Lokalny polityk miał alternatywny pomysł na pozostałości po Murze Berlińskim. Tak powstał szlak o długości 160 km, oferujący spotkanie z historią, sztuką i przyrodą.
Noc 9 listopada 1989 roku była bez wątpienia jedną z najbardziej dramatycznych w XX wieku. Mur berliński w Niemczech - zbrojna granica, która oddzielała obywateli Berlina Wschodniego i Zachodniego od 1961 roku - został w końcu przerwany, co zapoczątkowało jego demontaż. Ale co zrobić z niewidzialną linią, która pozostała? Wymazać ją z pamięci, jakby nigdy nie istniała?
W głowie lokalnego polityka Michaela Cramera zaczął kształtować się alternatywny pomysł. Jego wizja polegała na zachowaniu niektórych elementów granicy i stworzeniu szlaku o długości 160 km, który byłby czymś więcej niż tylko miejscem rekreacji dla berlińczyków. Mógłby to być pomnik przeciwko podziałom i być może miejsce do nauczania przyszłych pokoleń o ludzkich historiach związanych z murem.
Każdy, kto przejedzie się szlakiem, który w 2007 roku stał się w pełni przyjazny dla rowerzystów, musi najpierw przejść krótką lekcję historii. W następstwie II wojny światowej, kiedy granice Niemiec zostały przerysowane na Niemcy Wschodnie (DDR) i Niemcy Zachodnie, to samo stało się z Berlinem. Położony geograficznie w Niemczech Wschodnich, został również podzielony na strefy wschodnią i zachodnią.
Aby zapobiec ucieczce obywateli radzieckiego Wschodu na Zachód, w nocy 13 sierpnia 1961 roku jak błyskawica wzniesiono granicę otaczającą Berlin Zachodni, powodując ogromne konsekwencje społeczno-emocjonalne po obu stronach.
Teraz, 35 lat po oficjalnym zjednoczeniu Niemiec Wschodnich i Zachodnich, wybrałam się na rowerze w poszukiwaniu dawnej granicy, odkrywając nie tylko historię muru i jego upadku, ale także sztukę, przyrodę i nowe dzielnice, które wyrosły na odzyskanej przestrzeni.
Jak przejechałam cały szlak Muru Berlińskiego
Chociaż szlak rowerowy Muru Berlińskiego (Berliner Mauerweg) jest oznaczony na całej długości, pobrałam z aplikacji również trasę Komoot, aby uzyskać dodatkową warstwę nawigacji. Przejazd zajmuje trzy dni, ale zdecydowałam się rozciągnąć go na pięć. Przejechałam ją zgodnie z ruchem wskazówek zegara, od czasu do czasu zjeżdżając z trasy, aby zwiedzić dodatkowe miejsca i dotrzeć do hoteli, w których wcześniej zarezerwowałam bezpieczne miejsca do przechowywania rowerów.
Dzień zero
Zanim oficjalnie wyruszyłam, spędziłam dzień bez roweru na zwiedzaniu Berlina i odwiedziłam Muzeum NRD, aby lepiej poznać ten rozdział historii. Zdecydowałam się zostać na noc w dzielnicy Prenzlauer Berg z kilku powodów: aby uzupełnić zapasy klasycznych niemieckich węglowodanów i poczuć atmosferę w Prater Biergarten; oraz ze względu na krótki spacer z mojego hotelu - butikowego Oderberger znanego z zabytkowego basenu - do porannego odbioru rowerów.
Dzień 1: z Prenzlauer Berg do Köpenick
Po odebraniu mojego zarezerwowanego wcześniej roweru elektrycznego z Berlin on Bike, zalety rezerwacji jednego z doświadczonych przewodników, który będzie mi towarzyszył w śródmieściu Berlina, szybko stały się jasne. Po pierwsze, oznaczało to, że nie musiałem skupiać się na oglądaniu map. Oprócz najpopularniejszych miejsc do zwiedzania, takich jak Checkpoint Charlie i East Side Gallery, moja przewodniczka, Sascha, zabrała mnie do dodatkowych punktów, takich jak Bornholmer Strasse.
To tutaj pierwsi wschodni Niemcy przekroczyli granicę w 1989 roku. Usłyszenie tego wszystkiego z ust kogoś, kto był w mieście w noc, o której mowa, było niesamowite.
Kolejne warstwy do mojego banku wiedzy dodała wystawa plenerowa w Gedenkstätte Berliner Mauer (Miejsce Pamięci Muru Berlińskiego), której fotograficzne murale są tak samo prowokujące do myślenia, jak kostka brukowa pokazująca, gdzie znajdowały się tajne tunele uciekinierów. Znajduje się tu również kompletna sekcja fortyfikacji granicznych. Spojrzenie przez mur pod wieżą strażniczą przypomina, dlaczego tak niewielu odważyło się przekroczyć granicę.
Po zatrzymaniu się nad jeziorem Engelbecken (nigdy nie podejrzewałbyś, że to piękne miejsce było kiedyś kanałem osuszonym w celu budowy muru), pożegnałam się z Saschą i śródmieściem Berlina, i pedałowałam dalej, zanim zboczyłam ze szlaku na nocleg w Nyx Hotel Berlin-Köpenick.
