Newsletter Biuletyny informacyjne Events Wydarzenia Podcasty Filmy Africanews
Loader
Śledź nas
Reklama

„Nasza cisza nie oznacza naszej zgody!” – niesłyszący protestują w Warszawie

Wielki Protest Głuchych w Warszawie, 4 kwietnia 2025
Wielki Protest Głuchych w Warszawie, 4 kwietnia 2025 Prawo autorskie  Paweł Głogowski
Prawo autorskie Paweł Głogowski
Przez Aleksandra Gałka-Reczko
Opublikowano dnia Zaktualizowano
Podziel się tym artykułem
Podziel się tym artykułem Close Button

Blisko pięć tysięcy niesłyszących i ich sojuszników z różnych części Polski wzięło udział w piątek w Wielkim Proteście Głuchych w Warszawie. Prezes zarządu głównego Polskiego Związku Głównych Krzysztof Kotyniewicz w rozmowie z Euronews przedstawił główne postulaty zgromadzonych.

REKLAMA

„Nadal musimy walczyć o swoje prawa. Nic się nie zmienia” – mówi Kotyniewicz, podkreślając, że w tegorocznej manifestacji uczestnicy wzywają do spełnienia trzech głównych postulatów.

Demonstracja osób głuchych rozpoczęła się o jedenastej na placu Defilad – w centralnej części miasta. Stamtąd protestujący przeszli przed siedzibę Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, by zakończyć swój marsz przed Sejmem.

Pierwszy taki protest od dziesięciu lat

Uczestnicy nieśli niebiesko-żółte flagi - symbol jedności przyjęty przez Światową Federację Głuchych (jej autorem jesy głuchoniewidomy francuski artysta Arnaud Balard). Mieli ze sobą także liczne transparenty z hasłami takimi, jak: „Nasza cisza nie oznacza naszej zgody”, „Stop dyskryminacji osób głuchych”, „W pracy liczy się talent, nie słuch”, „Zatrudniaj głuchych, różnorodność wzbogaca każdą firmę”, "215 zł to kpina" i wiele innych.

Nie brakowało też wymownych artefaktów. Trupie czaszki i trumna z napisem „Czekałem na tłumacza..." czy „Lekarz+Brak komunikacji=Śmierć" miały zwrócić uwagę na problem dotyczący dostępności tłumaczy języka migowego ( PJM) w sytuacjach zagrożenia zdrowia. Przedstawiciele PZG tłumaczą, że w ekstremalnych sytuacjach brak takiego wsparcia może doprowadzić do tragicznych konsekwencji, a nawet śmierci pacjenta.

Prezes Polskiego Związku Głuchych Krzysztof Kotyniewicz w rozmowie z Euronews podkreślił, że Wielki Protest Głuchych to pierwsza taka manifestacja od ponad dekady. Poprzednia odbyła się w 2014 roku a zorganizowana została przez Ruch Społeczny Głuchych i Ich Przyjaciół. Walczono wówczas o równość i sprawiedliwość społeczną osób głuchych, poprawę ich sytuacji na rynku pracy, naukę i popularyzację polskiego języka migowego.

Zobacz zdjęcia z Wielkiego Protestu Głuchych w Warszawie:

Trzy postulaty osób niesłyszących

„Pierwszy to uznanie PJM, zapisanie go w ustawie o języku mniejszości narodowych. PJM to nasz naturalny język, w nim się komunikujemy. Domagamy się jego pełnej akceptacji i respektowania praw do edukacji w języku migowym, do używania języka migowego w każdej instytucji publicznej – w szpitalach, na policji, na poczcie, w banku” - wymienia Kotyniewicz.

Drugą kwestią, którą podnoszą demonstranci, jest podwyższenie świadczeń finansowych.

„Bardzo często renty socjalne są zabierane głuchym. Nie przysługuje im też świadczenie wspierające, bo otrzymują zbyt mało punktów na komisjach lekarskich. I tak naprawdę zostaje tylko zasiłek pielęgnacyjny w kwocie 215,89 zł. To jest świadczenie, z którego nijak nie da się wyżyć, ani też nawet i opłacić chociażby trzech godzin tłumacza języka migowego” – objaśnia w rozmowie z Euronews prezes Polskiego Związku Głuchych.

Ostatnie z żądań dotyczy właśnie m.in. dostępności do tłumacza polskiego języka migowego:

„Chcemy pełnego dostępu do tłumacza polskiego języka migowego, do pełnej dostępności do informacji i komunikacji, czyli stu procent tłumaczeń i napisów w telewizji i innych w mediach (w tej chwili to około pięćdziesięciu procent). Chcemy też, by system powiadamiania ratunkowego był dostępny, bo w tej chwili nie możemy nawet wezwać pogotowia. Nawet jak już pogotowie przyjedzie, to osoby głuche nie mogą się komunikować. Lekarz czy ratownik medyczny nie może przeprowadzić wywiadu medycznego, co może poskutkować tym, że poda lek, na który pacjent jest uczulony”.

Zdaniem prezesa Polskiego Związku Głuchych każdy z trzech postulatów jest możliwy do wprowadzenia.

