Newsletter Biuletyny informacyjne Events Wydarzenia Podcasty Filmy Africanews
Loader
Śledź nas
Reklama

Redukcja sił USA w Rumunii wskazuje na zwrot od Europy

Sekretarz wojny USA, Pete Hegseth
Sekretarz wojny USA, Pete Hegseth Prawo autorskie  Copyright 2025 The Associated Press. All rights reserved
Prawo autorskie Copyright 2025 The Associated Press. All rights reserved
Przez Shona Murray
Opublikowano dnia
Podziel się tym artykułem
Podziel się tym artykułem Close Button

Decyzja sekretarza obrony USA Pete'a Hegsetha o wycofaniu wojsk z Rumunii budzi obawy o bezpieczeństwo Europy w obliczu trwających napięć z Rosją.

Decyzja sekretarza obrony USA Pete'a Hegsetha o wycofaniu brygady piechoty z Rumunii ponownie rozbudziła obawy przed wycofaniem wojsk amerykańskich z Europy przez administrację USA, nawet pomimo trwającej agresji Rosji na Ukrainę.

Chociaż większość europejskich sojuszników rozumie, że Stany Zjednoczone będą skupiać się na Azji, aby przeciwdziałać rosnącym wpływom Chin, eksperci ostrzegają, że nagłe, nieskoordynowane wycofanie wojsk może zagrozić bezpieczeństwu Europy i ośmielić Rosję. Europejczycy pośpiesznie zbroją się w najszybszym tempie od zakończenia zimnej wojny.

W ostatnią środę Stany Zjednoczone ogłosiły, że brygada piechoty stacjonująca głównie w Rumunii zostanie przeniesiona do swojej bazy macierzystej w Kentucky. Jednostka licząca prawie 800 żołnierzy nie zostanie zastąpiona.

Były negocjator USA ds. Ukrainy Kurt Volker powiedział Euronews, że ogłoszenie to „nie jest wiadomością, którą Stany Zjednoczone powinny obecnie wysyłać Putinowi”.

„Nie sądzę, aby Biały Dom tego chciał; po prostu nie jest to zbyt dobrze skoordynowane” – powiedział Volker, wypowiadając się ze swojego domu pod Waszyngtonem.

„Może to być kolejny przypadek szaleństwa Pentagonu” – stwierdził Volker.

„Podejmują decyzję, o której Biały Dom nie jest poinformowany, a potem muszą się wycofywać” – powiedział Volker w rozmowie z Euronews, nawiązując do poprzednich przypadków, kiedy Hegseth anulował dostawę systemów obrony powietrznej na Ukrainę, co zaskoczyło Biały Dom i Kijów.

Jednak urzędnik Białego Domu potwierdził Euronews, że „odpowiednie i niezbędne strony były świadome tej decyzji”.

„Decyzja ta została podjęta, ponieważ kraje europejskie nadal stosują się do wezwania prezydenta Trumpa, aby zwiększyć swoje siły zbrojne, przeznaczyć więcej środków na obronę i wziąć na siebie większą odpowiedzialność za ochronę regionu” – potwierdził urzędnik.

Czy to było przedwczesne?

Państwa członkowskie NATO przygotowały się na wycofanie przez Stany Zjednoczone znacznej liczby żołnierzy z terytorium Europy, zgodnie z szeroko reklamowaną zmianą priorytetów administracji Trumpa.

Administracja prezydenta USA jasno wyraziła swoje geostrategiczne zmiany pozycji, kładąc większy nacisk na teatry działań w zachodniej półkuli i na Morzu Południowochińskim.

Europejskie kraje NATO i Kanada zobowiązały się do przejęcia ciężaru bezpieczeństwa europejskiego, w tym kosztów wsparcia wojskowego dla Ukrainy.

Jednak widmo nagłego, nieskoordynowanego i drastycznego wycofania wojsk przez Stany Zjednoczone, które pozostawiłoby wschodnią flankę Europy bezbronną, nadal budzi niepokój amerykańskich sojuszników z NATO.

Volker stwierdził, że ostatnie działania Hegsetha wydają się przedwczesne, biorąc pod uwagę trwające napięcia między Stanami Zjednoczonymi a prezydentem Rosji Władimirem Putinem, który odmawia podjęcia konstruktywnych rozmów w celu zakończenia wojny na Ukrainie.

Prezydent USA Donald Trump zgodził się niedawno spotkać z Putinem w Budapeszcie, aby wznowić utknięte rozmowy pokojowe, ale odwołał tę inicjatywę po tym, jak Kreml odmówił wycofania się ze swoich maksymalistycznych żądań dotyczących Ukrainy.

Chociaż liczba 800 wycofanych żołnierzy jest stosunkowo niewielka w porównaniu z około 80 000 do 90 000 pozostałych żołnierzy, decyzja ta stanowi polityczny sygnał dla świata dotyczący intencji USA w zakresie bezpieczeństwa europejskiego, powiedział Volker.

Volker, który był wysłannikiem Trumpa na Ukrainę podczas jego pierwszej kadencji oraz ambasadorem USA przy NATO za czasów George'a W. Busha, powiedział, że nie widzi żadnej logiki militarnej w decyzji o wycofaniu żołnierzy w tym konkretnym momencie.