Dzień 2: z Köpenick do Poczdamu
Wracając na ścieżkę, po raz pierwszy zrozumiałam, że na szlaku poza centrum Berlina nie ma prawie żadnych pozostałości dawnego muru. Mając w pobliżu tylko kilku przejeżdżających rowerzystów i pasące się bawoły wodne, cieszyłam się prawie samotną jazdą.
Z Dörfeblick, a następnie do kanału Teltow i dalej, przez obszary leśne, ulice mieszkalne i otwarte tereny wiejskie, mogłam zobaczyć, że nie jest to ani płynna, ani monotonna ścieżka. To dobry sposób na poznanie szerszego Berlina. Czułam się jakbym patrzyła przez okno na przedmieścia, które niewielu turystów ma okazję zobaczyć.
To, gdzie zatrzymam się na trasie, zostało w pewnym sensie ustalone za mnie. Szlak niczym latarnie morskie przecinają pamiątkowe stele, z których każda znajduje się dokładnie na wysokości dawnego muru, a wiele z nich opowiada otrzeźwiającą, niefortunną historię o próbie przejścia.
Kontemplując między innymi historię Eduarda Wróblewskiego, którego ucieczkę udaremniły 274 kule, pokonałam resztę trasy do dzisiejszego punktu końcowego w Poczdamie, by odwiesić kask na dwie noce w przestronnych i stylowych Design Apartments.
Dzień 3: Poczdam w doniczkach
Na długo przed tym, jak mur oddzielił wschód od zachodu, Poczdam - największe miasto Brandenburgii - był miejscem zabaw najznamienitszych członków pruskiego społeczeństwa. I jest to fakt odzwierciedlony w jego wielkości. Podczas gdy większość jednodniowych wycieczek z Berlina ma czas tylko na zobaczenie jego głównego punktu orientacyjnego, ekstrawaganckiego pałacu Sanssouci Fryderyka Wielkiego, dwie noce w mieście pozwoliły mi na głębsze zanurzenie się w zwiedzaniu okolicy.
Miałam czas na Muzeum Sztuki Barberini (szczycące się większą liczbą obrazów Moneta niż gdziekolwiek indziej w Europie poza Paryżem). Dzięki rowerowi mogłam przejeżdżać spokojne obok jezior i międzynarodowych inspiracji architektonicznych.
Wśród nich jest Zamek Babelsberg, przypominający angielski Zamek Windsor; Dzielnica Holenderska przypominająca amsterdamski Herengracht; Brama Nauen, jakby zapożyczona ze szkockiego Loch; a sam Sanssouci przypomina pruski Wersal.
Po wypiciu piwa w mikrobrowarze i pięknym miejscu Brauerei Meierei, najlepszym antidotum na dawną granicę, na której się znajduje, zakończyłam dzień na świeżym powietrzu w restauracji Höfts nad jeziorem. Z widokiem na Marmurowy Pałac w Poczdamie, jedynymi falami na jeziorze Heiliger były fale wywołane przez dziko pływających mieszkańców.
Dzień 4: Poczdam do Hennigsdorfu
Zaczynając dzień na moście Glienicke, gdzie Amerykanie i Sowieci wymieniali się szpiegami, dzisiejszy dzień postawił mnie przed dylematem. Czy powinnam popłynąć promem z Wannsee do Kladow i pozostać na szlaku? A może powinnam podążać za wskazówkami miejscowych, że objazdowa przejażdżka rowerem przez las Grunewald do wzgórza Teufelsberg może być satysfakcjonująca?
Okazuje się, że objazd był tego wart. Niegdyś amerykańska stacja nasłuchowa podczas zimnej wojny, dziś jest jednym z najbardziej kuszących i ciekawych zabytków Berlina - wyjątkowym i rozległym miejscem sztuki ulicznej z około 400 międzynarodowymi dziełami.
Zjeżdżając, ponownie wjechałam na trasę muru w Staaken, po czym ominęłam las Spandau, pojechałam wzdłuż Haweli, a następnie udałam się do miasta Hennigsdorf na nocleg w hotelu Wyndham Garden.
Dzień 5: z Hennigsdorf z powrotem do centrum Berlina
Rozpoczynając dzisiejszą przejażdżkę na obrzeżach Hennigsdorf, wśród ulic o tak optymistycznych nazwach jak "Wolność" i "Jedność", z końcem szlaku w zasięgu wzroku, zastanawiałam się zarówno nad fizycznym poczuciem spełnienia, jak i 160-kilometrową historyczną trasą.
Ostatnie hamowanie nastąpiło w Bergfelde przy jednej z pięciu ocalałych wież strażniczych na szlaku. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu moje oczy napotkałyby uzbrojonego strażnika, ale obecnie wieża strażnicza jest pokojowym centrum edukacyjnym Naturschutzturm, uczącym dzieci o środowisku.
To ostatnia uwaga, która wydaje mi się drobna, ale niezwykle ważna: ziarna odnowy kiełkują w przestrzeni, którą kiedyś zajmowała jedna z najbardziej zamkniętych granic na świecie.
Więcej informacji można znaleźć na stronach visitberlin.de i brandenburg-tourism.com**.* Więcej informacji na temat bezpiecznej jazdy na rowerze w Berlinie można znaleźć na stronie.*