Tarcza Wschód to nazwa systemu instalacji obronnych powstających we wschodniej Polsce w pobliżu granicy z Białorusią i obwodem Kaliningradzkim. Polska na ten cel przeznaczy 10 mld zł. Większe środki mają popłynąć z programu SAFE. Eksperci spierają się jednak o to czym powinna być Tarcza Wschód.
Tarcza Wschód ma składać się z 700 km instalacji obronnych w pobliżu wschodniej granicy Polski, a zarazem wschodniej granicy NATO i Unii Europejskiej. Jak powiedziała podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczy Karolina Pajączkowska moderująca debatę ekspertów na temat Tarczy Wschód, ten projekt bywa nazywany „Linią Tuska”, w odniesieniu do słynnej francuskiej Linii Maginota z czasów II wojny światowej. Eksperci przekonywali jednak, że zamysł tego , czym ma być Tarcza Wschód jest często źle rozumiany przez społeczeństwo.
Tarcza Wschód. Chcesz pokoju, szykuj się do wojny
„Tarcza Wschód często mylnie jest utożsamiana z zaporą na samej granicy z Białorusią, ale to są w istocie dwie różne rzeczy. Tarcza Wschód to złożony projekt, który ma zwiększyć odporność państwa i obywateli” – powiedział Jacek Brzozowski, wojewoda podlaski, czyli przedstawiciel rządu w terenie.
Jak wyjaśnił w ramach Tarczy Wschód przewidziane są inwestycje w infrastrukturę techniczną oraz cyfrową, ale także wykorzystanie naturalnych zapór przyrodniczych. Jednocześnie podkreślił, że cały projekt Tarczy Wschód ma charakter defensywny i nie jest nastawiony na agresję wobec Rosji i Białorusi. Zaznaczył jednak, że te państwa prezentują wrogą postawę wobec Polski i całego NATO, więc żeby utrzymać pokój należy rozwijać potencjał zastraszania, zgodnie ze starożytną maksymą: „chcesz pokoju, to szykuj się do wojny”.
Zdaniem Brzozowskiego żyjemy obecnie w świecie „przedwojennym” i nie możemy pozwolić sobie na ignorowanie zagrożeń. Przypomniał, że w czerwcu 2024 r. w trakcie obrony granicy z Białorusią przed nielegalnymi migrantami zginął żołnierz.
„To pierwszy taki przypadek od czasów II wojny światowej. Sytuacja cały czas jest nadzwyczajna, a granicę stale patroluje 11 tys. żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej” – dodał.
Tarcza Wschód. „Strefa śmierci” 30 km od granicy
Krytycznie o Tarczy Wschód i działaniach rządu wypowiedział się emerytowany wojskowy i były dowódca Eurokorpusu generał Jarosław Gromadziński.
„Tarcza Wschód to jest czysto polityczny i PR-owy projekt, to taki worek do którego rząd wrzuca wszystko. W założeniu celem jest przygotowanie wschodniej części Polski do prowadzenia wojny, a w praktyce stawiane są kozły antyczołgowe na granicy. To ładnie wygląda w telewizji, ale jest zwykłym marnowaniem pieniędzy. Zapory na granicy zostaną zniszczone w ciągu 2-3 godzin przez atak artyleryjski. To dotyczy zresztą całego obszaru w zasięgu artylerii konwencjonalnej wroga, czyli do 30 km w głąb kraju. To będzie strefa śmierci, w której nie powinny stacjonować żadne oddziały. To że wojsko pomaga chronić granicę świadczy o słabości państwa – przez prawie 4 lata od pełnoskalowej inwazji nie byliśmy w stanie zreformować Straży Granicznej i przygotować jej do nowych zadań” – powiedział Gromadziński.
Jego zdaniem najważniejszym celem Tarczy Wschód powinno być zapewnienie oddziałom w strefie do 100 km od granicy możliwości manewrowania, co oznacza zapewnienie bazy logistycznej na całym obszarze aż do Wisły, płynącej przez środek Polski. Drugim ważnym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa cywilom poprzez edukację i o stworzenie i infrastruktury ochronnej. Jak zauważył były żołnierz „wojsko sobie poradzi, będzie się przemieszczać i usuwać się spod ognia wroga, ale ludność zostaje na miejscu”.
Tarcza Wschód. Fortyfikacje nie zatrzymają nowoczesnej armii
Perspektywę żołnierza służby czynnej przedstawił pułkownik Sławomir Walenczynkowski ze sztabu generalnego Wojska Polskiego. Potwierdził, że Tarczy Wschód nie należy rozumieć jako linii umocnień czy fortyfikacji, takich jak francuska Linia Maginota czy fińśka Linia Manerheima sprzed 80 lat.