„Wydaje się, że ogłoszenie nie uwzględniło takich czynników, jak tempo, w jakim Europejczycy zwiększą wydatki na obronność, oraz to, czy będą w stanie ponieść większą część ciężaru na kontynencie” – powiedział.

„To wymaga czasu i trzeba rozważyć, jaki jest skład sił i gdzie najlepiej je wycofać” – dodał.

„Obecnie mamy dość wysoki poziom obecności wojskowej – najwyższy od 30 lat” – powiedział Volker, wskazując, że za prezydentury Baracka Obamy liczba żołnierzy amerykańskich w Europie została zmniejszona do zaledwie 30 000.

„Rosja stanowi bezpośredni problem”

Mianowanie znanego zwolennika twardej polityki wobec Chin, Elbridge'a Colby'ego, na stanowisko podsekretarza obrony USA również wywołało pytania dotyczące przyszłych planów w Europie.

Colby od dawna naciskał na zmianę priorytetów USA w stosunku do Chin i ich potencjalnych planów inwazji na Tajwan.

Jednak „Rosja stanowi bezpośredni problem” – powiedział Volker.

„A Chiny uważnie obserwują, jak postępujemy z naszymi sojusznikami i jak przeciwstawiamy się Rosji. Chiny obserwują to wszystko” – dodał.

„Sposób, w jaki postrzegamy Rosję, będzie odzwierciedlał sposób, w jaki sojusznicy NATO i Stany Zjednoczone będą się wzajemnie bronić przed autokratycznymi reżimami” – powiedział Volker.

Pentagon ma opublikować przegląd globalnej pozycji wojskowej, aby określić, gdzie powinny stacjonować wojska amerykańskie na całym świecie. Dokładny termin przeglądu nie jest znany; potencjalnie może to nastąpić na początku 2026 roku, ale stolice europejskich państw członkowskich NATO obawiają się, że wynik przeglądu może narazić je na niebezpieczeństwo w obliczu trwającej wojny hybrydowej prowadzonej przez Rosję.

W ostatnich tygodniach grupa dronów, które prawdopodobnie pochodzą z Rosji, a także rosyjskie myśliwce naruszyły przestrzeń powietrzną NATO w kilku krajach, takich jak Polska, Rumunia i Dania. Stolice zachodnich państw są przekonane, że naruszenia przestrzeni powietrznej są częścią planu Putina mającego na celu sprawdzenie i potencjalne podzielenie jedności NATO.

Tymczasem były ambasador USA przy NATO Ivo Daalder powiedział, że prezydent USA zamierza doprowadzić do poważnej konfrontacji z zachodnią półkulą, zwłaszcza z Wenezuelą.

Stany Zjednoczone oskarżyły prezydenta Nicolasa Maduro o kierowanie państwem narkotykowym i gangiem handlarzy narkotyków, co według Trumpa stanowi bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa USA.

Daalder, który pełnił funkcję ambasadora USA przy NATO w latach 2009–2013, uważa, że administracja Trumpa wkrótce rozpocznie całkowitą reorientację amerykańskiej polityki zagranicznej.

„Szczerze mówiąc, nie tylko od Europy, ale także od Bliskiego Wschodu i Azji w kierunku Ameryk i zachodniej półkuli. Obserwujemy wycofanie się Stanów Zjednoczonych z europejskiego bezpieczeństwa. Europa jest coraz bardziej zdana na siebie” – powiedział.

Uwaga skierowana gdzie indziej

„Obecnie Stany Zjednoczone nie tylko rozmieściły w regionie Karaibów jedną siódmą swojej floty wojennej. Rozmieściły one więcej sił zbrojnych niż kiedykolwiek od 1962 roku, czyli od czasu kryzysu kubańskiego” – powiedział Daalder w rozmowie z Euronews ze swojego domu w Chicago.

Amerykańskie siły zbrojne przeprowadziły kilkanaście ataków na łodzie na wodach Wenezueli, zabijając dziesiątki osób. Rząd twierdzi, że celem ataków jest gang Tren de Aragua z siedzibą w Wenezueli.

Maduro potępił ostatnią eskalację działań administracji amerykańskiej, twierdząc, że Stany Zjednoczone „tworzą nową wieczną wojnę” przeciwko niemu.

Przez pewien czas kluczowym założeniem operacyjnym w Europie było oczekiwanie, że Stany Zjednoczone skierują swoją uwagę w stronę Chin. Jednak według Daaldera jest to błędna ocena sytuacji.

„Trump nie postrzega Chin jako wyzwania militarnego, ale jako wyzwanie gospodarcze, z którym radzi sobie poprzez negocjacje” – powiedział.

Prezydent Stanów Zjednoczonych właśnie zakończył pięciodniową podróż po Azji, obejmującą Japonię, Koreę Południową, Malezję i Chiny. Spotkanie z prezydentem Chin Xi Jinpingiem wydaje się rozładować napięcia między obiema stronami związane z wprowadzonymi przez Trumpa w ostatnich miesiącach surowymi cłami.

„Myślę, że wraca z podróży po Azji z przekonaniem, że na razie ustabilizował sytuację gospodarczą” – powiedział Daalder.

„I może wrócić do tego, co chce robić, czyli skupić się przede wszystkim na Ameryce Łacińskiej, Wenezueli i Kolumbii” – dodał.

Przejdź do skrótów dostępności
Podziel się tym artykułem