Co najmniej osiemnaście osób zginęło a dziewiętnaście zostało rannych w wyniku pożarów, które od ubiegłego tygodnia przetaczają się przez południowo-wschodnie rejony Korei Południowej.
Co najmniej osiemnaście osób zginęło, a dziewiętnaście zostało rannych w wyniku pożarów, które od ubiegłego tygodnia przetaczają się przez południowo-wschodnie rejony Korei Południowej.
Pełniący obowiązki prezydenta Han Duck-soo nazwał pożary bezprecedensowymi i powiedział, że mogą być jednymi z najgorszych w historii kraju.
"Musimy skoncentrować wszystkie służby i możliwości aby pożary zostały ugaszone" - powiedział Han. Dodał, że akcję gaśniczą utrudniają porywisty wiatr i wysokie temperatury.
Sytuacja jest na tyle poważna, że władze Seulu wprowadziły stan klęski żywiołowej.
Z żywiołem walczy dziewięć tysięcy strażaków, wojsko oraz sto trzydzieści śmigłowców, z czego jeden rozbił się w pobliskich lasach.
Według południowokoreańskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, największe pożary miały miejsce w rejonach miasta Andong oraz sąsiednich hrabstwach Uiseong i Sancheong.
Dotychczas płomienie zniszczyły blisko siedemnaście tysięcy hektarów lasów.To więcej niż podczas styczniowych pożarów w Los Angeles, kiedy to zniszczeniu uległo około szesnastu tysięcy hektarów.
Ogień zagraża tysiącom domów i zabytków. W ciągu ostatnich godzin spłonęła buddyjska świątynia Gounsa z czasów Trzech Królestw, zbudowana w VII wieku.
Mieszkańcom miasta Uiseong, gdzie zajdowała się świątynia udało się uratować zabytkowy posąg Buddy.
Urzędnicy państwowi podejrzewają, że przyczyną kilku pożarów był błąd ludzki, prawdopodobnie spowodowany iskrą podczas prac spawalniczych.