Choć przyszły kanclerz Niemiec Friedrich Merz już doświadcza spadających sondaży w kraju, przywódcy unijni z niecierpliwością czekają na jego obecność na brukselskiej scenie. Oczekują, że zastąpi on niewyrazistą politykę swojego poprzednika silnym przywództwem - a Merz jest gotów je zapewnić.
6 maja wielu unijnych urzędników w Brukseli odetchnie z ulgą. Na ten dzień berlińscy koalicjanci zaplanowali oficjalne mianowanie Friedricha Merza na następnego kanclerza Niemiec. Lider Chrześcijańskich Demokratów (CDU) będzie potrzebował zwykłej większości w niższej izbie parlamentu. Jego ugrupowanie i koalicyjni Socjaldemokraci (SPD) mają wspólnie przewagę dwudziestu ośmiu mandatów.
Rządy trójpartyjnej koalicji pod wodzą kanclerza Olafa Scholza naznaczone były bezprecedensową niemiecką inercją w UE. Dlatego kluczowi partnerzy Niemiec tacy jak Francja, Polska i Holandia wyrazili zadowolenie z utworzenia nowego rządu, który ma stawić czoła wyzwaniom związanym z bezpieczeństwem i gospodarką UE. Obietnica Merza, że Europa może "ponownie liczyć na Niemcy" spotkała się z szerokim aplauzem.
W ustępującym Bundestagu Merz wraz z SPD i Zielonymi utorował drogę do przełomowych wydatków publicznych na obronę i infrastrukturę oraz wyegzekwował konstytucyjną zmianę dogmatu "hamulca zadłużenia" Niemiec. Twierdzi, że pozwoli to nadrobić zaległe inwestycje w kraju. Dla Europy oznacza to, że Niemcy są teraz zdolne do podejmowania odważnych decyzji politycznych.
Zmiana kursu
Przyszły kanclerz nie tracił czasu aby dać do zrozumienia, że w mieście pojawił się nowy szeryf. Przykład pierwszy: Ukraina. W ramach wyraźnej zmiany w stosunku do polityki Olafa Scholza, Merz ogłosił, że rozważy wysłanie niemieckich rakiet dalekiego zasięgu Taurus do Kijowa w ramach szerszego europejskiego pakietu wsparcia.
W wywiadzie dla niemieckiego nadawcy publicznego ARD, Merz zasugerował, że Europa musi pokazać siłę w obliczu rosyjskiej agresji: "Nie wierzę, że prezydent Rosji Władimir Putin zareaguje pozytywnie na jakiekolwiek oznaki słabości lub oferty pokojowe. Musi uznać daremność tej wojny".
Powiedział, że zrobi to w koordynacji z sojusznikami tzw. "Koalicji Chętnych", czyli Francją i Wielką Brytanią, które już wysyłają rakiety Scalp i Storm Shadow do Ukrainy. Zasugerował także, że działanie te "muszą być skoordynowane, a jeśli są skoordynowane, to Niemcy powinny wziąć w nich udział".
Europejscy sojusznicy z zadowoleniem przyjęli otwartość Merza na wysłanie broni. Holenderski minister spraw zagranicznych Caspar Veldkamp nazwał deklarację Merza "ważnym sygnałem co do stanowiska Europy w tej sytuacji". Jego polski odpowiednik Radosław Sikorski określił pomysł jako "bardzo dobry".
Jednak pełniący obowiązki ministra obrony Niemiec Boris Pistorius (SPD) który prawdopodobnie zachowa swoją tekę w nowym rządzie, wydawał się niechętny dostawom Taurusa podczas niedawnej konferencji w Hanowerze. Chociaż istnieją pewne słuszne argumenty przemawiające za dostarczaniem pocisków, powiedział, że istnieją również "dobre argumenty przeciwko".
Sprawa migracji
Jeśli chodzi o politykę migracyjną i azylową, czyli dwa główne punkty programu nowego szeryfa, umowa koalicyjna zapowiada przyspieszenie deportacji osób ubiegających się o azyl, których wnioski zostały odrzucone.
