34 osoby przebywają w areszcie w związku z pożarem, do którego doszło w zeszłym miesiącu we wschodnim mieście Koczani, w tym były minister finansów i siedmiu wysokich rangą funkcjonariuszy policji.
Liczba ofiar śmiertelnych pożaru klubu nocnego w Macedonii Północnej w zeszłym miesiącu wzrosła do 60 po tym, jak ciężko ranna ofiara poparzeń zmarła podczas leczenia na Litwie, poinformowali w piątek urzędnicy.
"Niestety, dziś rano otrzymałem złą wiadomość, że pacjent, który był jednym z czterech najbardziej krytycznie rannych, zmarł" - powiedział minister zdrowia Macedonii Północnej Arben Taravari.
Według Taravariego pacjent doznał oparzeń obejmujących prawie 40 procent jego ciała i zmarł po rozwinięciu się infekcji i niewydolności nerek.
Pożar z 16 marca - w którym zginęli głównie młodzi uczestnicy zabawy, a prawie 200 osób zostało rannych - wybuchł, gdy pokaz pirotechniczny wywołał pożar w krytym obiekcie we wschodnim mieście Koczani. Najciężej ranni zostali przetransportowani do szpitali w kilku krajach europejskich.
Władze stwierdziły później, że klub nocny Pulse wielokrotnie naruszył przepisy bezpieczeństwa i licencje.
W związku z pożarem zatrzymano trzydzieści cztery osoby, w tym byłego ministra finansów i siedmiu wysokich rangą funkcjonariuszy policji. Prokurator stanowy Ljupčo Kocevski powiedział, że wobec podejrzanych prowadzone jest śledztwo w sprawie przestępstw, zagrożonych karą do 20 lat pozbawienia wolności.
Władze tego niewielkiego kraju Bałkanów Zachodnich poinformowały w zeszłym miesiącu, że w następstwie pożaru zamknięto dziesiątki klubów nocnych i lokali rozrywkowych.
W całym kraju, a także w sąsiedniej Grecji, odbyło się kilka protestów, podczas których demonstranci domagali się sprawiedliwości w związku z ofiarami śmiertelnymi.
W zeszłym miesiącu konserwatywny premier Hristijan Mickoski przyznał, że społeczeństwo jest rozgniewane, ale powiedział, że jego przeciwnicy to "polityczne sępy", które chcą osłabić rząd.