Newsletter Biuletyny informacyjne Events Wydarzenia Podcasty Filmy Africanews
Loader
Śledź nas
Reklama

Dlaczego czekaliśmy blisko pół wieku na drugiego Polaka w kosmosie? I jak z tego skorzystać?

Członek załogi naukowej misji kosmicznej AX-4, Polak Sławosz Uznański-Wiśniewski.
Członek załogi naukowej misji kosmicznej AX-4, Polak Sławosz Uznański-Wiśniewski. Prawo autorskie  Czarek Sokolowski/Copyright 2025 The AP. All rights reserved
Prawo autorskie Czarek Sokolowski/Copyright 2025 The AP. All rights reserved
Przez Marcelina Burzec
Opublikowano dnia Zaktualizowano
Podziel się tym artykułem
Podziel się tym artykułem Close Button
Skopiuj/wklej poniższy link do osadzenia wideo z artykułu: Copy to clipboard Skopiowane

Po 47 latach Polak znowu przekroczył linię Kármána. Dlaczego tak długo czekaliśmy na drugiego obywatela Polski w kosmosie? I jak na jego misji mogą skorzystać polski biznes i nauka?

REKLAMA

Polska była czwartą narodowością w kosmosie. Mirosław Hermaszewski przekroczył linię Kármána 28 czerwca 1978 o godzinie 19:08. Po blisko 47 latach, Sławosz Uznański-Wiśniewski, 26 czerwca 2025 roku o godzinie 8:31, ruszył z Przylądka Canaveral w kapsule Dragon na swoją misję kosmiczną. Dlaczego czekaliśmy blisko pół wieku na drugiego Polaka w kosmosie? I kto może zyskać na tym, że został wysłany na Międzynarodową Stację Kosmiczną?

Załoga w ciemnoniebieskich strojach od lewej: Tibor Kapu z Węgier, Peggy Whitson z Axiom Space, Shubhanshu Shukla z Indii i Sławosz Uznański-Wiśniewski.
Załoga w ciemnoniebieskich strojach od lewej: Tibor Kapu z Węgier, Peggy Whitson z Axiom Space, Shubhanshu Shukla z Indii i Sławosz Uznański-Wiśniewski. AP/AP

Glejt Moskwy

"To w pewnym sensie była nasza decyzja albo nasze zaniedbanie, a w pewnym nie" - mówi popularyzator nauki dr Tomasz Rożek z portalu Nauka To Lubię, odwołując się do historii Polski.

"Patrząc na to, jak historycznie przebiegały losy naszego kraju w ciągu ostatniego półwiecza, to - bardzo delikatnie mówiąc - dużo się działo wtedy, gdy byliśmy w bloku komunistycznym. Wysłanie człowieka w kosmos bez glejtu Moskwy było po prostu niewykonalne. Po zmianie ustroju politycznego byliśmy biednym krajem, który musiał najpierw się pewnych rzeczy nauczyć, nie mając takiego patrona (...), który od czasu do czasu grał tego dobrego policjanta i na przykład pozwalał nam na różne szaleństwa w rodzaju Polak w kosmosie" - tłumaczy naukowiec.

Polska nie może działać samotnie

Według dr. Tomasza Rożka, obecnie Polska wciąż nie ma wielu kompetencji, potrzebnych do wysłania ludzi na orbitę, dlatego dobrze, że w 2012 roku kraj dołączył do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA).

"Nie wysyłamy ludzi w kosmos, nie mamy rakiety, która mogłaby to robić, ale też geograficznie jesteśmy położeni w takim miejscu, że wybudowanie portu kosmicznego nie wchodzi w grę. Nie musimy mieć wszystkich kompetencji, natomiast musimy mieć coś do zaoferowania" - podkreśla dr Rożek.

69 mln euro wynosiła wartość wpłat Polski do ESA w 2023 roku (0,014 polskiego PKB). Teraz ta kwota ma się zwiększać. A przeważająca większość składki do ESA, wraca do kraju - w postaci zamówień dla przemysłu kosmicznego, który w danym kraju się znajduje.

Na misję Axiom-4 przeznaczono 65 mln euro. Ta inwestycja się zwróci, przekonuje minister finansów Andrzej Domański, i wylicza, że każde wydane euro, przynosi zwrot między 3 a 6 euro.

Zdaniem dr. Rożka, sam fakt lotu Polaka w kosmos, jeszcze nic nie znaczy. Ale jeśli kraj dobrze to rozegra, dostosuje system edukacji, system nauki i sam przemysł kosmiczny, wówczas na locie Polaka można zyskać bardzo dużo - w sensie finansowym i pozafinansowym.

