Po fali zamieszek związanych ze strajkiem taksówkarzy w Angoli ruszyły pierwsze procesy. Władze mówią o dziesiątkach ofiar i setkach zatrzymań.
Po kilku dniach niepokojów i braku bezpieczeństwa w różnych prowincjach Angoli – szczególnie w Luandzie – sytuacja powoli się stabilizuje.
Rozpoczęły się już pierwsze procesy doraźne związane z niedawnymi zamieszkami.
Jak informuje „Novo Jornal”, co najmniej 17 osób zostało przesłuchanych przez organy ścigania w Pałacu Dona Ana Joaquina w Luandzie.
Postawiono im zarzuty udziału w rozruchach i plądrowaniu sklepów podczas ogólnokrajowego strajku taksówkarzy.
W reakcji na te wydarzenia Angolańska Izba Adwokacka zapowiedziała mobilizację zespołów prawników w celu zapewnienia pomocy prawnej zatrzymanym.
W oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych podkreślono, że celem tej inicjatywy jest zagwarantowanie przestrzegania zasad legalności, bezstronności i rzetelnego procesu.
Niepokoje społeczne, które rozpoczęły się po ogłoszeniu trzydniowego strajku przez Krajowe Stowarzyszenie Taksówkarzy Angoli (ANATA), rozlały się na kilka regionów kraju.
Doszło do aktów wandalizmu, niszczenia pojazdów prywatnych i publicznych, a także grabieży placówek handlowych, banków i supermarketów.
Strajk, zaplanowany na 28–30 lipca, był odpowiedzią na wzrost cen paliw i części samochodowych, a także ograniczenia w kursowaniu taksówek.
Protesty szybko przerodziły się w starcia między obywatelami – głównie młodzieżą, a siłami porządkowymi.
Według ministra spraw wewnętrznych Angoli, Manuela Homema, w wyniku zamieszek zginęły 22 osoby, 197 zostało rannych, a ponad 1200 zatrzymano.
Do najpoważniejszych incydentów doszło w prowincjach Luanda, Huíla, Huambo i Ícolo e Bengo. Jak zapewnił minister, w środę sytuację w tych regionach opanowano.
Oskarżenia wobec policji o nadmierne użycie siły
Na tle eskalacji przemocy pojawiły się poważne zarzuty wobec angolskiej policji. Jak donoszą lokalne media, funkcjonariusze mieli używać nadmiernej siły wobec protestujących.
Według świadków, w niektórych przypadkach doszło do masowego ostrzału młodych osób uczestniczących w zamieszkach.
W gminie Cazenga mieszkańcy oskarżają policję o spowodowanie śmierci sześciu osób. Podobne doniesienia napływają z dzielnic Mulenvos, Cacuaco, Kilamba Kiaxi i Viana – informuje "Novo Jornal”.
W mediach społecznościowych opublikowano nagrania, na których widać brutalne działania policji.
Jedno z nich pokazuje kobietę postrzeloną w plecy przez funkcjonariusza, gdy próbowała uciec z dzieckiem z miejsca strzelaniny.
Od początku lipca w całym kraju odbywały się protesty przeciwko podwyżkom cen paliw i transportu.
Amnesty International w oświadczeniu z 18 lipca potępiła represje ze strony policji, wzywając władze Angoli do poszanowania prawa obywateli do pokojowych zgromadzeń.
Vongai Chikwanda, zastępczyni dyrektora regionalnego AI ds. kampanii w Afryce Wschodniej i Południowej, zarzuciła funkcjonariuszom użycie nieproporcjonalnej siły oraz arbitralne zatrzymania uczestników protestów.
Tło protestów taksówkarzy
Strajk zorganizowany przez ANATA był odpowiedzią na wzrost kosztów działalności przewozowej – nie tylko paliwa, ale także części zamiennych i ograniczeń dotyczących postoju.
Związek wyraził również sprzeciw wobec braku konsultacji ze strony władz oraz marginalizacji głosu środowiska zawodowego.
W niedzielę pojawiły się informacje o zawieszeniu strajku, czemu ANATA natychmiast zaprzeczyła podczas konferencji prasowej.
Dzień później krajowy zarząd związku ogłosił jego zakończenie, motywując decyzję chęcią uniknięcia dalszych zamieszek wywoływanych przez osoby niezwiązane z ruchem zawodowym. Mimo to, oddział ANATA w Luandzie podtrzymał protest do środy.
Strajk taksówek – tzw. candongueiros – organizowany pod hasłem „Zostań w domu”, znacząco wpłynął na mobilność mieszkańców.
W Angoli transport publiczny jest niewydolny, a dla wielu obywateli taksówki stanowią jedyną realną opcję przemieszczania się.
Wzrost cen paliw przekłada się bezpośrednio na podwyżki opłat za przejazdy, co szczególnie dotyka najuboższe warstwy społeczne.
Państwo zdecydowało się na ograniczenie subsydiów paliwowych w ramach działań na rzecz stabilizacji finansów publicznych.
Według rządu, ta decyzja pozwoliła zaoszczędzić 400 miliardów kwanz (około 370 milionów euro).