Newsletter Biuletyny informacyjne Events Wydarzenia Podcasty Filmy Africanews
Loader
Śledź nas
Reklama

Śląsk Święty, Śląsk Przegięty – o scenie queerowej na Śląsku

"Skarbie" i Ciotka Rajcula podczas Festiwalu Piosenki Przegiętej, Katowice 2025r.
"Skarbie" i Ciotka Rajcula podczas Festiwalu Piosenki Przegiętej, Katowice 2025r. Prawo autorskie  fot. Katarzyna Kubacka
Prawo autorskie fot. Katarzyna Kubacka
Przez Katarzyna Kubacka
Opublikowano dnia
Podziel się tym artykułem
Podziel się tym artykułem Close Button

"I Śląsk, i queerowość to dla mnie trochę zamknięta enklawa, która nie pasuje nigdzie", mówi Princ Wōnglo. To różnorodność tego regionu sprawiła, że w 2018 „Hajer” postanowił stworzyć Śląsk Przegięty. Historia Śląska jest także queerowa, mówią uczestnicy jednej z najbardziej kolorowych scen regionu.

Brokat, cekiny, burleska i… śląska godka – to rzeczywistość, na którą kilka razy w roku zaprasza kolektyw Śląsk Przegięty. Ta przestrzeń, skupiająca osoby chcące dać głos zepchniętej do podziemia historii górniczego regionu Polski, łączy queerowy performance ze śląską kulturą. Kolektyw, który działa od 2018 roku, stale się rozwija, zapraszając na występy coraz to nowych artystów, których kariery sięgają dziś daleko poza region.

Jak mówi w rozmowie z Euronews Paweł Ziegler, jeden z założycieli Śląska Przegiętego, w projekcie chodziło przede wszystkim o to, żeby pokazać, że historia śląska jest też historią queerową. „Tożsamość Śląska jest rozmyta. Ona jest jakoś między polskością, niemieckością, czeskością, a tak naprawdę w gruncie rzeczy jest zupełnie czymś odrębnym, i czymś, co nie da się ostatecznie sklasyfikować”.

W podobnym tonie wypowiada się Princ Wōnglo, jedna z artystek kolektywu: „I Śląsk, i queerowość to jest taka dla mnie trochę zamknięta enklawa, która jakby nie pasuje nigdzie. A Śląsk Przegięty to taka synteza, która sprawia, że te wszystkie klocki, one nagle wtedy zamiast nie pasować nigdzie, to pasują wszystkie razem, w tym Śląsku”.

"Śląsk Święty, Śląsk Przegięty"

Śląsk od wieków znajdował się na styku różnych państw i kultur – polskiej, czeskiej i niemieckiej. Zabory sprawiły, że tożsamość jego mieszkańców kształtowała się pomiędzy granicami, lojalnościami i polityką narodową. Ta nieoczywistość sprawiła, że zarówno śląskość, jak i queerowość znalazły dziś wspólne miejsce w nowej opowieści o regionie.

Artyści występują na Festiwalu Piosenki Przegiętej, Katowice 2025 r.
Artyści występują na Festiwalu Piosenki Przegiętej, Katowice 2025 r. fot. Katarzyna Kubacka

„To się stało w 2018 roku”, mówi o powstaniu kolektywu Paweł Ziegler. „Było tam kilka różnych sytuacji, natomiast wtedy w Teatrze Wyspiańskiego pojawiła się seria spektakli »Śląsk Święty, Śląsk Przeklęty«. Chodziło o to, że w 2018 roku coraz bardziej dochodziły do głosu spektakle grane w języku śląskim, spektakle o śląsku. Jakby cały temat śląskości zaczął powolutku wchodzić do mainstreamu. No i my wtedy stwierdziliśmy, głównie stwierdził to Hajer, czyli założyciel, że no ale halo, śląski jest też, i był, queerowy, więc jeśli ten element śląskości i element języka śląskiego wchodzi do mainstreamu, wchodzi do teatrów zawodowych i tak dalej, to nie zapominajmy o śląskim queerze i o śląskich queerach, o osobach nieheteronormatywnych”.

Jak mówi Paweł Ziegler, powstał wtedy fanpage, który nazywał się „Śląsk Święty, Śląsk Przegięty”. „I w tym momencie zaczęliśmy też komunikować po śląsku – Hajer ze swoim tęczowym Czako [tradycyjna czapka górnicza – red.] pojawił się na Marszu Równości wtedy w 2018 roku, zrobiliśmy też sesję zdjęciową".

W 2018 roku Muzeum Śląskie przygotowało wystawę „Męska rzecz”, poświęconą historii męskości na przestrzeni wieków. Aby poszerzyć temat i włączyć głos publiczności, muzeum ogłosiło nabór na projekty towarzyszące, dotyczące współczesnego rozumienia męskości. W odpowiedzi na tę inicjatywę „Hajer” zaproponował stworzenie męskiej ślubnej sesji zdjęciowej – pomysł inspirowany popularnymi wówczas sesjami weselnymi organizowanymi przy NOSPR-ze.

