rządzącego w kierunku elektoratu prawicowego. To kandydaci z prawej strony sceny politycznej, począwszy od Karola Nawrockiego po bardziej radykalnych Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna zdobywali popularność na antymigracyjnych hasłach.
"Zdaję sobie sprawę, że prawo do azylu to ważne prawo – ale nie wtedy, gdy cały proceder jest organizowany przez Rosję, Białoruś, przemytników i grupy przestępcze. Gdy migracja ma charakter masowy i nielegalny staje się w istocie formą agresji" - mówił w Sejmie Tusk.
"Mówię o tym z taką emocją, bo to będzie główny temat w finale kampanii wyborczej, zawsze tak" jest ocenił premier i zwrócił się też do samych nielegalnych migrantów: "Złote czasy przemytników skończyły się wraz z rządami PiS. Nie przyjeżdżajcie tutaj, nie macie szans przekroczyć granicy".