W wywiadzie dla Euronews ambasador Izraela przy UE i NATO Haim Regev powiedział, że Izrael rozpoczął konflikt z Iranem, ponieważ nie miał innego wyboru. Ostrzegł też, że zagrożenie wynikające z nuklearnych ambicji Teheranu może rozprzestrzenić się poza Bliski Wschód.
"Iran stanowi zagrożenie nie tylko dla Izraela, lecz także dla całego regionu i Europy” -powiedział w wywiadzie dla Euronews ambasador Izraela przy Unii Europejskiej i NATO Haim Regev.
"Iran jest zaangażowany w promowanie terroryzmu, prowokacje i liczne inne działania. Już teraz jest głównym źródłem niestabilności w regionie i na świecie" - wyjaśnił dyplomata.
Regev rozmawiał z Euronews w siódmym dniu eskalacji konfliktu między Izraelem a Iranem.
W czwartek rano Teheran wystrzelił w kierunku Izraela 20 pocisków balistycznych, z których jeden trafił w Centrum Medyczne Soroka w Beer Szewie. Atak ten był odwetem za izraelskie uderzenia na infrastrukturę nuklearną Teheranu.
"Iran ma jasny plan i jest nim unicestwienia państwa Izrael" - podkreślił Regev.
"W ostatnim czasie widzieliśmy, że Teheran przyspiesza realizację tego planu poprzez rozwój programu nuklearnego oraz produkcję rakiet ziemia–ziemia. Doszliśmy do punktu, w którym musieliśmy coś zrobić" - dodał.
W piątek rano Izrael przeprowadził niespodziewany atak na Iran. W wyniku tej operacji zginęło kilku kluczowych przedstawicieli irańskich służb bezpieczeństwa oraz liczni naukowcy zajmujący się programem jądrowym Iranu.
Regev zaznaczył, że działania Izraela nie mają na celu zmiany władzy w Teherania.
"Celem tej operacji wojskowej jest wyeliminowanie zagrożenia nuklearnego i rakietowego. To jest nasz główny cel" - powiedział w rozmowie z Euronews.
Wojna na słowa
Konflikt izraelsko-irański doprowadził także do eskalacji napięcia w sferze retorycznej, zwłaszcza między prezydentem USA Donaldem Trumpem a najwyższymi przedstawicielami władz Iranu.
Zapytany przez dziennikarzy, czy planuje wspomóc Izrael w atakach na Iran, Trump odpowiedział:
"Mogę to zrobić lub mogę tego nie zrobić. Nikt nie wie, co zamierzam".
Jednocześnie wezwał Teheran do kapitulacji.
Choć Trump unikał bezpośredniej odpowiedzi na temat tego, co zamierza zrobić wobec Iranu, to premier Izraela Benjamin Netanjahu odebrał jego słowa jako wyraz poparcia.
Do sporu dołączyła misja ONZ Iranu, której przedstawiciel oświadczył, że żaden irański urzędnik nie będzie "płaszczył się u bram Białego Domu”.
Iran był wcześniej objęty międzynarodowym porozumieniem znanym jako Wspólny Kompleksowy Plan Działania (JCPOA), w ramach którego w zamian za ograniczenia działalności nuklearnej zniesiono część sankcji.
Trump podczas pierwszej kadencji wycofał USA z umowy w 2018 roku. Wówczas nazywał ją "najgorszym porozumieniem, jakie kiedykolwiek wynegocjowano”, i nałożył na Teheran nowe sankcje.
Od tego czasu pozostali sygnatariusze próbowali utrzymać Iran w zgodności z ustaleniami. Teheran uznaje jednak umowę za nieaktualną i kontynuuje wzbogacanie uranu - obecnie do poziomu 60%.
Technicznie wciąż jest to poniżej progu 90% potrzebnego do budowy broni jądrowej, ale znacznie powyżej limitu 3,67% ustalonego w ramach JCPOA.
Iran utrzymuje, że jego program nuklearny ma charakter wyłącznie cywilny, ale izraelskie władze twierdzą, że Teheran dąży do zbudowania własnej broni atomowej, którą mógłby wykorzystać przeciwko Izraelowi.
"W demokracji sięgamy do rozwiązań siłowych tylko wtedy, gdy nie mamy innego wyjścia albo zostaniemy do niej zmuszeni. W przypadku Iranu nie widzieliśmy innego rozwiązania" - podkreślił Regev.
"Izrael chce po prostu wyeliminować zagrożenie, które dla nas stanowi Iran. Operacja przynosi skutki i widzę szansę na trwałe zmniejszenie napięcia w regionie" - zaznaczył.
"Mam nadzieję, że tym razem dyplomacja również odegra ważną rolę" - podsumował ambasador.