Czyli z jednej strony ojciec, który wraca z gruby do domu, a z drugiej strony drag queen Tara. Chodziło też o takie połączenie, bo górnicy, którzy wychodzą z kopalni... Mają czarne oczy. Więc gdzieś tam cały czas kojarzy nam się to jednak z jakiegoś rodzaju makijażem”.
Paweł Ziegler
współtwórca kolektywu Śląsk Przegięty

„Ten Śląsk Przegięty rodził się kilka razy”, mówi Paweł Ziegler. „Hajer zrobił swój performance pierwszy. Zrobił swój Śląsk Przegięty, w którym jakby rozprawiał się ze swoją tożsamością, też jako chłopaka z małej śląskiej miejscowości. W dodatku z tradycjami górniczymi. I w związku z tym odkrył wtedy najstarszą śląską drag queen, czyli Tarę. Zrobił performance, który próbował łączyć te dwa różne elementy. Czyli z jednej strony ojciec, który wraca z gruby do domu, a z drugiej strony drag queen Tara. Chodziło też o takie połączenie, bo górnicy, którzy wychodzą z kopalni... Mają czarne oczy. Więc gdzieś tam cały czas kojarzy nam się to jednak z jakiegoś rodzaju makijażem”.

Mówienie po śląsku o queerowości budziło na początku kontrowersje.

"Na początku nie było łatwo, też było dużo komentarzy w Internecie, od ludzi, którzy się oburzali, że można używać języka śląskiego do pisania o takich rzeczach", mówi Patryk Chromik, członek kolektywu Śląsk Przegięty i konferansjer wydarzeń organizowanych przez kolektyw. "I w ogóle o język śląski chodziło, że nie mieściło mi się w głowach, jak można mówić w języku śląskim właśnie o drag queen, o miejscach schadzek, o tranzycji i tak dalej, i tak dalej". Jak twierdzi, odbiór wydarzeń jest teraz bardzo pozytywny.

"Na pewno mamy przynajmniej jednego górnika, który chodzi na nasze wydarzenia i mi się bardzo podoba. Nie wiemy ile ich jest, ale o jednym na pewno wiemy".

Tożsamość z węgla

Śląsk Przegięty to scena, na której występuje wielu zdolnych artystów, a ich występy niejednokrotnie zapierają dech w piersiach. To, co przede wszystkim uderza w ich występach to niesamowita autentyczność i duma, ale także próba odnalezienia i przedstawienia własnej, złożonej niejednokrotnie tożsamości.

„Po prostu przychodzi taki dzień w życiu człowieka, około trzydziestki, kiedy człowiek zaczyna się interesować trochę bardziej tym, kim jest, skąd pochodzi i skąd się wziął. Bo wcześniej jakby to mi się wydawało taką jakąś inherentną częścią, że się nad tym w ogóle nie zastanawiałam”, mówi Princ Wōnglo, która na scenie łączy to, co śląskie z pytaniami o męskość i kobiecość, balansując między różnymi tożsamościami i formami wyrazu. Jak wspomina, na studiach tępiono nieco jej śląski akcent, natomiast później dokonał się w kulturze pewnego rodzaju odwrót „i znowu była to rzecz atutowa”.

„No i zaczęłam trochę od tego, że Śląszczyzna bywa śmieszna i wykorzystywana w kabaretach, co... Mój ojciec się na to zawsze strasznie wkurzał, ale to jednak jest śmieszne, mimo wszystko”, mówi.

Princ Wōnglo, Katowice 2025 r.
Princ Wōnglo, Katowice 2025 r. fot. Katarzyna Kubacka

„A potem zobaczyłam ogłoszenie w Internecie po śląsku napisane, co mi się strasznie spodobało w ogóle. Śląska przegiętego, że jest przegląd. I postanowiłam, że napiszę do nich i zapytam, czy chcą coś takiego jak Disney po śląsku”.

Jak mówi Princ Wōnglo, samo zaśpiewanie Disneya po śląsku nie miało w sobie jednak wystarczającego elementu queerowości. "Więc zamieniłam po prostu księżniczkę na księcia. I uznałam, że tak to zrobię”.

Jak opowiada, tożsamość śląska i queerowa przenikały się w jej twórczości i życiu w sposób naturalny – zarówno w ekspresji, codziennej tożsamości, jak i podejściu do tradycyjnych, nie do końca standardowych na Śląsku ról społecznych.

„Zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest ta śląska tożsamość, i że ona też jest w tym moim ojcu, z którym miałam trudną relację i że to czako, w którym występuję, to jest jego czako, takie oryginalne, że te moje ciuchy na scenę są oryginalne, czy tam po moim obecnym partnerze, bo on jest górnikiem... Że mam po prostu takie autentyczne kawałki historii w rękach”.