Koalicja obiecuje wykorzystać "wszystkie dostępne opcje" aby rozpocząć "ofensywę powrotową". Planuje wykorzystać politykę wizową, pomocową i handlową aby przekonać kraje pochodzenia do przyjęcia z powrotem swoich obywateli.
Porozumienie nie popiera wyraźnie kontrowersyjnej opcji budowy ośrodków deportacyjnych (tzw. "centrów powrotów") poza terytorium UE. Rozważa jednak usunięcie tzw. czynnika łączności, który do tej pory uniemożliwiał wysyłanie migrantów do krajów z którymi nie mają związku. W swoim najnowszym wniosku legislacyjnym Komisja Europejska zniosła ten warunek aby stworzyć podstawę prawną dla "centrów powrotów".
Ponadto koalicja wzywa do maksymalizacji transferów na mocy rozporządzenia dublińskiego. Stanowi ono, że pierwszy kraj przybycia jest odpowiedzialny za wniosek o azyl. Zasada ta jest jednak często omijana, ponieważ migranci kontynuują podróż do innych państw członkowskich. Spowodowało to napięcia między Niemcami a ich sąsiadami, w szczególności Polską, gdzie miały miejsce protesty przeciwko transferom dublińskim.
Umowa przewiduje, że władze niemieckie będą utrzymywać tymczasowe kontrole na wszystkich granicach lądowych do czasu pełnego przestrzegania rozporządzenia dublińskiego, co w rzeczywistości czyni kontrole stałymi. Rozważana jest również możliwość wydalenia nielegalnych migrantów na granicy, choć w praktyce może się to okazać kontrowersyjne. Porozumienie podkreśla, że wszystkie potencjalne środki będą "konstytucyjne" i będą respektować azyl jako "prawo podstawowe".
Polityka klimatyczna
Jeśli chodzi o politykę klimatyczną, Merz i jego partnerzy kładą nacisk na przeniesienie niemieckiej polityki z "troski o ochronę klimatu" na wzrost gospodarczy - przy wsparciu dla "instrumentów rynkowych, rozwiązań technicznych i ograniczenia biurokracji".
Umowa koalicyjna mówi, że Niemcy powinny wyeliminować swój ślad węglowy do 2045 r., pięć lat przed docelową datą zerową netto Unii Europejskiej. "Chcemy pozostać krajem uprzemysłowionym i stać się neutralnym dla klimatu" - czytamy w tekście. Nowy rząd popiera również europejski cel redukcji emisji netto o 90% do 2040 roku w porównaniu z poziomem bazowym z 1990 r., zgodnie z zaleceniami unijnego panelu doradczego ds. nauki o klimacie i przy poparciu Komisji Europejskiej.
Jest jednak kilka ważnych zastrzeżeń. Po pierwsze, cel UE na 2040 rok nie powinien wymagać od Niemiec zwiększenia własnego celu na 2040 rok wynoszącego 88%. Co ważne, partia chce również, aby luz w wysokości do trzech punktów procentowych można było osiągnąć poprzez zakup kredytów węglowych od krajów spoza UE wspieranych przez inwestycje w ponowne zalesianie, efektywność energetyczną lub projekty mające na celu redukcję emisji.
Europejska Partia Ludowa (EPP) Merza poparła już ograniczone wykorzystanie kredytów węglowych. Koordynator polityki środowiskowej grupy konserwatywnej i sojusznik Merza, Peter Liese, powiedział niedawno, że Europa musi "albo przyjąć niższe cele albo uwzględnić dużą elastyczność".
Komisja opóźniła publikację swojej propozycji celu na 2040 rok w związku z wątpliwościami co do poparcia politycznego w Parlamencie Europejskim i wśród rządów krajowych. Zasugerowała również dopuszczenie pewnego stopnia kompensacji.
Nie wiadomo czy Merz będzie w stanie wprowadzić którąkolwiek z tych zmian. W końcu jest on w rządzie koalicyjnym z Socjaldemokratami - partią, z której pochodził ostatni kanclerz.