Newsletter Biuletyny informacyjne Events Wydarzenia Podcasty Filmy Africanews
Loader
Śledź nas
Reklama

Cracow, Queensland: jak pub podtrzymuje ducha społeczności na australijskich bezdrożach

Hotel Cracow w australijskim Outbacku jest centrum lokalnej społeczności
Hotel Cracow w australijskim Outbacku jest centrum lokalnej społeczności Prawo autorskie  Maria Kamińska
Prawo autorskie Maria Kamińska
Przez Maria Kaminska
Opublikowano dnia Zaktualizowano
Podziel się tym artykułem
Podziel się tym artykułem Close Button

Outback to kraina pustki. Ten półpustynny obszar w sercu Australii zajmuje ponad 70% powierzchni kontynentu, a zamieszkuje go zaledwie 5% ludności. Dla tych, którzy zdecydowali się żyć w tych surowych warunkach, lokalne puby stały się ważnym elementem lokalnego folkloru.

Nie wszystkie drogi prowadzą do Cracowa. Właściwie dotarcie do tego miasteczka w sercu Outbacku wymaga dokładnego przygotowania. Sygnał GPS znika już w połowie drogi, a na trasie nie ma żadnych stacji benzynowych. Aby nie utknąć pośrodku pustkowia, trzeba zabrać ze sobą odpowiedni zapas paliwa.

Cracow wynagradza jednak ten trud: po długiej, pełnej dziur trasie w końcu ukazuje się miasteczko, które może i nie przypomina grodu Kraka, ale ma swój własny nieoczywisty, choć surowy charakter.

Związki miasteczka z Polską pozostają niejasne. Jedni mówią, że założyciel pierwszej osady w tych stronach miał żonę z Polski i poruszyła go walka jej rodaków o wolność w XIX wieku. Inni z kolei twierdzą, że nazwa pochodzi od szelestu suchych gałęzi (czyli ang. crack), których pełno w tym surowych klimacie. Nie zmienia to jednak faktu, że od początku miejsce to przyciągało ludzi z duszą odkrywcy i chęcią na coś więcej niż zwyczajne życie.

Cracow zbudowano na złocie. To jedno z ostatnich miasteczek wyrosłych w czasie gorączki złota w latach 30. dwudziestego wieku. W szczytowym okresie miasteczko tętniło życiem – mieszkało tu około 10 tysięcy ludzi, a w lokalnej kopalni wydobyto prawie 20.000 kg złota.

W końcu dobra passa się skończyła - kopalnię złota zamknięto, a Cracow zamienił się w miasto duchów. Liczba mieszkańców spadła do około pięćdziesięciu, a centrum zapełniły rdzewiejące budynki – od starej poczty po zamkniętą szkołę. Wśród nich wyróżnia się jednak hotel Cracow, w którym nieprzerwanie działa pub prowadzony przez Stuarta i Nikki Burke wraz z dwojgiem dzieci, Brophym i Chilli.

Hotel i pub Cracow jest jedynym działającym biznesem w miasteczku
Hotel i pub Cracow jest jedynym działającym biznesem w miasteczku Maria Kamińska

Opuszczone budynki w centrum Cracowa
Opuszczone budynki w centrum Cracowa Maria Kamińska

Chociaż po latach zapomnienia kopalnia złota wznowiła działalność, nie przyniosło to spodziewanej odnowy miasteczka. Przyjechaliśmy więc tu, aby na własne oczy zobaczyć, jak działa pub na pustkowiu i dowiedzieć się kim są ludzie, którzy postanowili tchnąć życie w to zapomniane miejsce.

Magnes na poszukiwaczy przygód

Właściciel pubu i hotelu Cracow Stuart Burke jest jednym z tych nielicznych wolnych duchów skłonnych wybrać australijskie pustkowie na swój dom. Stuart w młodości należał do trupy bokserów namiotowych i pod pseudonimem "Kid Goanna" uczestniczył w walkach. Zawodnicy podróżowali od miasteczka do miasteczka, oferując rzadką chwilę rozrywki dla ciężko pracujących farmerów i górników na australijskiej prowincji.