„Dziś fortyfikacje nie mają szans zatrzymać przeciwnika. Chodzi o to, by skanalizować jego ruch, by przemieszczał się tam, gdzie chcemy, bo możemy oddziaływać na niego środkami ogniowymi”
Dodał również, że Tarcza Wschód wykracza daleko poza wschodnią Polskę obejmując nawet modernizację mostów na Wiśle, po to by były w stanie utrzymać ciężar nowoczesnych czołgów stacjonujących na zachodzie Polski. Ponadto Tarcza Wschód ma również obejmować tzw. system antyzaskoczeniowy, czyli zespół sensorów monitorujących działania na terenie Białorusi i Rosji. To pozwoli zyskać czas na działania przed rozpoczęciem ofensywy wroga, podobnie jak to miało miejsce przed rosyjską inwazją na Ukrainę.
Pułkownik bronił również zapór przeciwczołgowych na samej granicy. „Nawet jeśli kozły na granicy zostaną zniszczone w ciągu dwóch godzin, to kupią nam te dwie godziny dodatkowego czasu na działanie” – przekonywał.
Tarcza Wschód. Strumień pieniędzy dla samorządów
Tarcza Wschód oznacza też wielomiliardowe inwestycje z budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej ma na ten cel pójść 10 mld zł (2,4 mld euro), a w ramach europejskiego programu SAFE Polska może otrzymać nawet 20 mld euro preferencyjnych pożyczek. Znaczna część tych środków może pójść na infrastrukturę podwójnego zastosowania, czyli potrzebną siłom zbrojnym w czasie wojny, ale podczas pokoju pełniącą cywilne funkcje.
Michał Litwiniuk, prezydent miasta Biała Podlaska podkreślił, że inwestycje w garnizon w jego mieście opiewają na około miliard złotych i oznaczają docelowo 6 tys. miejsc pracy. „Jestem wdzięczny budżetowi państwa, za strumień wsparcia, jaki płynie nie tylko w stronę Tarczy Wschód, ale również na na ochronę cywilną” powiedział.
Profesor Aleksandra Skrabacz z Wojskowej Akademii Technicznej stwierdziła jednak, że wojskowe inwestycje niekoniecznie automatycznie przełożą się na poprawę losu mieszkańców. Zwróciła uwagę, że turystyka na wschodnich terenach Polski ucierpiała z powodu niespokojnej sytuacji na granicy, a miejscowa ludność może nieprzychylnie podchodzić do kwestii związanych z ograniczaniem ich swobód obywatelskich w związku z wojskowymi inwestycjami i operacjami na ich terenie.
Tarcza Wschód. Nie możemy czekać na wojska USA
Prowadząca debatę przypomniała słowa ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza, który nazwał Tarczę Wschód największą inwestycją we wschodnią flankę NATO od 1945 r. Eksperci zgodzili się, że jest to projekt służący interesom nie tylko Polski, ale całej UE i NATO. Z drugiej strony przekonywali, że kluczowy wysiłek obrony polskiej granicy spada na społeczeństwo polskie.
„Wybudowanie infrastruktury to jest mniejszy problem niż budowanie odporności. Nie możemy czekać 2 tygodnie na wojska amerykańskie, by nas obroniły. Amerykanie nas nie obronią, mogą nam pomóc, byśmy się sami obronili. To jest nasza odpowiedzialność” – przekonywała prof. Skrabacz.
Jednocześnie cytowała wyniki badań, z których wynika, że zaledwie 10-15 proc. Polaków deklaruje gotowość obrony kraju z bronią w ręku w razie wybuchu wojny. Większość planuje uciec za granicę lub dbać o bezpieczeństwo własnej rodziny. Jej zdaniem konieczne jest edukowanie społeczeństwa w kierunku brania odpowiedzialności za kraj.
„Odporność państwa i społeczeństwa to jest błąd logiczny. Państwo nie może istnieć bez społeczeństwa. To ludzie są najważniejsi” - przekonywała.
Wojewoda Jacek Brzozowski zgodził się, że najważniejsze jest przygotowanie ludności i nauczenie odpowiednich procedur. Trawestując słynne hasło Billa Clintona „gospodarka głupcze” stwierdził, że dziś trzeba je zmienić na „edukacja głupcze”. Jednocześnie był bardziej optymistyczny jeśli chodzi o postawę społeczeństwa w razie wybuchu wojny.
„Przez cały pryzmat naszej historii Polacy pokazywali, że ojczyzna była dla nich najważniejsza i potrafili o nią walczyć” – przekonywał przedstawiciel rządu.
Debata „Tarcza Wschód – założenia i konsekwencje” odbyła się w ramach 34. Forum Ekonomicznego w Karpaczu, które redakcja Euronews objęła patronatem medialnym.