Około miliona Rumunów jest uprawnionych do głosowania za granicą. Według danych z lokali wyborczych, 158 000 tys. zagłosowało do godziny 16:00 w piątek. Mieszkańcy Rumunii zaś pójdą do urn w niedzielę 18 maja.
Członkowie rumuńskiej diaspory, których głosy mogą się okazać kluczowe, już zaczęli głosować w wyborach prezydenckich.
Około miliona Rumunów j est uprawnionych do głosowania za granicą. Według danych z lokali wyborczych, 158 000 tys. zagłosowało do godziny 16:00 w piątek. Mieszkańcy Rumunii zaś pójdą do urn w niedzielę 18 maja.
Sondaże wskazują na zaciętą walkę między prawicowym Georgem Simionem, który wygrał pierwszą turę, a burmistrzem Bukaresztu Nicușorem Danem.
"Głosowałam za dobrze prosperującą Rumunią i za tym, by kraj podążał tą samą drogą. " - mówi mieszkanka Kiszyniowa w Mołdawii.
"Głosowanie jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ europejska ścieżka jest czymś, o czym marzyłam jeszcze jako studentka i mocno wierzę w ten kierunek." - mówi zaś mieszkanka Paryża.
Rumunia jest pogrążona w kryzysie politycznym po tym jak krajowy Sąd Konstytucyjny (SK) w grudniu unieważnił wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich, w której zwyciężył skrajnie prawicowy i prorosyjski Călin Georgescu. Sąd tłumaczył swoją decyzję raportami wywiadowczymi, które wskazywały na rosyjską ingerencją w proces wyborczy.
Po zajęciu czwartego miejsca w anulowanych zeszłorocznych wyborach, Simion, 38-letni lider Sojuszu na rzecz Jedności Rumunów (AUR), poparł Georgescu. Jednak rumuńskie Centralne Biuro Wyborcze odrzuciło ponowną kandydaturę Georgescu.
Głosy diaspory
W pierwszej turze wyborów, która odbyła się 4 maja, Simion zdobył 61% głosów licznej rumuńskiej diaspory.
Sztaby obu kandydatów uważają, że głosy Rumunów mieszkających za granicą mogą okazać się niezwykle ważne. W ciągu ostatniego tygodnia Simion starał się uzyskać większe poparcie diaspory odbywając podróże do różnych europejskich stolic. Takie poparcia uzyskał między innymi od Marine Le Pen.
Dan natomiast prowadził głównie kampanie w Rumunii, licząc na wysoką frekwencję w miastach i wśród młodzieży. Eksperci również mówią, że kluczowe znaczenie może mieć frekwencja wyborcza.
Claudiu Tufis, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie w Bukareszcie, twierdzi, że niedzielny wynik prawdopodobnie sprowadzi się do frekwencji, która często jest wyższa w drugiej turze głosowania. "Frekwencja będzie kluczowa" - powiedział.