Hotel Cracow był już wcześniej w rękach innego boksera - przez wiele lat należał do legendarnego boksera Freda Brophy’ego, ikony australijskiej sceny walk namiotowych.

To właśnie za sprawą pracy w jego trupie Stuart Burke po raz pierwszy trafił do miasteczka. W pubie Cracow poznał swoją przyszłą żoną. Gdy Brophy zapowiedział, że zamierza sprzedać nieruchomość, Burke’owie od razu zdecydowali się na zakup – i dziś to oni dbają o to, by historia Cracowa wciąż trwała.

Memorabilia związane z boksem namiotowym w pubie Cracow
Memorabilia związane z boksem namiotowym w pubie Cracow Maria Kamińska

Memorabilia związane z boksem namiotowym w pubie Cracow
Memorabilia związane z boksem namiotowym w pubie Cracow Maria Kamińska

„23 lata później jesteśmy po ślubie, mamy dwoje dzieci i prowadzimy pub, w którym się poznaliśmy” – śmieje się Stuart. Ale życie na australijskim pustkowiu to nie sielanka. Do Cracowa nie docierają żadne przesyłki, a najbliższy sklep znajduje się aż 3,5 godziny jazdy samochodem. Burke’owie robią, co mogą, ale w szczycie sezonu turystycznego muszą pokonywać tę trasę nawet raz w tygodniu. Stuart podkreśla jednak, że i tak nie jest tak źle: „dopiero 10 lat temu doprowadzono nam drogę!"

Pomimo trudności, rodzina nie wyobraża sobie jednak życia nigdzie indziej. Zgodnie stwierdzają, że Cracow to ich miejsce na ziemi a prowadzenie pubu to sposób na życie. Jak wspomina Nikki, od założenia w 1938 r., pub wytrenował w sobie „zdolność przetrwania" nawet przez najgorsze czasy.

„Musisz się zgubić"

Stuart podkreśla, że są dwa sposoby, aby trafić do Cracowa: „albo musisz się bardzo skrupulatnie przygotować, aby do nas dojechać albo bardzo, bardzo zgubić!" Duchologiczna atmosfera i reputacja ostatniego miasteczka czasów gorączki złota przyciąga szczególny typ gościa. „Odwiedzają nas wszelkie typy ludzi, ale przede wszystkim wagabundzi, podróżnicy, a nawet gwiazdy rocka", mówi. Ściany i sufity pubu, pokryte od góry do dołu podpisami gości, stanowią archiwum wszystkich tych, którym udało się dotrzeć w to odległe miejsce.

Ale w Cracowie ceni się przede wszystkim lojalność: ci z tych, którzy mieszkają w okolicy na stałe, odwiedzają pub regularnie, a obsługa zna ich zamówienia na pamięć. To miejsce wymiany wiadomości dobrych i złych, podsłuchania lokalnych plotek i ponarzekania na pogodę.

Właściciele pubu są szczególnie dumni, że udaje im się przyciągnąć klientów pomimo faktu, że nie ma u nich maszyn do pokera, tzw. „pokies", które masowo wykwitają na australijskiej prowincji. Uzależnienie od hazardu to jedno z czołowych wyzwań zdrowia publicznego w tym kraju. Australijczycy przegrywają każdego roku ponad 25 miliardów dolarów na legalnym hazardzie, co czyni ich światowymi „liderami" pod względem strat na osobę.