Kto skorzysta na locie Polaka w kosmos?

"Postrzeganie inwestowania w kosmos, czy szerzej nawet w naukę, tylko na zasadzie takiego prostego Excela, ile wypłynęło, ile wpłynęło z powrotem, to jest błąd. Historia nauki, patrząc na ostatnie dekady na świecie pokazuje, że inwestowanie w naukę i w technologie (...), to jest jedna z najlepszych inwestycji o najwyższej stopie zwrotu, o jakiej możemy w ogóle marzyć" - podkreśla dr Tomasz Rożek.

Tak samo uważa Jędrzej Kowalewski, prezes firmy Scanway, zajmującej się dostarczaniem optycznych instrumentów do różnego rodzaju przedsięwzięć kosmicznych, przede wszystkim satelitów do obserwacji Ziemi.

"Widzę bardzo duże szanse w obserwacji Ziemi" - mówi przedsiębiorca. "Myślę, że telekomunikacja to jest druga dziedzina, w której będzie bardzo dużo potrzeb" - dodaje.

Władza-nauka-biznes

"Jesteśmy w takiej sytuacji geopolitycznej, że trzeba się troszeczkę skupić na tych najbardziej pilnych potrzebach, tak zwanego podwójnego zastosowania" - podkreśla Kowalewski.

Jego zdaniem, ważna jest współpraca władzy, nauki i biznesu, a tu często brak odpowiednich decyzji. Jak mogłoby to wyglądać?

"Musi być taka rzeka technologii, rzeka potrzeb płynąca najlepiej w pierwszej kolejności z rządu, który mówi: jako Polska potrzebujemy na przykład technologii obrazowania naszej planety albo technologii kosmicznych związanych z telekomunikacją. I dopiero potem pojawiają się przedsiębiorcy i naukowcy, którzy razem próbują ten problem rozwiązać. Tak powinno to wyglądać. Tak wyglądało to w NASA i we współpracy z amerykańskim rządem. Tak wyglądało to w Europejskiej Agencji Kosmicznej u początku jej powstania. W Polsce mamy problem z tym, że nie mamy tej rzeki" - tłumaczy prezes Scanwaya.

"Jako Polska potrzebujemy zrozumieć troszeczkę lepiej, czego potrzebuje rząd, czego potrzebuje po prostu Rzeczpospolita, żebyśmy mogli te technologie rozwijać i dostarczać" - dodaje.

Polskie eksperymenty i "efekt Sławosza"

Podczas swojej misji na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, Sławosz Uznański-Wiśniewski przeprowadzi 13 eksperymentów, które mogą pomóc polskiej nauce.

"To nie jest tak, że my lecimy na tą stację kosmiczną tylko i wyłącznie, żeby wykonać 13 eksperymentów i żeby dostarczyć dane tylko dla tych firm. To jest element większej rzeczy, związanej z promowaniem nauk ścisłych, z promowaniem sektora kosmicznego, ale też oczywiście aspektów edukacyjnych" - podkreśla przedsiębiorca.

"Teraz astronauci, którzy latają w kosmos, to są naukowcy" - podkreśla Kowalewski. "Taką ścieżkę ta misja musi pokazać. I to są rzeczy, które będą procentować dopiero za jakieś 20-30 lat".

Astronauci programu Apollo, jako załoga pierwszego lotu Apollo, pozowali do zdjęć na Przylądku Kennedy'ego na Florydzie, 17 stycznia 1967 r.
Astronauci programu Apollo, jako załoga pierwszego lotu Apollo, pozowali do zdjęć na Przylądku Kennedy'ego na Florydzie, 17 stycznia 1967 r. Jim Kerlin/AP

Zdaniem przedsiębiorcy, za 20 lat w Polsce będzie znacznie więcej ludzi kończących studia inżynierskie czy naukowe. "Myślę, że będziemy mieli do czynienia coś z czymś podobnym do efektu Apollo, który miał miejsce w Stanach Zjednoczonych w latach 60. i 70. I może trochę na wyrost, ale to będzie taki efekt Sławosza" - przewiduje Kowalewski.

Video editor • Glogowski Pawel

Przejdź do skrótów dostępności
Podziel się tym artykułem

Czytaj Więcej

SpaceX dostarcza czterech astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną zaledwie 15 godzin po starcie

Największy marsjański meteoryt osiąga na aukcji ponad 5 milionów dolarów - ale to młody dinozaur skradł show

Start misji Axiom-4 wstrzymany, tym razem nie z powodu pogody