Dania, przejmując od Polski przewodnictwo w Radzie UE, planuje kontynuować działania na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa Europy, które rozpoczęła polska prezydencja. Drugim kluczowym celem Duńczyków będzie budowa konkurencyjnej i ekologicznej Europy.
Dania rozpoczęła sześciomiesięczną rotacyjną prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Kraj wyznaczył sobie dwa główne priorytety: bezpieczeństwo oraz konkurencyjność gospodarki.
To wyzwanie jest już samo w sobie trudne, ale w obliczu obecnej niepewności i niestabilności w Unii Europejskiej wymaga jeszcze większej uwagi i zaangażowania.
"Europa stoi dziś w decydującym momencie” — podkreśliła w swoim przemówieniu duńska premier Mette Frederiksen.
"Świat, który dotąd zapewniał nam wolność i dobrobyt, nie jest już czymś oczywistym”.
Dania przejęła prezydencję w Radzie Europejskiej od Polski i będzie ją pełnić przez najbliższe 6 miesięcy. Zadaniem Kopenhagi będzie moderowanie debat między 27 państwami członkowskimi.
To już ósma prezydencja Danii. W Brukseli kraj ten słynie z pragmatyzmu, skuteczności i spokoju w prowadzeniu trudnych negocjacji, co dobrze wróży na czas, gdy w UE panują podziały.
Oto, co należy wiedzieć o duńskiej prezydencji.
Kluczowa rola Waszyngtonu
Sukces duńskiej prezydencji może nie zależeć tylko od Brukseli, lecz także od wydarzeń w mieście oddalonym o ponad 6 tysięcy kilometrów — Waszyngtonie.
Powrót Donalda Trumpa do władzy zaniepokoił Europę. Jego polityka handlowa i groźby jednostronnego nakładania ceł zakłócają porządek gospodarczy.
Komisja Europejska nadal liczy na porozumienie z Białym Domem przed 9 lipca, aby uniknąć wprowadzenia 50-proc. ceł. W razie fiaska rozmów przygotowuje jednak odwetowe taryfy na produkty amerykańskie.
Dania będzie musiała utrzymać jedność 27 krajów i wspierać stanowisko Komisji. To trudne, ponieważ kraj ten jest gorącym zwolennikiem wolnego handlu. Eksport odpowiada za prawie 70 proc. duńskiego PKB, a takie marki jak Lego, Ozempic czy Carlsberg sprzedają się na całym świecie.
Ponadto zagrożeniem dla Danii jest retoryka Trumpa wobec Grenlandii — półautonomicznego terytorium Danii. Amerykański prezydent nie wykluczył użycia siły w celu przejęcia wyspy.
Kryzysy i konsensus
Dania obejmuje prezydencję w czasie, kiedy UE zmaga się z wieloma kryzysami, przede wszystkim wojną Rosji w Ukrainie.
Dania jest jednym z największych i kluczowych darczyńców pomocy wojskowej dla Ukrainy. Według Instytutu Gospodarki Światowej w Kilonii Kopenhaga przeznaczyła na ten cel 8,6 mld euro, wyprzedzając takie państwa jak Francja, Włochy, Hiszpania czy Polska.
Duńska prezydencja chce zwiększyć wsparcie dla Ukrainy na szczeblu całej UE i zrekompensować spadek pomocy ze strony USA. Jednocześnie zamierza wywierać presję na Kreml.
Jednak start duńskiej prezydencji w kontekście Ukrainy nie jest łatwy. Słowacja zablokowała 18. pakiet sankcji na Rosję w związku z wycofaniem przez Ukrainę rosyjskich paliw kopalnych. Premier Robert Fico żąda rekompensaty finansowej, na którą Bruksela nie ma miejsca w napiętym budżecie.
Dania zmierzy się też z wetem Węgier dotyczącym rozszerzenia UE. Premier Viktor Orbán nadal blokuje otwarcie nowych negocjacji z Ukrainą, mimo że Komisja potwierdziła spełnienie przez ten kraj kryteriów.
Zmiana stanowiska Danii w kwestii budżetu
Wojna w Ukrainie zmieniła politykę finansową UE i Dania to odczuwa.
Jeszcze w 2020 roku premier Frederiksen należała do "Frugal Four” — grupy krajów, które sprzeciwiały się wysokim wydatkom budżetowym. Wraz z Holandią, Austrią i Szwecją postulowali dyscyplinę fiskalną przy ustalaniu wieloletniego budżetu UE i funduszu odbudowy po COVID-19.
Dziś Frederiksen mówi inaczej: "Bycie częścią oszczędnej czwórki nie jest już dla nas dobre”.
Wojna postawiła obronność ponad dotychczasowe priorytety. "Jeśli UE nie rozwinie zdolności obronnych, to koniec gry” — ostrzega.
Podobne stanowisko prezentuje przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen, która chce, by wydatki na obronę znalazły się w centrum kolejnego budżetu UE.
W czasie duńskiej prezydencji rozpocznie się debata o nowym budżecie, a Dania zmierzy się z oporem oszczędnych krajów, takich jak Niemcy, które wykluczyły tzw. "wspólne pożyczki".
Gospodarka: zielony rozwój kontra uproszczenia
Komisja stawia na uproszczenie regulacji i ograniczenie biurokracji, by ułatwić prowadzenie biznesu.
Wiele państw, w tym Niemcy, Włochy i Polska, domaga się jednak ograniczenia przepisów ochrony środowiska, niektóre nawet wzywają do ich całkowitego zniesienia.
Dania nie zgadza się z tym i wierzy, że zielona transformacja może współgrać z konkurencyjnością i tworzeniem miejsc pracy. Kraj szybko zmniejsza emisje i inwestuje w energię odnawialną, zwłaszcza morskie farmy wiatrowe, zastępując import paliw kopalnych.
Premier Frederiksen zaprosiła komisarzy UE na wizytę na Laura Maersk — pierwszym na świecie kontenerowcu napędzanym ekologicznym metanolem.
Z uwagi na rosnący opór wobec "Zielonego Ładu", duńska prezydencja może znaleźć się w mniejszości.
Migracja: „duński model” jako wzór
W polityce migracyjnej Dania pozostaje na fali głównego nurtu UE.
Dzięki wieloletniej klauzuli opt-out od unijnych przepisów migracyjnych, Dania mogła przyjąć surowe środki ograniczające liczbę osób ubiegających się o azyl.
Kontrowersyjny, tzw. "model duński” zyskał uznanie liderów i decydentów w całej Unii.
"To, co Dania osiągnęła w ostatnich latach, jest godne naśladowania. Razem zmierzamy ku nowym, bardziej rygorystycznym przepisom azylowym w UE” — stwierdził niedawno kanclerz Niemiec Friedrich Merz.
Komisja Europejska aktywnie bada innowacyjne rozwiązania w walce z nielegalną migracją. Pojawiają się pomysły dotyczące utworzenia ośrodków deportacyjnych poza UE dla odrzuconych azylantów.
Kopenhaga chce wykorzystać swoją prezydencję, by przyspieszyć ten proces, mimo że outsourcing wiąże się z wyzwaniami logistycznymi, finansowymi i prawnymi.
„Duński model ma na celu zniechęcanie do nielegalnej migracji, ale nasze wartości i zobowiązania wobec osób ubiegających się o azyl pozostają nienaruszone” — podkreśla Céline Mias z Duńskiej Rady Uchodźców.