Branża turystyczna na wyspie odczuła na własnej skórze skutki trzęsień ziemi, które od kilku tygodni nawiedzają Santorini.
Turystyka na Santorini generuje trzy procent greckiego PKB. Niektórzy przedsiębiorcy uważają jednak, że wyspa pada ofiarą nadmiernej turystyki. Z kolei ostatnie wstrząsy ziemi mogą też boleśnie zatrząść lokalnymi przedsiębiorcami.
Kilka miejscowych firm zostało na jakiś czas zamknięte z powodu trzęsień ziemi. W ciągu ostatniego miesiąca na greckich wyspach Santorini i Amorgos odnotowano ponad 23 500 trzęsień ziemi. Sezon turystyczny rozpoczyna się już pierwszego kwietnia, a głównie obcokrajowcy rezerwują wakacje z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem.
Kilku właścicieli hoteli na Santorini obawia się o liczbę przyjazdów latem przyszłego roku. Jednak do tej pory niewielu z nich anulowało rezerwacje. Margarita Karamolegou - Sekretarz Generalny Stowarzyszenia Hotelarzy Santorini mówi Euronews: "Rezerwacje zaczynają wracać do normy, z niewielkimi odchyleniami na początku nadchodzącego sezonu, który rozpocznie się za kilka dni, po niedawnych wydarzeniach sejsmicznych. Sezon letni (turystyczny) wydaje się przebiegać w normalnym tempie. Mamy nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do pełnej normalności"
Na Santorini w turystyce pracuje około 55 000 osób, zarówno miejscowych, jak i pracowników sezonowych. Branża przyczynia się również do 3% PKB Grecji.
Jednak wielu uważa, że wyspa pada ofiarą nadmiernej turystyki. Wzywają do realizacji projektów infrastrukturalnych, takich jak nowy port oraz do zmiany mentalności sektora hotelarskiego.
Giorgos Damigos jest właścicielem hotelu na Santorini: "Wyspa stała się teraz czymś na kształt El Dorado – ofiarą bezwzględnej przedsiębiorczości, której celem są jedynie liczby i zyski. Państwo musi w końcu przestać traktować Santorini wyłącznie jako źródło dochodów. Sejsmiczna aktywność może stanowić szansę dla społeczeństwa, by zrozumieć, a może nawet poczuć, o co tak naprawdę toczy się ta gra" - podkreśla hotelarz.
Giannis Sigalas jest z kolei właścicielem restauracji na wyspie. Z powodu trzęsień ziemi jego firma została zamknięta na jakiś czas. Kilka dni temu zdecydował się ją ponownie otworzyć. Jednak niektórzy z jego pracowników są zaniepokojeni sytuacją i nie wrócili do tej pory na wyspę. "Większość ludzi jest pełna obaw i czeka, co przyniesie przyszłość, co zdecyduje państwo, czy będą mogli liczyć na pomoc, w tym finansową, by wrócić do normalności... Ta niepewność jest przytłaczająca" - tłumaczy Sigalas
Jedna z najpopularniejszych wysp na Morzu Egejskim znajduje się w bezprecedensowej sytuacji. Lokalni biznesmeni pozostają optymistyczni, jednak poza turystami, poważnym problemem jest brak pracowników do pracy w barach, restauracjach i hotelach. Przyciągnięcie odpowiedniej siły roboczej może okazać się największym wyzwaniem nadchodzącego sezonu.