Głusi są obywatelami drugiej i trzeciej kategorii

Na protest do stolicy z oddalonej o prawie sto pięćdziesiąt kilometrów miejscowości na Podlasiu wybrało się niesłyszące małżeństwo – Magdalena i Andrzej.

„Dlaczego zdecydowaliśmy się przyjechać do Warszawy? To proste. Bo głusi w Polsce są nadal obywatelami drugiej i trzeciej kategorii. Wsparcie państwa to fikcja” – wyjaśnia w rozmowie z Euronews Magdalena, która słuch straciła jako dziecko.

Za Kotyniewiczem wymienia wyzwania, z którymi mierzą się niesłyszący w Polsce:

„Polska zapewnia tłumaczy dla cudzoziemców, dla swoich niesłyszących obywateli nie. Żeby wezwać pogotowie, trzeba prosić osoby słyszące. Dużo osób nie ma renty socjalnej, pracodawcy nie chcą nas zatrudniać, trudno wyżyć z zasilku pielęgnacyjnego w kwocie 215 złotych. Chcemy po prostu równego traktowania, dostępności do informacji, edukacji, kultury, możliwości znalezienia pracy”.

Córka Magdaleny i Andrzeja jest tzw. CODA (z ang. Child/Children of Deaf Adults), czyli słyszącym dzieckiem niesłyszących rodziców. Zdiagnozowano u niej cukrzycę typu 1. Dla jej głuchych rodziców leczenie okazało się wyzwaniem.

„Gdy potrzebowałam wsparcia tłumacza języka migowego w czasie szkolenia medycznego mojej córki, dwie fundacje odmówiły pomocy. Na szczęście znam dobrze język polski i lekarka poświęciła mi swój prywatny czas, żebym wszystko zrozumiała. Terapia dziecka z cukrzycą typu 1 jest bardzo ważna, bo to choroba nieuleczalna, niewidoczna i nieprzewidywalna. Błąd może kosztować życie mojego dziecka. Wsparcie socjalne byłoby niczym innym jak niwelowaniem różnic - osoby zdrowe nie ponoszą kosztów tłumaczenia, zakupu aparatów słuchowych (refundacja NFZ dla osób dorosłych to 1050 zł, a koszt najtańszego apartu to około 3500 zł)”.

Polski język migowy językiem urzędowym

Dlaczego uznanie Polskiego Języka Migowego ma tak duże znaczenie dla osób niesłyszących?

Uznanie narodowych języków migowych i wpisanie ich do konstytucji jako języków urzędowych ułatwiłoby wprowadzenie do szkół edukacji dostępnej dla osób głuchych. Pozwoliłoby także na zapewnienie pełnej dostępności systemu powiadamiania ratunkowego 112 czy wydawania komunikatów o ewakuacji w trakcie kataklizmów. Krzysztof Kotyniewicz jako przykład podaje powódź na Dolnym Śląsku we wrześniu ubiegłego roku:

„Zabrakło wówczas informacji o potrzebie ewakuacji w języku migowym, a była to sytuacja zagrożenia życia. Nie wspomnę już o pandemii Covid-19, kiedy to państwo zupełnie zapomniało o głuchych przy informowaniu na temat kolejnych obostrzeń. Ministerstwo zdrowia wprowadzając teleporady, także nie przewidziało, że niesłyszący nie zdołają z nich skorzystać”.

W kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich prezes Polskiego Związku Głuchych przypomina, że kandydaci nadal nie zapewniają tzw. dostępności dla głuchych. To znaczy, że żaden z nich nie przetłumaczył programu wyborczego na polski język migowy. Podczas spotkań z wyborcami, jedynie Szymon Hołownia zadbał o zatrudnienie tłumacza.

Polski język migowy językiem naturalnym

O tym, jak istotną dla niesłyszących w Polsce kwestią jest uznanie polskiego języka migowego (PJM), dobrze wie reporterka i autorka książki „Głusza” Anna Goc. W trakcie jej dokumentowania rozmawiała z ponad 200 niesłyszącymi – zarówno tymi z małych miejscowości, jak i większych ośrodków. Różnice w funkcjonowaniu niesłyszących potrafią być istotne, przede wszystkim ze względu na dostępność wspomnianego tłumacza języka migowego, która w różnych częściach Polski jest wciąż ograniczona.

Po kilku latach rozmów z bohaterami, zwróciła uwagę na to, że większość opowieści osób niesłyszących sprowadzało się właśnie do kwestii języka.

„Polski język migowy jest językiem naturalnym, którym głusi posługują się na co dzień. Przez dekady był zakazywany w szkołach dla głuchych, ponieważ ówcześni pedagodzy uważali, że miganie wpływa negatywnie na naukę języka polskiego” – tłumaczy Anna Goc. – „Dzisiaj wiemy, że jest odwrotnie. Językoznawcy i surdopedagodzy podkreślają, że dla głuchego dziecka najważniejsze jest to, żeby dostało jak najszybciej język. Dla wielu głuchych PJM jest jedynym językiem, który mogą opanować bez przeszkód. A jeśli dziecko zna już jeden język, może uczyć się kolejnego – czyli języka polskiego. Sytuację komplikuje między innymi to, że głuche dzieci najczęściej przychodzą na świat w słyszących rodzinach i ich rodzice nie potrafią migać. A kursy PJM wciąż nie są dostępne w wielu miejscach w Polsce”. 

