"Wszelkie naciski na zbyt szybkie negocjacje będą w rzeczywistości złym rozwiązaniem dla Ukrainy" - powiedziała w czwartek Kaja Kallas, wysoka przedstawicielka UE do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa.
Zmuszenie Ukrainy do pospiesznych negocjacji z Rosją w celu zakończenia wojny może doprowadzić do "złej umowy" dla Kijowa, ostrzegła w czwartek Kaja Kallas, przedstawicielka Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa.
Szefowa Unijnej dyplomacji udzieliła wypowiedzi tuż przed szczytem przywódców Unii Europejskiej, na którym głównym tematem będzie wojna Rosji z Ukrainą.
"Wszelkie naciski na zbyt szybkie negocjacje będą w rzeczywistości złym rozwiązaniem dla Ukrainy" - powiedziała dziennikarzom w Brukseli. "Wszyscy na świecie uważnie obserwują nasze działania w tej sprawie i dlatego naprawdę musimy być silni,".
"Przykład Syrii pokazuje nam, że Rosja nie jest niezwyciężona i nie powinniśmy lekceważyć własnej siły" - dodała, odnosząc się do upadku reżimu Baszara al-Assada, dla którego to Kreml był głównym sojusznikiem na arenie międzynarodowej.
"Jesteśmy potęgą, jeśli działamy razem".
Prezydent Litwy Gitanas Nausėda, prominentny zwolennik Kijowa, podzielił jej pogląd, mówiąc, że "Rosja nie wykazuje chęci do negocjacji", a zatem wszelkie próby dyskusji przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego.
Zdaniem Nausėdy, UE powinna najpierw skupić się na zwiększeniu wsparcia militarnego i finansowego dla Ukrainy. Wzmocni to jej pozycje przed przystąpieniem do jakichkolwiek negocjacji.
"Sytuacja jest naprawdę skomplikowana i musimy być uczciwi (wobec) siebie" - powiedział Nausėda. "Musimy być globalnym graczem strategicznym. Możemy się nim stać tylko wtedy, gdy będziemy zobowiązani do podejmowania decyzji, a nie tylko mówienia, mówienia i jeszcze raz mówienia".
Perspektywa negocjacji Ukrainy z Rosją zyskała na popularności w ostatnich miesiącach, szczególnie po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach w USA. Podczas kampanii Trump obiecał zawrzeć porozumienie, które miałoby rzekomo zakończyć wojnę "w ciągu 24 godzin".
Od tego czasu pojawiały się pomysły oparte na "kijach i marchewkach", zgodnie z którymi Ukraina miałaby zgodzić się na rozmowy z Kremlem w zamian za kontynuację wsparcia militarnego ze strony USA. Analogicznie, brak zgody Kremla na rozmowy skutkowałby zwiększeniem wsparcia militarnego dla Kijowa.
w Europie krąży również temat ustanowienia misji pokojowej w Ukrainie w celu utrzymania potencjalnego porozumienia między Kremlem a Kijowem. Prezydent Francji Emmanuel Macron dał jasno do zrozumienia, że Europa powinna rozważyć wysłanie wojsk pokojowych na Ukrainę, co dla innych krajów pozostaje wysoce kontrowersyjne.
"Priorytetem jest, aby Ukraińcy wygrali wojnę i odepchnęli Rosjan. Wtedy będziemy mogli rozmawiać o pokoju" - powiedział z kolei premier Belgii Alexander De Croo, zapytany o potencjalną misję pokojową.
Jego irlandzki odpowiednik, Simon Harris, nie wykluczył ustanowienia misji pokojowej, ale dodał, że debata jest "nieco przedwczesna" i jest raczej kwestią "na przyszłość".
"W tej chwili nie widzimy żadnych oznak ze strony Rosji, że chciałaby w jakikolwiek sposób dążyć do pokoju" - powiedział Harris po przybyciu do Brukseli. "Podczas gdy zadajesz mi to pytanie, Rosja nadal bombarduje Ukrainę".
Czwartkowy szczyt odbywa się w trudnym okresie dla Kijowa. Rosjanie zyskują obszary na wschodzie kraju, a północnokoreańscy żołnierze wspierają Kreml w regionie Kurska. Szacuje się, że jest ich około 11 tys. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski niedawno ostrzegł, że ta liczba może wzrosnąć do 100 tys. żołnierzy.
"Bardzo potrzebujemy jedności między Stanami Zjednoczonymi a UE oraz innymi krajami Europy" - powiedział Zełenski przed rozpoczęciem szczytu. "Potrzebujemy tej jedności, aby osiągnąć pokój — tylko razem, Stany Zjednoczone i Europa, mogą naprawdę powstrzymać Putina i uratować Ukrainę," — dodał.
Ta jedność jednak stoi pod znakiem zapytania. Premier Węgier Viktor Orbán został skrytykowany przez Zełenskiego po tym jak zaproponował "świąteczne zawieszenie broni", podczas gdy słowacki Prezydent Robert Fico zasugerował, by UE "przestała być dostawcą broni, a stała się mediatorem".