Wraz z końcem kampanii wyborczej w Rumunii, George Simion oskarżył Emmanuela Macrona o ingerencję, podczas gdy Nicusor Dan otrzymał poparcie od francuskiego prezydenta wyrażone w ciepłej rozmowie.
Na zaledwie kilka godzin przed końcem ognistej kampanii prezydenckiej w Rumunii, prezydent Francji Emmanuel Macron znalazł się w centrum bitwy między kandydatem twardej prawicy George'em Simionem a jego kontrkandydatem, niezależnym centrystą Nicusorem Danem.
Lider Sojuszu na rzecz Unii Rumunów (AUR), Simion wybrał Francję jako metę swojej kampanii wyborczej, sięgając po decydujące głosy rumuńskiej diaspory, ale także deklarując swoją niechęć do Macrona.
Zaproszony do programu na żywo w czwartek w Paryżu, Simion ogłosił swoją miłość do Francji, a następnie bez ogródek oskarżył Macrona o "dyktatorskie tendencje" i stwierdził, że Francja "ingerowała w rumuńskie wybory", ku zaskoczeniu gospodarza programu, który szybko skonfrontował go, mówiąc: "Francja jest demokracją, bez dyktatorskich tendencji".
"Nie podobają mi się dyktatorskie tendencje Emmanuela Macrona", powiedział Simion, na co gospodarz odpowiedział, że "jeśli już nazywasz swojego odpowiednika dyktatorem, to jest to obiecujące dla stosunków Rumunii z Francją".
Wybuch Simiona wywołał furorę w Rumunii, która jest zafascynowana wyścigiem prezydenckim, ponieważ Simion i Dan idą łeb w łeb w najnowszych sondażach opinii publicznej przed niedzielnym głosowaniem.
Ale w piątek kandydat twardej prawicy postanowił kontynuować oskarżenia, gdy spotkał się z francuskimi mediami na imprezie zorganizowanej przez skrajnie prawicową francuską eurodeputowaną Marion Marechal, która poparła Simiona.
Lider AUR kontynuował swój atak, mówiąc, że "Macron jest nie tylko dyktatorem, ale jeśli sprawy potoczą się w tym rytmie, za 20-50 lat nie będziemy mogli mówić o Francji, którą znamy".
"Może stać się czymkolwiek, może kalifatem lub czymś innym" - powiedział Simion.
"Nie szanujemy Emmanuela Macrona, który próbuje ingerować w nasze wybory. Zrobił to w grudniu. Teraz robi to ponownie, za pośrednictwem francuskiej ambasady" - dodał.
"Moje przesłanie jest bardzo jasne: to nie jest wasza sprawa. Ani Władimira Putina. To nie jest sprawa Wołodymyra Zełenskiego. To nie jest sprawa Donalda Trumpa. To decyzja wolnego i suwerennego narodu rumuńskiego. Nie jesteś cesarzem. Tak naprawdę nie kocha pan nawet narodu francuskiego".
"Możemy rozmawiać po francusku
Podczas gdy Simion szalał przeciwko Macronowi w stolicy Francji w piątek, jego kontrkandydat Nicusor Dan, który studiował matematykę na Sorbonie w Paryżu, opublikował film z ciepłej rozmowy między nim a Macronem.
W swoim poście w mediach społecznościowych Dan napisał, że "podczas gdy mój kontrkandydat obrażał Francuzów w ich domu, ja prowadziłem dialog z panem Emmanuelem Macronem", dziękując mu jednocześnie za wsparcie.
Wideo zaczyna się od Macrona mówiącego po angielsku, na co Dan odpowiada, że mogą rozmawiać po francusku, "ponieważ spędziłem kilka lat w Paryżu dawno temu", w przeciwieństwie do występu Simiona w talk-show, w którym ten pokazał ubogi francuski, ostatecznie przechodząc na rumuński, co wywołało dalszą debatę w rumuńskich mediach społecznościowych.
Podczas rozmowy Macron pochwalił głębokie relacje i dziedzictwo Francji i Rumunii, podsumowując, że "stawka w tych wyborach jest oczywiście kluczem nie tylko do losu Rumunii, ale także naszego".
Dlatego też, powiedział francuski prezydent, "niezbędne jest posiadanie proeuropejskiego partnera zaangażowanego w zbiorowe bezpieczeństwo i nowoczesność gospodarczą".
Dan odpowiedział, że "bezpieczeństwo jest bez wątpienia głównym zmartwieniem Europy" i "jest to pierwsza rzecz, którą należy rozwinąć, jeśli zostanę prezydentem Rumunii".
"Musimy minąć tę niedzielę, aby Rumunia wyraźnie skierowała się w stronę Europy", podsumował Dan.