Miasto Porto było sceną dwóch demonstracji: jednej antyimigracyjnej, zorganizowanej przez skrajnie prawicową partię Chega, a drugiej antyfaszystowskiej, zorganizowanej przez 28 stowarzyszeń społecznych. Oba protesty odbyły się na sąsiednich ulicach, ale nigdy się nie skrzyżowały.
Dwa protesty przeciwnych frakcji zgromadziły w sobotę setki ludzi na ulicach Porto. Jeden przeciwko nielegalnej imigracji i brakowi bezpieczeństwa, a drugi przeciwko faszyzmowi i rasizmowi.
Pierwszy z nich, zorganizowany przez Chegę, zgromadził setki ludzi, którzy przemaszerowali ulicami do Avenida dos Aliados, głównego placu wydarzeń w mieście, a jego przywódca André Ventura po raz kolejny nazwał go "historycznym dniem", podobnie jak antyimigracyjną demonstrację w Lizbonie we wrześniu. Ochrona wokół Ventury była ścisła.
"Niezależnie od tego, czy są biali, żółci, czarni czy niebiescy, wiemy, po co przychodzą" - powiedział Ventura. "Nie jesteśmy przygotowani na inwazję", dodał w swoim przemówieniu do setek ludzi machających flagami narodowymi i transparentami przeciwko niekontrolowanej imigracji, którą uważają za jedną z przyczyn braku bezpieczeństwa na ulicach.
Lider Chega domagał się "większego bezpieczeństwa i kontroli imigracji w kraju, w którym liczba imigrantów wzrosła o 95 procent w ciągu ostatnich dwóch lat", powiedział Ventura w oświadczeniu prasowym.
Niektórzy zwolennicy Chega nosili czapki "MAGA" (Make America Great Again), podobne do tych z kampanii Donalda Trumpa.
Podobieństwo to lider skrajnie prawicowej partii przełożył również na swoje przemówienie: "Następny rząd, którym mam nadzieję pokierować, powie każdemu, kto tu jest i popełnia przestępstwa, że dostanie prezent na Boże Narodzenie, dostanie bilet powrotny do kraju pochodzenia i zapłaci za ten bilet" - powiedział. "(...) Nie można jeść kotów, psów ani jaszczurek. To jest nasz kraj" (...) "My tu rządzimy" - powiedział swoim zwolennikom.
Według członka partii Chega, około 900 osób wzięło udział w demonstracji w Porto. Wiele osób przyjechało autobusami z Lizbony, Setúbal, Faro, Leirii, Bragi i Vila Real, cytuje agencja prasowa Lusa.
"Świat nie ma granic"
Druga demonstracja, będąca odpowiedzią na demonstrację Chegi, została zorganizowana przez 28 kolektywów społecznych, które połączyły ruchy feministyczne, antyfaszystowskie, antyrasistowskie i LGBT w celu obrony mieszkań i uregulowania statusu imigrantów.
Kontrdemonstracja odbyła się na Campo 24 de Agosto, placu niedaleko miejsca, w którym miał miejsce protest Chegi. Około 700 osób głośno opowiedziało się przeciwko rasizmowi i antyfaszyzmowi. "Nigdy więcej mowy nienawiści" - powiedział jeden z protestujących kanałowi telewizyjnemu SIC.
Ruchy te domagają się, aby imigranci mieli prawo do uregulowania statusu i twierdzą, że nie są oni przyczyną braku bezpieczeństwa. "To nie imigranci sprawiają, że boimy się na ulicach" - dodał protestujący w rozmowie z tym samym kanałem.
"Portugalia jest krajem emigrantów i migrantów, a zatem ma na celu integrację wszystkich, potrzebujemy ich, a oni potrzebują nas. Świat nie ma granic" - powiedział inny protestujący państwowej telewizji RTP.
Według dokumentu przedstawionego przez rząd w czerwcu, od zeszłego roku w Portugalii mieszka około 33% więcej obcokrajowców, a ponad milion imigrantów żyje legalnie w tym kraju.