Rumuński prawicowy polityk Călin Georgescu, któremu zakazano startu w ponownych wyborach prezydenckich, odwołał się w poniedziałek od decyzji organu wyborczego do Trybunału Konstytucyjnego. Wygrał on pierwszą turę zeszłorocznego wyścigu, zanim ten sam sąd unieważnił wybory.
62-letni Georgescu złożył odwołanie do rumuńskiego Trybunału Konstytucyjnego w stolicy kraju, Bukareszcie, dzień po tym, jak Centralne Biuro Wyborcze odrzuciło jego kandydaturę. Trybunał zapowiedział, że rozprawa odbędzie się we wtorek, ale na wydanie orzeczenia będzie miał 48 godzin od złożenia apelacji, czyli do środy.
George Simion, bliski sojusznik polityczny Georgescu, który potępił decyzję organu wyborczego jako „zamach stanu”, powiedział w poniedziałek, że biuro „nie ma prawa odrzucić kandydata, gdy wszystkie wymagania dotyczące dokumentów, podpisów i formularzy są spełnione. Wszystkie warunki związane z kandydaturą zostały spełnione”.
„Nie mamy wielkich nadziei”, powiedział Simion, lider skrajnie prawicowego Sojuszu na rzecz Jedności Rumunów, ale dodał: »Będziemy kandydować z panem Georgescu do końca«.
Prezydium w swojej niedzielnej decyzji powołało się na zeszłoroczne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o unieważnieniu wyborów w związku z zarzutami dotyczącymi naruszeń wyborczych oraz na fakt, że Rosja prowadziła skoordynowaną kampanię internetową w celu promowania Georgescu, który startował jako niezależny. Decyzja o unieważnieniu wyników pierwszej tury została podjęta na dwa dni przed drugą turą wyborów, która miała się odbyć 8 grudnia.
Biuro w niedzielę stwierdziło, że byłoby „niedopuszczalne, aby ponownie rozpoczęty proces wyborczy uznawał tę samą osobę za uprawnioną do ubiegania się o prezydenturę”.
Georgescu zareagował w niedzielę, nazywając to „bezpośrednim ciosem w serce demokracji na całym świecie” i powiedział: „Europa jest teraz dyktaturą, Rumunia jest pod tyranią”.
Setki wściekłych zwolenników zebrało się w niedzielę wieczorem w Bukareszcie, aby wyrazić gniew z powodu zakazu startu Georgescu, a wielu z nich machało rumuńskimi flagami i skandowało: „Złodzieje!” i „Ostatnią deską ratunku jest kolejna rewolucja!”. Niektórzy protestujący rzucali kostką brukową w policjantów, przewrócili wóz transmisyjny i podpalili krzak.
W filmie opublikowanym w poniedziałek na Facebooku Georgescu wezwał swoich zwolenników do zachowania spokoju. „Nie możemy uciekać się do przemocy ani żadnych innych działań, takich jak te z ostatniej nocy” - powiedział.
Bezprecedensowa decyzja sądu w zeszłym roku pogrążyła Unię Europejską i kraj członkowski NATO w przedłużającym się kryzysie politycznym.
W zeszłym miesiącu prokuratorzy wszczęli dochodzenie karne przeciwko Georgescu, oskarżając go o „podżeganie do działań przeciwko porządkowi konstytucyjnemu”, wspieranie grup faszystowskich oraz fałszywe deklaracje dotyczące finansowania kampanii wyborczej i ujawniania aktywów.
Przed wyborami 24 listopada Georgescu, który jest pod kontrolą sądową i wielokrotnie zaprzeczał jakimkolwiek wykroczeniom, miał jednocyfrowe wyniki i deklarował zerowe wydatki na kampanię. Szybko pojawiły się zarzuty dotyczące naruszeń wyborczych i rosyjskiej ingerencji. Moskwa zaprzeczyła, jakoby mieszała się w wybory.
Pierwsza tura powtórzonych wyborów zaplanowana jest na 4 maja. Jeśli żaden z kandydatów nie zdobędzie ponad 50 proc. głosów, 18 maja odbędzie się druga tura. Termin zgłaszania kandydatur na prezydenta upływa 15 marca o północy.