Niedzielne wybory prezydenckie na Białorusi zapewne przedłużą 30-letnie rządy Alaksandra Łukaszenki, nazywanego nierzadko "ostatnim dyktatorem Europy".
Swoich przeciwników politycznych Łukaszenka trzyma w więzieniach, część zmusił do emigracji. Łukaszenka wkrótce rozpocznie siódmą prezydencką kadencję. Anitta Hipper, rzeczniczka Komisji Europejskiej tak komentuje białoruskie wybory zaplanowane na 26 stycznia: "Jeśli chodzi o wybory na Białorusi, jest to działanie całkowicie niedemokratyczne, wybory są całkowitą fikcją i nie są wyborami, kiedy już wiadomo, kto wygra. Z naszej strony mogę powiedzieć, że UE nadal wspiera Białorusinów, a także wywiera presję na reżim".
W poprzednich wyborach w 2020 roku Łukaszenka ogłosił się zwycięzcą, który miał zdobyć 80% głosów. Białorusini oskarzyli go o zfałszowanie wyniku głosowania i rozpoczęli wielotygodniowe masowe protesty. Na rozkaz władz były one brutalnie tłumione. Tysiące ludzi trafiło do więzień. Aby uniknąć ponownych niepokojów, Łukaszenka przeniósł termin najnowszych wyborów z sierpnia na styczeń - niskie temperatury mają zniechęcić demonstrantów do zapełniania ulic.