Dziesiątki tysięcy osób zgromadziły się w środę w całej Bułgarii, domagając się dymisji premiera Rosena Żelazkowa. Protestujący oskarżają rząd o powszechną korupcję. Demonstracje odbywają się na kilka tygodni przed przystąpieniem Bułgarii do strefy euro 1 stycznia.
Premier Rosen Żelazkow podał się do dymisji w czwartek, dzień po tym, jak dziesiątki tysięcy Bułgarów wzięły udział w protestach w całym kraju, domagając się ustąpienia rządu w związku z zarzutami o powszechną korupcję.
"Słyszymy głos obywateli, musimy odpowiedzieć na te żądania. Zarówno młodzi, jak i starsi domagali się naszej rezygnacji. Tę obywatelską postawę należy wspierać” -powiedział Żelazkow, ogłaszając dymisję swojego gabinetu podczas nadzwyczajnej sesji w Zgromadzeniu Narodowym.
"Jednak przed nami stoi wyzwanie - protesty muszą wskazać, jaki powinien być profil rządu od tego momentu” - dodał.
"Obywatele muszą domagać się tego od liderów protestu - to apel o rząd, który będzie opierał się na osiągnięciach poprzednich, ale poprzez właściwą transformację.”
W środę w Sofii protestujący zgromadzili się na centralnym placu w pobliżu budynków parlamentu, rządu i prezydencji.
Według doniesień protestujący używali laserów, aby wyświetlić na budynku parlamentu hasła "Dymisja”, "Mafia precz” i "Za uczciwe wybory”.
Szacunki mediów oparte na nagraniach z dronów wskazują, że w demonstracji wzięło udział ponad 100 tys. osób, a niektóre relacje mówią nawet o 150 tys. uczestników w bułgarskiej stolicy.
Do protestów dołączyli studenci sofijskich uczelni. Organizatorzy podkreślali, że środowe demonstracje były liczniejsze niż te z poprzedniego tygodnia, które zgromadziły ponad 50 tys. osób.
Protesty odbyły się również w ponad 25 dużych miastach Bułgarii, m.in. w Płowdiwie, Warnie, Wielkim Tyrnowie i Razgradzie.
W Płowdiwie kilka tysięcy osób zebrało się na placu Saedinenie, machając dużymi bułgarskimi flagami i trzymając antyrządowe transparenty.
Demonstracja odbyła się także w Burgas, gdzie prawie 10 tys. osób zgromadziło się przed budynkiem władz miejskich, prezentując swoje postulaty za pomocą grafik i nagrań wyświetlanych na ekranie wideo.
W środę manifestowali również Bułgarzy za granicą - protesty odbyły się w Brukseli, Londynie, Berlinie, Wiedniu, Zurychu i Nowym Jorku.
Postulaty demonstrantów obejmują dymisję rządu oraz poprawę warunków życia i pracy.
Protesty były kontynuacją ubiegłotygodniowych manifestacji wywołanych przez propozycje rządowego budżetu na 2026 rok, które zakładały wyższe podatki, zwiększone składki na ubezpieczenia społeczne i wzrost wydatków. Rząd ostatecznie wycofał kontrowersyjny projekt budżetu.
Obawy o wpływy oligarchów
Protestujący skupili swój gniew na Delyanie Peevskim, bułgarskim polityku i oligarsze, którego partia Ruch na rzecz Praw i Wolności (DPS) wspiera mniejszościowy rząd koalicyjny.
Peevski został objęty sankcjami w czerwcu 2021 r. przez USA na mocy globalnej ustawy Magnitskiego o odpowiedzialności za prawa człowieka za korupcję, a Departament Skarbu USA stwierdził, że "regularnie angażował się w korupcję, wykorzystując handel wpływami i łapówki, aby chronić się przed kontrolą publiczną i sprawować kontrolę nad kluczowymi instytucjami i sektorami bułgarskiego społeczeństwa".
Wielka Brytania również nałożyła sankcje na Peewskiego w lutym 2023 roku.
Peevski był wcześniej właścicielem najpopularniejszych gazet codziennych w Bułgarii i kontrolował znaczną część krajobrazu medialnego, zanim pozbył się aktywów medialnych po nałożeniu sankcji przez USA.
Reporterzy bez Granic stwierdzili w 2018 r., że Peewski uosabia "korupcję i zmowę między mediami, politykami i oligarchami".
Przeciwnicy oskarżają Peevskiego o kształtowanie polityki rządu w służbie interesów oligarchów. Krytycy twierdzą, że rzeczywisty wpływ jest dzielony między byłego premiera Bojko Borysowa i Peevskiego, co wzmacnia przekonanie, że Peevski wywiera znaczący wpływ na rząd.
Borysow był premierem Bułgarii trzykrotnie od 2009 roku, przewodząc centroprawicowej partii GERB. Podał się do dymisji w lutym 2013 r. po ogólnokrajowych protestach dotyczących kosztów energii i korupcji, a jego rząd upadł ponownie w latach 2020-2021 po demonstracjach antykorupcyjnych.
Przeciwnicy oskarżają Peevskiego o kształtowanie polityki rządu w służbie interesów oligarchicznych. Chociaż DPS oficjalnie nie jest częścią koalicji rządzącej, jego głosy w parlamencie mają kluczowe znaczenie, a ci, którzy domagają się jego dymisji, twierdzą, że pozwala mu to kontrolować cały proces decyzyjny w kraju.
Organizatorzy pokazali symboliczne rekwizyty, w tym dużą żółtą sofę z napisem "Divan, Divan", co jest grą imienia posła Peewskiego Bayrama Bayrama - w języku bułgarskim divan oznacza sofę - a także wezwali lidera partii Jest Taki Naród (ITN) Slaviego Trifonova do wycofania poparcia dla rządu.
"Wotum nieufności wobec rządu"
Chociaż protest był w dużej mierze pokojowy, w Sofii zatrzymano 57 osób, donosi Euronews Bulgaria.
Agresywna młodzież została aresztowana przed siedzibą MRF, według szefa policji w Sofii Lyubomira Nikolova. Policja, która twierdzi, że byli to prowokatorzy, a nie prawdziwi demonstranci, znalazła przy jednym z zatrzymanych 10 000 lewów (5 100 euro), a przy innym około 1 500 euro.
Opozycyjna koalicja Kontynuujemy Zmiany - Demokratyczna Bułgaria wezwała w środę do głosowania nad wotum nieufności dla rządu. Głosowanie, szósty taki wniosek opozycji, odbędzie się w czwartek.
Prezydent Rumen Radev z politycznej lewicy napisał na Facebooku, że środowe demonstracje były w rzeczywistości wotum "nieufności wobec rządu".
Wezwał ustawodawców do "słuchania ludzi" i "wyboru między godnością wolnego głosowania a wstydem zależności" podczas czwartkowego głosowania.
Bułgaria ma stać się 21. członkiem strefy euro 1 stycznia, przechodząc z krajowej waluty lewa na euro.
Ankieta opublikowana w czerwcu na zlecenie bułgarskiego Ministerstwa Finansów wykazała, że 46,8% obywateli sprzeciwia się wspólnej europejskiej walucie, podczas gdy 46,5% ją popiera.