W ukraińskim mieście Pokrowsk trwa oblężenie. Systematyczne ostrzały zniszczyły dużą część miasta. Mimo to, część mieszkańców nadal pozostaje w swoich domach i nie chce się wyprowadzić.
Rosyjskie wojska nadal stacjonują w ukraińskim Pokrowsku, w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy. Część osób przeprowadziła się już do sąsiednich wiosek, ale 2 000 z 60 tysięcy dawnych mieszkańców miasta nadal nie chce opuścić swojego miejsca zamieszkania.
Jedną z osób, która przekonuje mieszkańców do ewakuacji, jest Maksym, oficer ds. współpracy cywilno-wojskowej w ukraińskiej armii. Niektórych jednak nadal trudno jest do tego namówić.
Na pytanie, dlaczego nie chcą opuścić swoich domów, mieszkańcy odpowiadają, że nie mają dokąd pójść. Wskazują też na swoją przynależność do miasta.
"Tu są sami Rosjanie. Według paszportu jestem Ukraińcem. Ale w mojej duszy... Tu nie ma Ukraińców. Wszyscy Rosjanie. Chcę tylko pokoju. Tego właśnie chcę", mówi Euronews mieszkaniec Pokrowska.
"Ci, którzy chcieli, już wyjechali. Emeryci, niestety, nie mają takiego pragnienia. Ani ci, którzy oczekują, że rosyjski świat przyjdzie i wszystko odbuduje. Ale jak pokazuje praktyka, nic nie zostanie naprawione. Nie pozostanie nic poza ruinami", mówi Maksym, ps. "Panda", oficer współpracy cywilno-wojskowej.
W mieście obowiązuje godzina policyjna. Sklepy są pozamykane, lub nieczynne. Kiedy gasną światła, mieszkańcy muszą szybko opuścić jego ulice.