Studenci śpią w namiotach i próbują ogrzać się przy ogniskach w drodze do Nowego Sadu. Są zdeterminowani, by osiągnąć swój cel do soboty, kiedy to planowana jest 24-godzinna blokada miasta.
Śpią na stadionie, marząc o lepszej przyszłości. Lampy na tym boisku piłkarskim oświetlały studentów uniwersytetu w Serbii, którzy kontynuowali swój marsz do Nowego Sadu, miasta na północy kraju.
Studenci wyruszyli z Belgradu, próbując postawić przed sądem winnych zawalenia się dachu na stacji kolejowej w listopadzie zeszłego roku, w którym zginęło 15 osób.
Studenci śpią w namiotach i próbują ogrzać się przy ogniskach. Są zdeterminowani, by osiągnąć swój cel do soboty, kiedy to planowana jest 24-godzinna blokada miasta.
"Dotrzemy do Nowego Sadu. Wczorajszy spacer był łatwy. Teraz jest zimno, ale damy radę. Wszyscy mamy ten sam cel" - mówiła studentka Nevena Vecerinac.
To, co zaczęło się jako protest przeciwko podejrzeniom o korupcję w kontraktach budowlanych, przekształciło się w najpoważniejsze od lat wyzwanie dla potężnego populistycznego przywódcy Serbii Aleksandara Vučicia. I wydaje się, że protesty działają. W tym tygodniu premier kraju został zmuszony do rezygnacji po dwóch miesiącach codziennych protestów.