W Polsce funkcjonują PJM – polski język migowy oraz SJM – system języka migowego. Różnią się między sobą i, jak się okazuje, pojawiają się wokół nich pewne kontrowersje.

„PJM jest językiem z własną gramatyką. SJM jest sztucznym kodem, nazywanym także miganą polszczyzną, bo migając w SJM zachowujemy gramatykę języka polskiego. Gdy pytałam głuchych o różnice między PJM a SJM, podawali przykład: jeśli zapiszesz na tablicy zdanie po francusku, a potem przetłumaczysz je na język polski, ale w taki sposób, że w miejsca słów francuskich wstawisz polskie, i nie weźmiesz pod uwagę zasad gramatyki, uzyskasz coś zbliżonego do SJM. Zrozumiesz być może słowa, ale niekoniecznie sens zdania”. 

 Reportaż „Głusza” jest opowieścią o PJM, ale równocześnie i o języku polskim – języku, który, jak zaznacza Anna Goc, dla wielu osób głuchych w Polsce jest drugim językiem.

„Warto to podkreślić, że głusi to duża i różnorodna grupa. Są osoby głuche, które biegle migają i biegle posługują językiem polskim – czytają, piszą. Ale są też osoby, które z różnych powodów nie opanowały języka polskiego. Gdy rozmawiałam z głuchymi wielu z nich podkreślało, że tej umiejętności nie wynieśli ze szkół dla głuchych, a konieczność reformy edukacji głuchych wymieniali jako jedną z najpilniejszych spraw”.  

Anna Goc przypomina, że z raportu Najwyższej Izby Kontroli z grudnia 2022 roku wynika, że 60 procent nauczycieli w szkołach dla dzieci głuchych nie zna biegle języka migowego. 

Obecnie w Polsce brak prawnego uznania PJM powoduje, że głusi traktowani są głównie przez pryzmat niepełnosprawności, a nie jako mniejszość językowa i kulturowa. Mimo to, tworzą oni aktywną społecznie i zawodowo grupę, zjednoczoną wspólnymi doświadczeniami. Prawne uznanie PJM oznaczałoby oficjalne potwierdzenie odrębności kulturowej osób niesłyszących i zrównanie ich praw z resztą społeczeństwa. Warto podkreślić, że nasi sąsiedzi – Czesi, Słowacy czy Szwedzi – już oficjalnie uznali języki migowe w swoich krajach.

W polskiej legislacji pojawiły się dwie ustawy, które mają wpływ na społeczność głuchych. Ustawa o Polskim Języku Migowym z 2011 oraz ustawa o dostępności z 2019 roku. Akty te umożliwiły po raz pierwszy złożenia skargi przez osoby głuche, jeśli instytucja, mimo ich wniosku nie zagwarantuje im tzw. dostępności, czyli dostosowania usług do ich niepełnosprawności. Skutkować to może nałożeniem kary grzywny na taką instytucję. Wciąż jednak państwo polskie nie zdecydowało się na wpisanie Polskiego Języka Migowego do Konstytucji obok języka polskiego jako języka urzędowego głuchych  obywateli.

Komitet ONZ wzywa do uznania narodowych języków migowych

W dniach 11-12 marca 2025 roku Komitet ONZ ds. Praw Osób z Niepełnosprawnościami dokonał przeglądu sytuacji głuchych w Unii Europejskiej. W uwagach końcowych wezwał m.in. do uznania dwudziestu dziewięciu krajowych języków migowych za oficjalne języki Unii Europejskiej. Komitet nawoływał również UE do zmiany regulaminów swoich instytucji, aby umożliwić osobom głuchym komunikowanie się w ich krajowych językach migowych podczas konsultacji, spotkań i procesów demokratycznych na poziomie unijnym.

Europejska Unia Głuchych (The European Union of the Deaf) przyjęła te konkluzje z zadowoleniem.

Z danych Polskiego Związku Głuchych wynika, że w Polsce żyje od pięćdziesięciu do osiemdziesięciu tysięcy osób niesłyszących, około 800-900 tysięcy słabosłyszących, a liczba wszystkich obywateli z problemami słuchu może sięgać nawet trzech milionów.

Z kolei według Światowej Organizacji Zdrowia, w Europie pewnego stopnia utraty słuchu lub głuchoty doświadcza około stu dziewięćdziesięciu milionów ludzi. To co piąty Europejczyk.

Video editor • Glogowski Pawel

Przejdź do skrótów dostępności
Podziel się tym artykułem

Czytaj Więcej

Pokonywanie przeszkód na drodze do równości: walka o prawa osób niepełnosprawnych w UE

Kaja Kallas: groźba sankcji UE wobec Izraela "pozostaje na stole"

UE naciska na słowackiego premiera Fico, by ten zniósł weto w sprawie sankcji wobec Rosji