Węgierski rząd wprowadził limity cenowe na podstawowe artykuły żywnościowe jako sposób walki z rosnącą inflacją. Ta kontrola cen ma pomóc obywatelom w obliczu rosnących kosztów życia. Obowiązuje do 31 maja.
W minionym tygodniu okazało się, że na Węgrzech inflacja żywności w lutym sięgnęła 7,1 procent. W odpowiedzi na te wyliczenia premier Viktor Orban ogłosił zamrożenie cen w sieciach detalicznych dla trzydziestu podstawowych artykułów spożywczych.
Marża nie stanowi wyłącznie zysku dla firm, ponieważ pokrywa płace, koszty ogólne, transport oraz wszystkie wydatki wykraczające poza cenę zakupu. Dopiero po uwzględnieniu tych kosztów można określić rzeczywisty zysk przedsiębiorstwa. Sektor detaliczny na Węgrzech obciążony jest już specjalnym podatkiem.
Inflacja stłumiona tylko na chwilę
Ekonomiści są zdania, że wpływ tego środka na stłumienie inflacji może być bardzo ograniczony. Nawet jeśli działanie to wywrze pewną presję na obniżenie cen żywności, to efekt będzie odczuwalny najwyżej przez kilka miesięcy.
To nie pierwszy przypadek w ostatnich latach, gdy rząd węgierski interweniuje na rynku. Analityk ekonomiczny w rozmowie Euronews, stwierdził, że taki ruch może być ryzykowny w dłuższej perspektywie.
"Po zniesieniu zamrożenia cen, wystapiły niedobory zapasów, alarmująco wzrosły ceny. Regulacja zaistniała nie tylko na rynku żywności, ale także na rynku paliw. Kiedy została zniesiona, gracze rynkowi zaczęli pracować z wyższymi marżami, więc zdecydowanie istnieje pewne ryzyko" - powiedział Péter Szász, analityk serwisu ekonomicznego Portfolio.
Ryzyko także dla mniejszych graczy
Jeśli mniejsze sklepy nie będą podążać za zmianami cen, mogą stracić klientów i ryzykować przetrwanie, ostrzegł dyrektor ds. komunikacji węgierskiej sieci handlowej CBA.
"Mogą nawet zostać zamknięte, jeśli nie będą w stanie utrzymać konkurencyjności cenowej. W ten sposób ucierpią węgierskie sklepy franczyzowe, ponieważ mają dużą liczbę produktów objętych zamrożeniem cen. Zatem marże zostaną znacznie zmniejszone, co nie jest zrównoważone w dłuższej perspektywie. Jeśli taka sytuacja utrzyma się dłużej, dojdzie do masowego zamykania sklepów" - powiedział Attila Fodor.
Wraz ze specjalnym podatkiem od sprzedaży detalicznej wprowadzono nowe obciążenia państwowe - na przykład wzrost opłat za wodę i kanalizację w dwóch ratach. Jeśli w tej sytuacji zyski zostaną ograniczone na niektórych produktach, sklepy prawdopodobnie zwiększą je na innych, tak jak miało to miejsce w przypadku wcześniejszego ograniczenia cen.
Rząd planuje utrzymać zamrożenie marż do 31 maja.