Śląsk Przegięty opowiada także o patriarchacie i trudnej roli kobiet na Śląsku.

„Oczywiście jakby co do zasady generalnie jakby cała historia ludzkości jest patriarchalna”, mówi Paweł Ziegler. „Natomiast strasznie dziwny ten patriarchat śląski, bo przecież głową rodziny była zawsze kobieta. I to jakby kobieta jakby planowała i rozporządzała życie danej rodziny. No bo przecież ona miała pewność... Znaczy nie pewność, tylko ona jakby zawsze żyła w przeświadczeniu, że przecież jej chłop z gruby [kopalni - red.] może nie wrócić. I że większą szansę na przeżycie miała kobieta po prostu. Więc oczywiście całkowicie nie kwestionuję tego, że Śląsk jako taki może być patriarchalny. Ale kurczę, pamiętajmy, że jednak to te śląskie baby przede wszystkim były tak ważnym i tak wspaniałym elementem tej śląskiej kultury. To one jakby zachowywały tę kulturę”.

Silną rolę kobiet pamięta też z domu Princ Wōnglo. „W domu przyjęłam taką rolę męską w domu”, mówi, „W sensie moja mama pracowała na pełen etat, zajmowała się mną i domem i zrobiła super robotę, ale brakowało tego takiego pierwiastka i ja jakby wypełniłam tę lukę. Więc ja się trochę zawsze nie czułam do końca, nie że dziewczyną, bo ja jestem cis, ja się czuję kobietą, ale z tą rolą kobiecą nigdy nie było mi to po drodze”.

Jak mówi, Śląsk jest trochę niepasującym nigdzie elementem, tak jak osoby queer. „Nie jest ani niemiecki, ani nie jest polski, ani nie jest czeski, jest po prostu swój. Tak samo jest trochę z queerami, nie? I ja na przykład bardzo to czuję jako osoba bi, która jest w związku z mężczyzną”.

Skarbie i inne demony

Śląsk to także bogata mitologia, wykorzystywana w swoich występach przez różne osoby performerskie. Jedną z nich jest Skarbie. Wskazuje na uniwersalność śląskości i związanych z nią legend, które nie mają jasno określonej płci czy ról.

„Śląskość jest bardzo różna, ja pokazuję ją taką, jaką ja znam, Skarbie niekoniecznie musi być demonem słowiańskim, śląskim, ono w dowolnej chwili może być równie dobrze demonem, jak i złym duchem, może być także bestią”, mówi.

Dla Skarbie ważne są w przekazie artystycznym formy niebinarne, neutralne, co odzwierciedla w swoim performance. To jednak dla niektórych także nawiązanie do Skarbnika, „ale czy to jest jakieś dziecię Skarbnika, czy to jest Skarbnik, który zrobił tranzycję i wyszedł z kopalni, żeby pracować na powierzchni…demon słowiański, demon śląski to jest kostium lokalizacja czegoś, co jest niewypowiedziane we mnie”.

Princ Wōnglo i inni artyści na scenie, Katowice 2025 r.
Princ Wōnglo i inni artyści na scenie, Katowice 2025 r. fot. Katarzyna Kubacka

„Mnie się idealnie śląskość i queerowość łączy, głównie dlatego, że jestem queerową ślązaczką. To nie ma co za dużo kombinować”, mówi Ciotka Rajcula, współtwórczyni kolektywu Śląsk Przegięty i najczęściej główna prowadząca Festiwali Piosenki Przegiętej. „Queer jest wszędzie. I na Śląsku, i na Mazurach, i w Watykanie. A my po prostu robimy się ten queer po swojemu, nie? I cóż, że on jest akurat śląski teraz”.

„I u mnie dokładnie tak samo, bo nie wybrałem swojej śląskości", dodaje Patryk Chromik. „Bo to jest po prostu język moich rodziców i moich dziadków. No i nie wybrałem swojej queerowości, bo to jest coś, co po prostu do mnie przyszło. No i musiałbym się jednej z tych tożsamości wyrzec. No ale nie wyrzekłem się żadnej i bardzo mi z tym dobrze”.

Jak mówi Princ Wōnglo łączenie różnych tożsamości to ciągła transformacja.

„To bycie pomiędzy. I dlatego cały czas wszystkie moje numery, praktycznie wszystkie, są o transformacji jakiegoś rodzaju. Że wchodzi chłop górnik, a wychodzi laska bruleska, nie? Albo jest górnik, jego opętuje bóstwo skarbek, ale na końcu też się okazuje, że w sumie ma piersi.

I że tak nigdy nie idziesz do końca, bo wychodzi laska w pięknej sukni, ale ma brodę, nie? No tak, i to jest ten znak rozpoznawczy zresztą. I to nie jest tak, że ja to wymyślam specjalnie. To się po prostu tak samo stało”.

Przejdź do skrótów dostępności
Podziel się tym artykułem