Prokuratura przekazała, że Mieszko R. przyznał się do winy, czemu kategorycznie zaprzecza jego adwokat. Według śledczych, wyjaśnienia podejrzanego wskazują na konieczność sporządzenia opinii sądowo-psychiatrycznej, choć z dotychczasowych ustaleń wynika, że nie leczył się psychiatrycznie.
Przeżywasz trudności emocjonalne? Potrzebujesz wsparcia? Zgłoś się po fachową pomoc psychologiczną. W przypadku bezpośredniego zagrożenia zdrowia lub życia natychmiast skontaktuj się z numerem alarmowym 112 lub policją (997).
Stanowiska prokuratury i obrony w sprawie studenta prawa Mieszka R. podejrzanego o dokonanie makabry na Kampusie Głównym Unwiersytetu Warszawskiego, są radykalnie różne. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Antoni Skiba informuje o przyznaniu się 22-latka do winy, podczas gdy obrońca podejrzanego z wyboru Maciej Zaborowski stanowczo temu zaprzecza.
"Podejrzany przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Odmówił odpowiedzi na wszelkie pytania, które były mu zadawane. Natomiast złożył wyjaśnienia, których treść wskazuje, iż konieczne będzie sporządzenie opinii sądowo-psychiatrycznej w tej sprawie" – przekazał w rozmowie z dziennikarzami Piotr Antoni Skiba.
Mecenas Maciej Zaborowski, obrońca podejrzanego, przedstawia jednak odmienne stanowisko. "Kwestia winy jest jedną z podstawowych kwestii ustalanych w postępowaniu karnym. Jest to kwestia zero-jedynkowa. Albo ktoś się w protokole przyznaje, albo nie przyznaje" – podkreślił adwokat.
Czynności procesowe z udziałem podejrzanego były rejestrowane urzędzeniem nagrywającym obraz i dźwięk. Adwokat Mieszka R. kwestionuje sposób działania prokuratury. "Cieszę się, że w końcu było to nagrywane, więc nie będzie wątpliwości. Jest też protokół, który można udostępnić opinii publicznej. Z chęcią zobaczę, w którym miejscu jest to przyznanie do winy" – powiedział mecenas Zaborowski. Dodał również, że prokuratura "jest urzędem, który ma reprezentować państwo i nie może w tak dowolny sposób, w tak istotnych sprawach, komentować czy stwierdzać fakty, które nie miały miejsca".
Mieszko R. nie był leczony psychiatrycznie
Z dotychczasowych informacji zgromadzonych przez prokuraturę wynika, że Mieszko R. nie był wcześniej leczony psychiatrycznie.
"Nie zażywał żadnych leków. Żadne recepty w ciągu ostatniego roku nie były na podejrzanego przepisywane" – wyjaśnił prokurator Skiba.
Śledczy zapowiadają dalsze kroki postępowania.
"W następnym etapie istotne będą opinie, jakie uzyskamy, między innymi opinia toksykologiczna, opinia z zakresu sekcji zwłok, jak również opinia sądowo-psychiatryczna. Bierzemy pod uwagę, iż konieczne będzie przeprowadzenie obserwacji sądowo-psychiatrycznej, która naszym zdaniem, po tym, co w ciągu ostatnich 24 godzin usłyszeliśmy, co widzieliśmy, będzie decydująca co do dalszego toku i decyzji wymiaru sprawiedliwości" – stwierdził prokurator.
Monitoring Uniwersytetu Warszawskiego pomógł odtworzyć przebieg zdarzenia
Szczegółowa analiza monitoringu pozwoliła śledczym na odtworzenie przebiegu zdarzenia. "Z bardzo dokładnego monitoringu, który został zabezpieczony bezpośrednio po przybyciu funkcjonariuszy policji i prokuratorów wynika, że przed zadaniem śmiertelnych ciosów, ten przedmiot, ta siekiera znajdowała się w torbie i została wyjęta" – wyjaśnił prokurator. W torbie podejrzanego znaleziono również noże i bagnet, a także książkę „Dialogi” Konfucjusza.