Pub Cracow opiera się tym trendom, próbując zbudować lokalną tożsamość wokół innych form aktywności. Właściciele niedawno zaangażowali się w organizację zlotu Cracowian — zarówno potomków byłych górników, jak i tych, których więzi z miasteczkiem są wyłącznie emocjonalnie. Mieszkańcy dostrzegają także rolę, jaką odgrywa ponownie otwarta kopalnia. Choć nie przyczyniła się ona do znaczącego wzrostu liczby ludności, angażuje się w lokalne życie społeczne, sponsorując między innymi tablice pamiątkowe. I tak Cracowianie uparcie nie pozwalają swojemu miastu zniknąć z mapy.

Czy tu straszy?

W ostatnich latach miasteczko zyskało jeszcze jedną twarz - i to taką prosto z filmu grozy. Do opuszczonego szpitala w Cracowie wprowadziła się ekipa filmowa, a miasteczko wyrosło na mekkę niezależnych horrorów.

Twórczyni efektów specjalnych i charakteryzatorka Kadey Platt, która po godzinach pracuje jako barmanka w pubie Cracow wyjaśnia, że chociaż trafiła do miasteczka przez przypadek, nie może z niego wyjechać już od 2 lat. „Jestem dziewczyną z miasta. Nigdy nie wyobrażałam sobie siebie w takim miejscu". Wraz z ekipą szukali lokalizacji dla horroru o kangurze-zombie. Dziwność pubu Cracow wydała się idealna i Kadey postanowiła zostać na dłużej.

Wraz z ekipą kupili pobliski opuszczony szpital i zmienili go w swoje centrum dowodzenia. Jak wspomina, „cisza, którą oferuje Cracow sprzyja kreatywności. Nie ma tu rozpraszaczy, za to można spotkać kangurzą mamę odpoczywającą przy progu".

Kadey podkreśla, że kontrast pomiędzy wymarłym miasteczkiem i żywym pubem nie przestaje jej zaskakiwać. „Te ściany są pełne historii", mówi.

Wnętrze pubu jest wypełnione podpisami i pamiątkami
Wnętrze pubu jest wypełnione podpisami i pamiątkami Maria Kamińska

Małomiasteczkowe duchy

O duchy Cracowa szczególnie dba Brophy, dwudziestoparoletni syn właścicieli pubu, który otrzymał imię po legendarnym bokserze, dzięki któremu poznali się jego rodzice.

Wraz z mamą Brophy prowadził badania nieoznakowanych grobów w Cracowie. Dzięki ich staraniom udało się odrestaurować cmentarz i upamiętnić pochowanych tam górników i mieszkańców, których imion już nikt nie pamięta.

Jak podkreśla, chociaż złota w Cracowie nikt sam z siebie nie znalazł od lat, to ziemia kryje tu ślady także innych historii.

Brophy interesuje się też losami rdzennych mieszkańców tych terenów — ich kulturą, zwyczajami i tragicznymi losami. Bada ślady masakr dokonanych na Aborygenach przez białych osadników w pogoni za złotem. „To niespisany rozdział", mówi.

W momencie, gdy mieliśmy już opuszczać Cracow, pod pub podjechał samochód.

Do Brophiego przyjechał jeden z mieszkańców z pudełkiem pełnym wycinków starych gazet, znalezionym gdzieś na strychu w Cracowie. „Mam dla Was nowe historie", powiedział.

I tak na własne oczy zobaczylismy jak pub na australijskich bezdrożach się stał kustoszem pamięci o małym miasteczku i jego zawiłej historii.

„Tak to już jest z Cracowem", mówi Stuart. „Może nie jest po drodze, ale nie możesz przestać do niego wracać"!

Przejdź do skrótów dostępności
Podziel się tym artykułem

Czytaj Więcej

Interaktywna mapa w Szwajcarii pokazuje, gdzie można podziwiać najpiękniejsze jesienne widoki

Odległe wyspy Estonii mogą być najlepiej strzeżoną turystyczną tajemnicą Europy: Oto dlaczego

„Morze Martwe” w Ria Formosa w Algarve. Wyjątkowa atrakcja Portugalii