UE i kraje kandydujące nie zawsze zgadzają się co do procesu akcesyjnego i tego, co należy zrobić. Spotkali się, aby omówić tę kwestię podczas wydarzenia Euronews. Oto, o czym należy pamiętać.
W obliczu zmieniającego się krajobrazu geopolitycznego i rosnącej globalnej niestabilności, rozszerzenie Unii Europejskiej ponownie stało się jedną z najważniejszych kwestii strategicznych wspólnoty. Na szczycie wysokiego szczebla Euronews, na którym spotkali się urzędnicy Unii Europejskiej i przywódcy krajów kandydujących, przesłanie było jasne: rozszerzenie Unii nie jest już kwestią wyboru, ale koniecznością.
Ale to wyjątkowe spotkanie podkreśliło również narastającą frustrację po obu stronach procesu akcesyjnego, w szczególności z powodu użycia weta.
Oto, co należy wiedzieć o pierwszym takim szczycie organizowanym przez Euronews.
Rozszerzenie jest geopolityczną koniecznością
Wszyscy przywódcy obecni na szczycie zgodzili się, że rozszerzenie jest geopolityczną koniecznością dla Unii Europejskiej.
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej António Costa powiedział, że UE nie może dłużej zwlekać z przyjęciem nowych członków do wspólnoty.
"Obecny kontekst geopolityczny sprawia, że ten priorytet jest jeszcze bardziej pilny i konieczny dla Unii Europejskiej" - powiedział. "W dobie niepewności geopolitycznej i niestabilności gospodarczej, rozszerzona Unia Europejska oznacza bezpieczniejszą, silniejszą i bardziej pokojową Europę, w kraju i na świecie. Rozszerzenie to najlepsza inwestycja, jaką możemy dziś poczynić dla naszej przyszłości".
Prezydent Mołdawii Maia Sandu, której kraj jest szczególnie narażony na ingerencję Moskwy, ponieważ część jej terytorium oderwała się, tworząc prorosyjski region Naddniestrza, podkreśliła, że niewpuszczenie nowych członków pozostawia otwarte drzwi dla konkurencyjnych mocarstw do wywierania wpływu.
"Jeśli nie wesprzecie nas, abyśmy pozostali demokratycznym krajem i uczestniczyli w [budowaniu] stabilności i bezpieczeństwa regionu, to zostaniemy wykorzystani przez Rosję i będziemy wykorzystywani przeciwko Ukrainie i krajom Unii Europejskiej w regionie" - ostrzegła.
Wicepremier Czarnogóry ds. zagranicznych i europejskich Filip Ivanović wypowiedział się w podobnym tonie. Nazwał rozszerzenie "najlepszą polityką, jaką kiedykolwiek miała Unia Europejska". Dodał, że "przekształci to UE w gracza geopolitycznego - Czarnogóra chce odegrać w tym rolę".
Weto to "zastraszanie" i jest "niesprawiedliwe"
Kluczową frustracją dla przywódców było wykorzystanie weta narodowego przez poszczególne państwa członkowskie Unii Europejskiej w celu opóźnienia procesu rozszerzenia.
Premier Macedonii Północnej Hristijan Mickoski określił to jako formę "zastraszania".
Droga Macedonii Północnej do członkostwa w Unii Europejskiej była jedną z najbardziej długotrwałych i skomplikowanych politycznie w historii wspólnoty. Kraj ten po raz pierwszy złożył wniosek o członkostwo w UE w 2004 roku i uzyskał status kandydata w 2005 roku, ale jego postęp był długo wstrzymywany przez spory z sąsiednimi krajami.
Bułgaria obecnie blokuje postępy, domagając się nowych zmian w konstytucji kraju w związku z kwestiami historycznymi i językowymi.
"Chcielibyśmy zobaczyć siebie przy stole w Brukseli... Jeśli ktoś ośmiela się zastraszać kogoś innego, kto chce dołączyć do klubu, dlaczego ten drugi miałby milczeć? To nie jest normalne" - powiedział Mickoski.
"To oczywiście działa... i dlatego będzie się powtarzać" - ostrzegł.
Komisarz ds. rozszerzenia Marta Kos powiedziała również, że to "niesprawiedliwe", aby państwa członkowskie, które muszą jednogłośnie zatwierdzić każdy etap procesu akcesyjnego, miały prawo weta.
"Można zauważyć, że to samo państwo członkowskie dało zielone światło do przyznania Ukrainie statusu kandydata, dało zielone światło do rozpoczęcia negocjacji, a teraz je blokuje" - powiedziała, odnosząc się do Węgier.
"To nie jest sprawiedliwe i nie tak postrzegam europejską solidarność i potrzeby geopolityczne" - dodała.