Prokuratura wyklucza, by między sprawcą a ofiarą istniała wcześniejsza relacja. "Na tym etapie nic nie wskazuje na to, że podejrzany znał osobiście pokrzywdzoną i było to zaplanowane działanie w stosunku do tej konkretnej osoby".
Według zeznań świadków oraz funkcjonariuszy po zatrzymaniu Mieszko R. wykazywał agresywne i irracjonalne zachowanie. Z nieoficjalnych ustaleń portalu tvn24.pl wynika, że był poważny, by za chwilę wznosić okrzyki "jestem predatorem, wilkiem".
"Chcę podkreślić, że ujęcie sprawcy było bardzo szybkie i dynamiczne. Po przewiezieniu do komendy w celu wykonania czynności rejestracyjnych, początkowo podejrzany zachowywał się w sposób dość agresywny. Zastosowano wobec niego środki przymusu bezpośredniego: kaftan i hełm ochronny" – poinformował Piotr Antoni Skiba.
Trzy zarzuty
Zarzuty zostały postawione na podstawie przeprowadzonych jeszcze tego samego dnia czynności prokuratury i policji, które – jak oceniła szfowa Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ Lucyna Korga-Mazurek – były „dynamiczne i sprawne”.
Polegały na oględzinach zwłok pokrzywdzonej z udziałem niegłego lekarza medycyny sądowej, a także przeprowadzenia oględzin samego miejsca zdarzenia.
Przesłuchano także kilkunastu świadków, zabezpieczono monitoring udostępniony przez Uniwersytet Warszawski, który został dołączony do akt postępowania.
„Wszystkie te czynności pozwoliły na sformułowanie zarzutów podejrzanemu Mieszkowi R. Zarzuty dotyczą zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, a także usiłowania zabójstwa pracownika straży uniwersyteckiej, a także znieważenia zwłok pokrzywdzonej na miejscu zdarzenia” - poinformowała podcza briefingu prasowego prokurator Lucyna Korga-Mazurek.
Od momentu zatrzymania podejrzanego do momentu przedstawienia mu zarzutów nie upłynęły 24 godziny.
Prokurator Korga-Mazurek poinformowała także, że wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania na trzy miesiące zostanie skierowany jeszcze w czwartek.
Zbrodnia na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego
Do tragicznego zdarzenia na terenie Uniwersytetu Warszawskiego doszło w środowe popołudnie o 18.40. Młody napastnik uzbrojony w siekierę zaatakował dwie osoby przed budynkiem budynku Auditorium Maximum na terenie Kampusu Głównego Uniwersytetu Warszawskiego.
53-letnia pracownica aministracji uczelni została zaatakowana, gdy zamykała budynek po zakończeniu zajęć. W wyniku zadanych jej obrażeń, poniosła śmierć na miejscu. Sprawca dokonał dekapitacji, a potem - według świadków - dopuścił się zbeszczeszczenia zwłok. Próbę obrony kobiety podjął 39-letni funkcjonariusz straży uniwersyteckiej, który doznał poważnych ran ciętych głowy oraz obu dłoni. Choć jego stan był ciężki, zgodnie z czwartkowym komunikatem prokuratury okręgowej, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
W czasie gdy doszło do brutalnego ataku, na kampusie uniwersyteckim przebywał minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Brał udział w wykładzie otwatym profesora Samuela Issacharoff'a z New York University School of Law, amerykańskiego eksperta prawa konstytucyjnego i prawa demokracji na Wydziale Nauk Politycznych i Stosunków Międzynardowych. To właśnie dlatego jeden z towarzyszących mu funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa zaalarmowany pobiegł na miejsce i wsparł straż uniwersytecką.
Władze warszawskiej uczelni ogłosiły czwartek dniem żałoby.