Wybory do Bundestagu odbędą się już w tę niedzielę. Największe szanse mają w nich lider opozycji Friedrich Merz i obecny kanclerz Olaf Scholz. Politycy zmierzyli się w ostatniej debacie przedwyborczej.
Obecnie, sondaże wskazują na wyraźne prowadzenie centroprawicowego bloku Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej Friedricha Merza. Mimo to aktualny kanclerz Niemiec Olaf Scholz twierdzi, że wielu wyborców może być niezdecydowanych i dokonać wyboru dopiero przy urnie wyborczej, a to może dać mu wygraną.
"Jestem przekonany, że tym razem dojdzie do czegoś, co rzadko zdarzało się w takim stopniu w poprzednich wyborach, a mianowicie, że niektórzy ludzie pójdą na wybory, do kabiny wyborczej i dopiero wtedy zdecydują, na kogo i na którą partię głosować. I wierzę, że ostatecznie wielu zagłosuje na SPD i da mi nowy mandat do kierowania następnym rządem", mówił Scholz podczas debaty.
Obydwaj kandydaci mocno postawili na kwestię gospodarki i migracji. Merz, znany jednak z ostrych wypowiedzi dotyczących migrantów, często oskarżany jest przez przeciwników politycznych o możliwość współpracy ze skrajnie prawicową partią AfD. Wytyka mu to również Olaf Scholz, choć Merz stanowczo zaprzecza takiemu scenariuszowi.
"A jeśli nie rozwiążemy tych dwóch problemów, to wy, my i wszystkie partie demokratyczne w centrum politycznym nie staniemy w obliczu zwykłej zmiany rządu w wyborach federalnych w 2029 r., ale raczej na dobre pogrążymy się w prawicowym populizmie, a ja stoję tutaj, aby tego uniknąć" - mówił kandydat partii CDU.
Kwestie migracji rozgrzały debatę polityczną w ostatnim czasie, a politycy skrajnej prawicy mocno na tym skorzystali. Na drugim miejscu plasuje się obecnie partia Alternatywa dla Niemiec znana z bardzo ostrych komentarzy odnośnie obcokrajowców. Partia Olafa Scholza jest w sondażach dopiero na trzecim miejscu.