Jej zdaniem, jednym z rozwiązań byłoby kontynuowanie przez Komisję i aspirujące państwa członkowskie prac technicznych za kulisami, nawet jeśli formalne otwarcie klastrów negocjacyjnych nie nastąpiło, tak aby zostały one szybko zamknięte, gdy państwa członkowskie udzielą poparcia.
Pełnoprawne członkostwo albo nic
Przywódcy krajów kandydujących stanowczo sprzeciwili się propozycjom sugerującym, że przyszli członkowie Unii Europejskiej mogliby zostać poddani "okresowi próbnemu", podczas którego nie mieliby pełnego prawa weta.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział, że takie podejście byłoby sprzeczne z zasadami równości i jedności, na których opiera się Unia Europejska.
"Wydaje mi się bardzo ważne, aby Ukraina mogła być traktowana jak równy z równym" - powiedział. "Jeśli mówimy o członkostwie w Unii, to musi być ono w pełni zadeklarowane. Nie można być półczłonkiem Unii Europejskiej".
Ivanović z Czarnogóry również określił pomysł przystąpienia bez pełnych praw jako "trudny do zaakceptowania".
Jego mały kraj liczący 620 tysięcy mieszkańców był już "na próbie przez ostatnie 15 lat", jak powiedział. "Kiedy zamkniemy wszystkie rozdziały negocjacyjne, proces się zakończy, jeśli o mnie chodzi".
Kos również wyraził wyraźny sprzeciw, mówiąc: "Nie, jestem zdecydowanie przeciw, ale to moja osobista opinia".
Reformy wewnętrzne: okres przejściowy, traktaty akcesyjne
Komisja ds. rozszerzenia, która w nadchodzących tygodniach ma przedstawić przegląd reform i polityki przedakcesyjnej, jaką Unia Europejska powinna wdrożyć przed przyjęciem nowych członków, stwierdziła, że wspólnota powinna lepiej wykorzystywać traktaty akcesyjne, dzięki którym „możemy określić okresy przejściowe”.
Na przykład traktat akcesyjny Polski przewidywał okres przejściowy w odniesieniu do gruntów rolnych.
„Mamy okresy przejściowe, mamy różne obszary, o których naprawdę możemy rozmawiać, aby umożliwić pełną integrację i naprawdę silną Unię Europejską” – powiedziała komisarz.
Kraje odpierają krytykę Komisji
Niektórzy przywódcy z krajów kandydujących sprzeciwili się temu, co uważają za zbyt surową lub jednostronną krytykę w najnowszym pakiecie rozszerzeniowym Komisji Europejskiej, broniąc postępów krajowych i argumentując za większym zrozumieniem ich kontekstów politycznych.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski najwyraźniej obraził się na fragment raportu, który wskazuje na "ostatnie negatywne trendy", w tym "presję na wyspecjalizowane agencje antykorupcyjne i społeczeństwo obywatelskie".
Powiedział, że pomimo walki na pełną skalę, ukraińskie władze "wdrożyły najszerszą infrastrukturę antykorupcyjną w Europie".
"Nie znam żadnego kraju, który ma tak wiele organów antykorupcyjnych... Robimy wszystko, co możliwe" - powiedział.
Albański premier Edi Rama, którego kraj został wezwany w raporcie Komisji do podjęcia "dalszych wysiłków" w celu zwalczania handlarzy narkotyków i rozbicia zorganizowanych grup przestępczych, również poczuł się urażony.
"W tym momencie akceptujemy wsparcie, akceptujemy partnerstwo, akceptujemy pomoc, ale nie akceptujemy wykładów od nikogo, jeśli chodzi o walkę z korupcją" - powiedział Rama.
Podobnie prezydent Serbii Aleksandar Vučić również odrzucił krytykę Komisji dotyczącą polaryzacji politycznej w jego kraju, argumentując, że podział jest raczej globalnym trendem, a nie wyłącznie serbskim problemem.
"Podaj mi nazwę kraju bez głębokiej polaryzacji politycznej. Nie znam takiej nazwy" - powiedział Vučić. "Czy to Rumunia? Bułgaria? Niemcy? Francja? Wielka Brytania? To dzieje się na całym świecie dzięki mediom społecznościowym. Tak to wygląda w dzisiejszym świecie. To dowód demokracji, która jest kluczowa".
Komisja wzięła również na celownik niski wskaźnik dostosowania Serbii do polityki zagranicznej Unii Europejskiej, w szczególności sankcje wobec Rosji w odpowiedzi na pełną inwazję na Ukrainę oraz decyzję o wizycie w Moskwie w celu wzięcia udziału w paradzie wojskowej.
"Nie zamierzam się usprawiedliwiać, że z kimś rozmawiam" - powiedział Vučić. "Uważam, że wszyscy powinni ze sobą rozmawiać".