Trzy rosyjskie myśliwce, które w piątek wleciały w przestrzeń powietrzną Estonii, kraju członkowskiego NATO, zignorowały sygnały ostrzegawcze włoskich pilotów pełniących dyżur w ramach misji Baltic Air Policing. O incydencie poinformował w sobotę estoński wojskowy.
Według armii Estonii rosyjskie MiG-31 przekroczyły przestrzeń powietrzną kraju między 9:58 a 10:10 czasu lokalnego w rejonie wyspy Vaindloo na Zatoce Fińskiej. Było to już czwarte takie naruszenie w tym roku. Estońskie władze potwierdziły incydent radarowo i wizualnie, odrzucając zaprzeczenia Moskwy. Według nich działania Rosji mogą być elementem odciągania zachodnich zasobów od Ukrainy.
“Rosyjskie odrzutowce musiały wiedzieć, że znajdują się w estońskiej przestrzeni powietrznej. Rozpoznały komunikację od włoskich F-35, ale ją zignorowały” - powiedział pułkownik Ants Kiviselg, dowódca estońskiego Centrum Wywiadu Wojskowego. Zastrzegł, że nie jest jeszcze jasne, czy naruszenie granicy było celowe. “To może być duży problem” - dodał.
Rosyjskie maszyny wystartowały z lotniska w pobliżu Pietrozawodska i leciały do Kaliningradu. Ich trasę śledziły fińskie myśliwce, a nad Estonią zostały przechwycone przez włoskie F-35 z bazy Ämari i odprowadzone w międzynarodową przestrzeń powietrzną.
Estoński minister spraw zagranicznych Estonii Margus Tsahkna nazwał incydent „bardzo poważnym naruszeniem przestrzeni powietrznej NATO”. Rząd w Tallinnie zapowiedział, że rozważy uruchomienie art. 4 Traktatu Waszyngtońskiego, umożliwiającego konsultacje z sojusznikami w razie zagrożenia bezpieczeństwa. Podobnego mechanizmu użyła wcześniej Polska po wtargnięciu rosyjskich dronów.
Minister obrony Hanno Pevkur podkreślił, że podczas piątkowego incydentu nie było potrzeby zestrzeliwania rosyjskich samolotów, jednak kolejne naruszenia mogą nasilać napięcia. Jego zdaniem działania Moskwy, od naruszeń granicy powietrznej po cyberataki, mają na celu odciągnięcie uwagi i zasobów NATO od wsparcia dla Ukrainy.
Rosyjskie ministerstwo obrony utrzymuje, że samoloty leciały nad wodami międzynarodowymi i „nie naruszyły granic innych państw”. Estońskie władze stanowczo zaprzeczają tej wersji.