O najwyższe stanowisko w Rumunii ubiega się 13 kandydatów, w tym dwóch wyraźnych faworytów, ale oczekuje się, że żaden z nich nie zdobędzie bezwzględnej większości, co oznacza, że 8 grudnia odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich.
W Rumunii rozpoczęły się głosowania w wyborach prezydenckich, które zgodnie z powszechnymi oczekiwaniami będą pierwszą turą wyborów przed końcem roku.
O najwyższe stanowisko w Rumunii ubiega się 13 kandydatów, w tym dwóch wyraźnych faworytów, ale oczekuje się, że żaden z nich nie zdobędzie bezwzględnej większości, co oznacza, że 8 grudnia odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich.
Odbędzie się to tydzień po wyborach parlamentarnych 1 grudnia, co oznacza, że cały krajobraz polityczny Rumunii może wyglądać zupełnie inaczej przed końcem 2024 roku.
Kto bierze udział w wyborach?
W sondażach prowadzi premier Marcel Ciolacu, który jest wspierany przez największą partię w Rumunii, Partię Socjaldemokratyczną (PSD).
Ciolacu powiedział, że ma "jasny plan na bardziej rozwiniętą Rumunię, która nie pozostawia nikogo w tyle, plan wewnętrzny oparty na wzroście gospodarczym i inwestycjach oraz plan na bardziej szanowaną i wpływową Rumunię za granicą".
"Niestety, mamy przywódców politycznych, którzy kwestionują naszą obecność w UE i NATO [...] Uważam, że ekstremiści muszą być politycznie izolowani i nie mogą być brani pod uwagę przez żaden rząd" - dodał lider PSD.
W przeciwieństwie do swoich bliskich sąsiadów, Polski i krajów bałtyckich, Rumunia jest stosunkowo spokojna w kwestiach takich jak wojna w Ukrainie i rosyjskie wpływy w byłych republikach radzieckich.
Jest to w dużej mierze zasługa prezydenta Klausa Iohannisa. Urzęduje on od 2014 roku, a milczenie w międzynarodowych sprawach politycznych stało się czymś w rodzaju jego znaku firmowego, mimo że rumuńska konstytucja uznaje prezydenta za najważniejszy głos kraju na arenie międzynarodowej.
Ciolacu ma obecnie około 24% poparcia w sondażach opinii publicznej i reprezentuje konserwatywną, nacjonalistyczną stronę PSD.
Szanse na zwycięstwo ma także skrajnie prawicowy nacjonalista George Simion, który zajmuje obecnie drugie miejsce z 15% poparciem.
Stoi on na czele Sojuszu na rzecz Jedności Rumunów (AUR) i jest zagorzałym antyeuropejskim nacjonalistą.
"Chciałbym, aby Rumuni czuli, że przywódcy są twórcami rządów, a nie tylko ich wykonawcami", powiedział lider Sojuszu na rzecz Jedności Rumunów dziennikarzom w środę w Bukareszcie.
38-letni kandydat, który ma zakaz wjazdu do Mołdawii i na Ukrainę za sugerowanie, że część ich terytorium powinna należeć do Rumunii, zaprzeczył również nieudowodnionym zarzutom, że ma powiązania z rosyjskimi służbami specjalnymi.
Oprócz Ciolacu i Simiona, innymi kluczowymi kandydatami są Elena Lasconi z partii Ratujmy Unię Rumuńską, były zastępca sekretarza generalnego NATO Mircea Geoana, który startuje niezależnie, oraz Nicolae Ciuca, były generał armii i premier centroprawicowej Partii Narodowo-Liberalnej, która jest obecnie w napiętej koalicji z PSD.
Kadencja prezydencka trwa pięć lat, a prezydent ma znaczące uprawnienia decyzyjne w takich obszarach jak bezpieczeństwo narodowe i polityka zagraniczna.
W całej Rumunii otwartych jest 19 000 lokali wyborczych, w tym rekordowa liczba 950 dla wyborców za granicą.
"Powtarzam, to rekordowa liczba lokali wyborczych, które Rumunia otworzyła za granicą. Żaden inny kraj na świecie nie otwiera ponad 900 lokali wyborczych za granicą", powiedział w tym tygodniu przewodniczący rumuńskiej Stałej Komisji Wyborczej, Toni Greblă.