Dowództwo Południowe Stanów Zjednoczonych wznowiło śmiertelne ataki na domniemanych narkobohaterów. Cztery osoby zginęły.
Amerykańskie wojsko twierdzi, że przeprowadziło kolejny atak na podejrzany statek narkotykowy we wschodniej części Oceanu Spokojnego. USA zintensyfikowały kontrolę nad śmiercionośną kampanią Pentagonu przeciwko podejrzanym handlarzom narkotyków.
Dowództwo Południowe Stanów Zjednoczonych poinformowało na X, że cztery osoby zginęły w podczas ostatniej operacji przeprowadzonej w ramach Southern Spear - misji wymierzonej w morski handel narkotykami.
"Southern Spear przeprowadziło śmiertelne uderzenie kinetyczne na statek na wodach międzynarodowych obsługiwany przez wyznaczoną organizację terrorystyczną" - podało dowództwo.
Podano, że dane wywiadowcze wskazują, że łódź przewoziła nielegalne narkotyki wzdłuż znanego szlaku handlowego.
Atak ten spotkał się z dwupartyjną krytyką w związku z atakiem z 2 września. Siły amerykańskie miały przeprowadzić atak uzupełniający, w wyniku którego zginęły osoby, które przeżyły początkowe uderzenie na inny podejrzany statek przewożący narkotyki.
Ustawodawcy z obu partii zakwestionowali legalność i nadzór nad kampanią, a kilku Demokratów wezwało sekretarza wojny USA Pete'a Hegsetha do rezygnacji.
Według danych opublikowanych przez administrację Trumpa, od początku operacji celem były 23 podejrzane statki narkotykowe, na których zginęło co najmniej 87 osób.
Kongres nie zezwolił na użycie siły wojskowej specjalnie do tych ataków morskich, a próby ograniczenia władzy prezydenta zostały zablokowane przez kontrolowaną przez Republikanów Izbę Reprezentantów.
Admirał zaprzecza wydaniu bezprawnego rozkazu
Obecnie trwa kongresowe dochodzenie w sprawie incydentu z 2 września. W czwartek admirał Frank "Mitch" Bradley, który nadzoruje część operacji, zaznawał przed prawodawcami na zamkniętej sesji niejawnej.
Zaprzeczył on wydaniu, otrzymaniu lub przekazaniu jakiejkolwiek instrukcji "zabij ich wszystkich" lub "bez ćwiartki" przypisywanej Hegsethowi w doniesieniach medialnych.
"Bradley bardzo wyraźnie powiedział, że nie otrzymał takiego rozkazu" - powiedział senator Tom Cotton, który przewodniczy Senackiej Komisji Wywiadu.
Jednak politycy przedstawili różne relacje na temat tego, co robili dwaj ocaleni, gdy zostali zabici, podkreślając niepewność związaną z tym incydentem. Niektórzy członkowie sugerowali, że operacja może budzić wątpliwości w świetle prawa dotyczącego konfliktów zbrojnych.
Reakcje polityczne podzielone
Wielu Republikanów, związanych z prezydentem Donaldem Trumpem, broniło podejścia administracji, argumentując, że agresywna ingerencja jest konieczna do rozbicia międzynarodowych sieci przestępczych.
Tymczasem Demokraci domagali się większej przejrzystości, powołując się na brak wyraźnego upoważnienia Kongresu i liczbę ofiar wśród ludności cywilnej.
Kampania, która w dużej mierze skupiła się na wodach w pobliżu Wenezueli, podsyciła tarcia dyplomatyczne z Caracas.
Prezydent Wenezueli Nicolás Maduro oskarżył Waszyngton o wykorzystywanie operacji antynarkotykowych jako przykrywki dla wysiłków zmierzających do destabilizacji jego rządu, czemu zaprzeczają amerykańscy urzędnicy.
Waszyngton uznał Kartel Słońc - sieć wenezuelskich dowódców wojskowych i innych czołowych postaci oskarżonych o zorganizowany handel narkotykami - za zagraniczną organizację terrorystyczną.
Stany Zjednoczone oskarżyły również Maduro, który stoi w obliczu amerykańskich zarzutów o narko-terroryzm złożonych w 2020 roku, o kierowanie grupą, czemu wielokrotnie zaprzeczał.