Generał Fabien Mandon ostrzegł, że Francja musi być gotowa na ofiary w przypadku rosyjskiej agresji. Jego słowa wywołały szeroką debatę polityczną w kraju.
Słowa szefa sztabu generalnego sił zbrojnych Francji generała Fabiena Mandona, o gotowości kraju do konfliktu z Rosją wywołały burzę i gorącą debatę w całym państwie.
Podczas wtorkowego przemówienia do burmistrzów generał stwierdził, że Francja powinna być przygotowana na utratę własnych dzieci, jeśli chce skutecznie odeprzeć rosyjską agresję.
Według niego Moskwa przygotowuje się do konfrontacji z krajami zachodnimi do 2030 roku.
Generał Mandon podkreślił, że choć Francja posiada gospodarczą siłę, by zwyciężyć w ewentualnym konflikcie, w społeczeństwie brakuje "hartu ducha", niezbędnego do odpowiedniej obrony.
"Brakuje nam hartu ducha, by zaakceptować ból i chronić to, kim jesteśmy. Jeśli nasz kraj się zawaha, ponieważ nie jest gotów pogodzić się z utratą swoich dzieci oraz ponieść ekonomiczne konsekwencje, na przykład w związku z większą produkcją obronną, wówczas jesteśmy zagrożeni"- powiedział generał.
W czwartek minister sił zbrojnych Francji Catherine Vautrin stanęła w obronie generała, podkreślając, że ma on prawo do wyrażania swoich opinii na temat zagrożeń.
Jej oświadczenie pojawiło się po fali krytyki ze strony polityków opozycji.
Reakcje polityczne były podzielone. Ultra lewicowa partia Francja Nieujarzmiona (LFI) oskarżyła generała o szerzenie wojowniczej narracji.
Z kolei skrajnie prawicowe Zjednoczone Narodowe (RN) twierdziło, że Rosja nie stanowi obecnie głównego zagrożenia dla Francji.