Co najmniej jedna osoba zginęła, a trzydzieści pięć zostało rannych w izraelskich nalotach na jemeńskie miasto Al-Hudajda, położone nad Morzem Czerwonym. Zaatakowano strategicznie ważny port.
Ataki nastąpiły po tym, jak wspierani przez Iran rebelianci Huti wystrzelili pocisk rakietowy, który uderzył w główne lotnisko Izraela w Tel Awiwie. Ranne zostały cztery osoby.
Armia Izraela uderzyła w kluczowy port, który rebelanci wykorzystują do otrzymywania sprzętu wojskowego z Iranu. Zaatakowano również fabrykę cementu. W operacji udział wzięło ponad dwadzieścia izraelskich myśliwców, które zrzuciły ponad pięćdziesiąt bomb burzących.
Mieszkańcy Al-Hudajda mówią, że słyszeli szereg eksplozji w porcie, a nad okolicą unosiły się płomienie i dym.
Zdaniem Huti bombardowania były wspólną operacją izraelsko-amerykańską. Pentagon stanowczo jednak zaprzeczył tym doniesieniom. Tymczasem, jeden z wysoko postawionych urzędników amerykańskich, który prosił o zachowanie anonimowości, podaje, że w czasie izraelskich bombardowań armia USA przeprowadziła oddzielne ataki na stolicę Jemenu Sanę.
Rzecznik prasowy Huti Nasruddin Amer w odpowiedzi na atak poinformował, że izraelskie myśliwce nie odstraszą rebeliantów.
"Agresywne syjonistyczno-amerykańskie naloty na obiekty cywilne nie wpłyną na nasze operacje wojskowe przeciwko Izraelowi" – powiedział w mediach społecznościowych.
Dodał, że Huti będą nasilać swoje ataki i nie przestaną atakować szlaków żeglugowych, dopóki nie zakończy się wojna w Strefie Gazy.
Jemeńscy rebelianci ostrzeliwują Izrael od czasu rozpoczęcia wojny z Hamasem 7 października 2023 roku. Większość pocisków udaje się przechwycić, ale niektóre doprowadziły do szeregu zniszczeń w izraelskich miastach.
Z kolei 15 marca rozpoczęła się amerykańska kampania wymierzona przeciwko Huti. Wojska Stanów Zjednoczonych pod przywództwem prezydenta Donalda Trumpa niemal codziennie ostrzeliwują stolicę Jemenu, Sanę.