Historia młodej badaczki próbującej dojść do siebie po napaści na tle seksualnym, "Sorry, Baby" jest jednym z najbardziej wiarygodnych przedstawień traumy, jakie widzieliśmy na ekranie.
Najstraszniejszą rzeczą w najgorszych momentach życia jest cisza, w której często chwile te się rozwijają. Życie toczy się dalej, zapada noc, okna podmiejskiego domu lśnią, gdy przejeżdżają samochody. Jednak dla osoby w środku egzystencja pękła; nieodwołalny rozdźwięk między tym, kim kiedyś byłeś, a zdezorientowanym duchem, którym się stałeś.
Te subtelne, emocjonalne zmagania są sercem "Sorry, Baby", mocnego, na wpół autobiograficznego debiutu reżyserskiego Evy Victor, który opowiada historię młodej badaczki, zmagającej się z następstwami traumy.
Film jest podzielony na rozdziały opowiedziane w niechronologicznym porządku, a każdy z nich obejmuje około czterech lat życia Agnes (Victor) - od jej obecnego życia jako profesorki college'u, do momentu, w którym wydarzyła się "zła rzecz", aż po wszystkie przebłyski dezorientacji, objawienia i uzdrowienia, które miały miejsce pomiędzy.
Zaczynamy od "The Year with the Baby", gdy najlepsza przyjaciółka Agnes, Lydie (Naomie Ackie), przyjeżdża odwiedzić ją w zalesionym miasteczku w Nowej Anglii. Dowiadujemy się, że obie spotkały się po raz pierwszy, gdy kończyły doktorat z literatury angielskiej, ale od tego czasu Lydie przeprowadziła się do Nowego Jorku ze swoją dziewczyną - a teraz jest w ciąży. Na tę wiadomość Agnes wydaje się szczęśliwa, ale czuje się nieswojo. W jej oczach migocze niepewność, poczucie wewnętrznego niepokoju szarpanego optymizmem.
Dowiadujemy się, że Agnes była napastowana seksualnie przez swojego profesora Deckera (Louis Cancelmi). Jego pozornie szczery podziw dla jej "wyjątkowej" pracy wkrótce przeradza się w zaproszenie do jego domu, aby przejrzeć jej pracę dyplomową. Po tym, jak Agnes znika w białym domu, zostajemy jak zastygli w bezruchu obserwatorzy, wpatrzeni w panującą na zewnątrz ciszę, podczas gdy nasza wyobraźnia się wyostrza. W ten sposób Victor mistrzowsko uchwycił upiorną przyziemność traumy, niepoznawalną ciemność, która kryje się za białymi płotami i ciepło oświetlonymi oknami.
Po wyjściu Agnes cisza trwa. Długie ujęcie śledzące podąża za nią do jej samochodu, a następnie skupia się na jej wyrazie twarzy - pustym, ale dziwnym - gdy jedzie do domu. Dla każdej osoby, która doświadczyła czegoś podobnego, jest to scena przepełniona znajomym poczuciem wewnętrznego szoku; powrotu do rzeczywistości, która nie wydaje się już realna.
Ta odmowa spoczucia traumy odzwierciedla cele Victor. W wywiadzie dla Sundance Institute powiedziała: "Jest część mojego doświadczenia traumy, której nie widziałam często na ekranie: część, w której jesteś zdezorientowany. W której zastanawiasz się: 'Czy to naprawdę mi się przydarzyło?'".
Podczas gdy wiele filmów i programów telewizyjnych fachowo poradziło sobie ze złożonością traumy seksualnej, w tym "Zły dotyk" (2004) Gregga Arakiego i "Mogę cię zniszczyć" (2020) Michaeli Coel, "Sorry, Baby" unika jakichkolwiek trzewnych pokazów brutalności. Zamiast skupiać się na ataku, okazuje się, że jest to cicha medytacja na temat akceptacji, która ostatecznie jest optymistyczna.
Pewnego ranka, po wyjściu na zewnątrz po kawę, Agnes znajduje małego szarego kotka. Przytulając go do piersi, gdy mruczenie głośno wibruje, woła z wyczerpaną ulgą: "ku**a". Później dzieli się kanapką z nieznajomym po ataku paniki, rozmawiając o plątaninie swoich myśli. Te momenty przypominają "Perfect Days" (2023) Wima Wendersa, film, który koncentruje się na zadowoleniu, które można znaleźć w prostocie, ponieważ Victor przypomina nam, że najmniejsze przebłyski życia są tym, co nas podtrzymuje i powoli leczy.
W czasach, gdy trauma stała się domyślnym tematem horrorów, to właśnie łagodność "Sorry, Baby" sprawia, że ma on największy wpływ na widza. Nie ma tu ściętych głów ani szczerzących się demonów - trauma nie jest tu metaforycznym potworem, z którym należy się liczyć. To raczej nieuchwytna obecność, nawiedzenie, które przypływa i odpływa przez ciało Agnes, ale nie można go łatwo sklasyfikować ani gwałtownie wydalić.
Zamiast ten strach można wyczuć w niepokojącym spokoju zaciemnionego lasu lub nocnych skrzypnięciach w domu Agnes. Paranoja jest zawsze obecna, potęgowana przez świat, który nagle wydaje się niebezpieczny. Ale to uczucie nigdy nie trwa zbyt długo, zawsze ustępując miejsca humorowi.
Od niezręcznej wymiany zdań Agnes z działem kadr jej uczelni ("Wiemy, przez co przechodzisz. Jesteśmy... kobietami"), po jej chwilowy impuls, by spalić biuro Deckera, zanim zdecyduje się na robienie hot dogów, Victor zręcznie panuje nad tonem, który wahadłowo porusza się między jasnością a ciemnością.
"Przykro mi, że przytrafią ci się złe rzeczy" - Agnes mówi dziecku Lydie, tuląc jego niewinność, jednocześnie uznając jej nieuchronne zniszczenie. To przejmujące przypomnienie o ludzkiej kruchości i zbiorowym bólu, które kłuje, ale także zapewnia wielką pociechę. Chociaż nie możemy kontrolować tego, co nam się przydarza, możemy znaleźć oparcie dzięki miłości i zrozumieniu. Przyjaźń, życzliwi nieznajomi, słodkie kotki - to są rzeczy, które łączą nas z powrotem ze światem i sprawiają, że cisza znów jest bezpieczna.
Film "Sorry, Baby " jest już dostępny w kinach.