Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer zaapelował do Partii Pracy, by przestała „zajmować się sama sobą” i pokazała jedność wobec rosnącego zagrożenia ze strony Reform UK Nigela Farage’a, która od tygodni prowadzi w brytyjskich sondażach.
W wystąpieniu na dorocznej konferencji laburzystów w Liverpoolu Starmer wezwał delegatów do zjednoczenia się w „walce naszego życia” i obrony brytyjskich wartości przed, jak to ujął, „rasistowską polityką” partii Reform UK.
Jego rząd próbuje łagodzić narastające podziały wokół imigracji, podsycane m.in. napływem tysięcy osób przeprawiających się małymi łodziami przez kanał La Manche. Od początku roku z Francji przybyło już ponad 30 tys. migrantów, mimo wspólnych działań władz brytyjskich, francuskich i innych państw przeciwko gangom przemytników.
Gabinet Starmera działa dopiero od nieco ponad roku, ale w ostatnich tygodniach musi mierzyć się z serią kryzysów, które odbijają się na notowaniach rządu i poparciu wewnątrz partii. Choć wybory parlamentarne odbędą się dopiero za cztery lata, tysiące członków Partii Pracy zebrało się nad rzeką Mersey z rosnącym niepokojem.
Za potencjalnego rywala Starmera uchodzi Andy Burnham, ambitny burmistrz Manchesteru. „Nie możemy działać jak dotychczas. Plan musi się radykalnie zmienić” - powiedział Burnham. Dodał, że „liczy się plan, nie ja”, ale przyznał, iż niektórzy posłowie pytali go o możliwość kandydowania na lidera.
Starmer bagatelizuje te spekulacje: „W polityce zawsze komentuje się przywództwo. Nasz rząd w pierwszym roku osiągnął wspaniałe rzeczy” - podkreślił w rozmowie z brytyjskimi mediami.
Zastąpienie Starmera przez Burnhama nie byłoby proste – były minister spraw wewnętrznych, dziś burmistrz dużego miasta, nie jest posłem. Premier zaapelował do partyjnych kolegów o zaufanie i „przestrzeń, by kontynuować to, co musimy zrobić”.
Od wygranych wyborów w lipcu 2024 r., które zakończyły 14 lat rządów konserwatystów, lider Partii Pracy zmaga się z trudnościami w realizacji obietnic dotyczących wzrostu gospodarczego. Inflacja utrzymuje się na wysokim poziomie, a perspektywy gospodarcze są słabe, co utrudnia reformę niewydolnych usług publicznych i łagodzenie skutków kryzysu kosztów życia.
W ostatnich tygodniach Starmer stracił wicepremier Angelę Rayner, która podała się do dymisji z powodu błędu podatkowego przy zakupie domu, oraz zwolnił ambasadora w Waszyngtonie Petera Mandelsona po ujawnieniu jego znajomości ze skazanym przestępcą seksualnym Jeffreyem Epsteinem. Seria odejść z gabinetu pogłębiła poczucie chaosu i niepewności co do przyszłości rządu.
Choć udało się podpisać umowę handlową z USA znoszącą część ceł importowych, jesienne oświadczenie budżetowe w listopadzie zapowiada trudne decyzje między podwyżkami podatków a cięciami wydatków - albo jedno i drugie.
„Są u władzy dopiero od roku i mają solidną większość, ale wyborcy są wyraźnie rozczarowani” - ocenia Tim Bale, profesor politologii z Queen Mary University of London. Dodaje, że choć notowania Starmera są dziś „bardzo niskie”, najlepszą strategią premiera jest „zachować spokój i kontynuować”.
Rząd nie musi rozpisywać wyborów do 2029 r., ale presja na Starmera wzrośnie, jeśli , jak wielu przewiduje, Partia Pracy wypadnie słabo w wyborach lokalnych i regionalnych w maju.